• WFA
    link
    12 years ago
    1. Migracje – szansa czy zagrożenie? Ani to, ani to. Migracje są faktem społecznym wynikającym z systemu światowego. Dopóki istnieją nierówności, dopóty ludzie będą migrować. Nie pytamy, czy samochód albo internet to szansa czy zagrożenie – to normalne elementy rzeczywistości, których użycie może mieć różnorakie skutki w zależności od jednostkowych przypadków. I właśnie – migracje opowiadają historie pojedynczych osób, a nie wielkich grup ludzkich.

    Zmniejszają się nierówności w wartościach bezwzględnych, dużych kwantyfikatorach i tabelach, ale nie przekłada się to na poczucie dostatku jednostek. W Etiopii, Kenii, Tanzanii więcej ludzi ma telefon komórkowy niż elektryczność. Nie zadowolą się wodociągiem czy trakcją elektryczną, bo marzą już o iPhone’ie. Treści w sieci, kultura masowa nakręcają oczekiwania i poczucie relatywnej deprywacji tak, że Zachód wydaje się światem rodem z Domu Guccich. Nic nie zapowiada tu szybkich zmian.

    • • • Pod zdobnie wypisanym mottem – Mein Feld ist die Welt – „Moim polem jest świat” – nad hangarem firmy frachtowej Hapag-Lloyd w niemieckim Bremerhaven okrętowali się przed pierwszą wojną światową Niemcy, Polacy, Żydzi. Masowo wyjeżdżali do Nowego Świata. Jak wnioskować z motta, nie uciekali przed wojną – raczej rolnicy z niemieckich pól przenosili się do amerykańskich miast: zwykli migranci zarobkowi. Nie było jeszcze paszportów, granice stały otworem, a wielkie parowce zastąpiły powolne żaglowce i wykładniczo ułatwiły transport. Był to czas największych migracji w historii – 10 proc. ludzkości wyjechało poza granice swoich państw narodowych. Z samego Bremerhaven – 7 mln. Miasto liczy dziś trochę ponad 100 tys. mieszkańców. Żyje tam 4 tys. Syryjczyków, 3 tys. Turków i 2 tys. Polaków.

    Joseph Conrad, wielki polski migrant, pierwszy uchwycił początki globalizacji. Historie ludzi w ruchu przesiąkły jego twórczość. Podróż, przygoda, odwaga, eksperyment – świat jako ocean bez granic stał się polem uprawy dostępnym dla każdego. Wszystko to cenimy. Jeśli pogrzebać, prawie każdy znajdzie migranta wśród przodków. Co się stało, że tak trudno w przybyszu zobaczyć „świat we własnej osobie, który przybywa złożyć nam wizytę”, jak u Conrada? Albo „gościa, który zostaje” – jak chciał niemiecki socjolog Georg Simmel? Wielkie wojny, Holokaust, czystki etniczne, masowe wysiedlenia, dwa bloki polityczne, pogłębiające się nierówności, zazdrość o własne bogactwo – wzmocniły nacjonalizmy.

    W „Ameryce” Franza Kafki Statua Wolności trzyma miecz, a nie znicz. Symbol powitania imigracji staje się symbolem systemowej opresji władzy, a bohater powieści Karl miota się od jednej pułapki do drugiej. Badania migracji zdominowała perspektywa narodowa – metodologiczny nacjonalizm, jak nazywa to filozof Alex Sager. Właściwie dlaczego nie można zabronić komuś żyć i pracować gdzie chce ze względu na kolor skóry czy wyznanie, a można ze względu na narodowość? – pyta ekonomista Bryan Caplan, autor graficznego podręcznika „Otwarte granice: Nauka i etyka imigracji”. W dyskusjach o migracjach prześwieca niewypowiedziane przekonanie o poczuciu większej bliskości ze współobywatelami, sąsiadami z bloku, rodziną. Czy naprawdę czujemy tę wspólność? Kto czasem nie chce uciec? Niemiecki pisarz W.G. Sebald wspomina Bremerhaven i motto o świecie jako polu uprawnym w książce „Wyjechali” – historii czterech Europejczyków, uciekających przed rodakami do innych miast i państw. Dwóm z nich nawet emigracja wewnętrzna się nie udaje – popełniają samobójstwo. Dobrze mieć dokąd wyjechać.


    Korzystałam z książki pod redakcją Hélène Thiollet „Migranci, migracje. O czym warto wiedzieć, by wyrobić sobie własne zdanie”, Karakter 2017.

    Polityka 6.2022 (3349) z dnia 01.02.2022; Świat; s. 49 Oryginalny tytuł tekstu: “Dziewięć mitów o migrantach” Patrycja Sasnal