Od czasu inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę mija już półtora tygodnia. Dla wielu była ona zaskoczeniem, choć wielu także spodziewało się takiego obrotu sprawy – w tym sami Ukraińcy i Ukrainki, którzy na wiele dni przed wkroczeniem rosyjskich wojsk przygotowywali się do obrony swojego kraju. Choć za nami ledwie kilkanaście dni bezpośrednich starć, to w trwającej od 2014 roku wojnie zdążyły one obnażyć wiele rzeczy, które wcześniej pozostawały poza zasięgiem wzroku szerszego grona ludzi. Jedne z nich to znaczenie zachodzących w Ukrainie przemian społeczno-politycznych oraz ciężar zagrożenia, jakie niesie ze sobą putinizm, Federacja Rosyjska i rząd na Kremlu.

Ukraina od lat idzie drogą zmian w kierunku ludowładztwa. Choć dziś ma ono w niej zdecydowanie liberalistyczny odcień, to – jak powtórzyli za Bakuninem nawet ukraińscy anarchiści i anarchistki – „najbardziej niedoskonała republika jest setki razy lepsza od najbardziej oświeconej monarchii”. Ukrainie można wiele zarzucić – jak każdemu państwu – ale na tle innych krajów byłego ZSRR zdecydowanie wyróżnia się pod względem rotacji władzy, świadomości obywatelskiej i udziału społeczeństwa w rządzeniu krajem. Z końcem zeszłego roku podjęta została nawet próba unieszkodliwienia oligarchii. Jednak demokratyzacja tego kraju zupełnie nie w smak jest Federacji Rosyjskiej, której polityka zagraniczna ciąży w kierunku wasalizacji swoich sąsiadów i czynienia z nich wygodnego buforu bezpieczeństwa przez mniej lub bardziej realnymi zakusami NATO.

To tu możemy dopatrywać się jednej z najważniejszych przyczyn rosyjskiej inwazji – przykład Ukrainy jako kraju, gdzie rozprawionoby się z oligarchią, a społeczeństwo konsekwentnie podążałoby drogą demokracji, mógłby pociągnąć za sobą inne kraje, w tym samą Federację Rosyjską. Nie tak dawno przecież miały miejsce zduszone przez Kreml bunty ludowe, jak rewolucja w Białorusi, protesty w Rosji po uwięzieniu Nawalnego czy w końcu rewolucja w Kazachstanie, gdzie do akcji oficjalnie wkroczyły wojska ODKB. Inwazja Rosji na Ukrainę to kontrrewolucja, której celem jest rozszerzanie systemu opartego na autorytarnej władzy, wszechobecnej kontroli i przemocy państwa nad obywatelami i obywatelkami oraz wyzysku społeczeństwa i środowiska przez oligarchów.

Gdy w 1936 roku wybuchła reakcja na półwyspie iberyjskim, skierowana przeciwko lewicowo-liberalnemu rządowi republiki oraz wzrastającemu w siłę hiszpańskiemu ruchowi pracujących, wyruszającym do walki z nią ochotnikom z Polski przyświecał slogan: „Jeśli dziś padnie Madryt, jutro padnie Warszawa”. Byli oni świadomi tego, że faszyści po zwycięstwie w Hiszpanii nie zatrzymają się, ale pójdą dalej – na Polskę i inne kraje, w których władza kapitału nad człowiekiem znajduje się w niebezpieczeństwie. Historia pokazała, że ich obawy były słuszne. Dziś w ten sam sposób możemy spoglądać na sytuację w Ukrainie. Upadek Kijowa, niezależnie od wad istniejącego w nim obecnie rządu, wepchnie kraj i cały jego lud w łapska tyranów, których rządza władzy prędzej czy później każe im rozszerzać swoją agresję dalej i dalej, niszcząc każdy przejaw wolności i samostanowienia.

Podobieństwa są nie tylko symboliczne, bowiem tak samo jak frankiści, siły putinowskie reprezentują stary, oligarchiczny porządek społeczny, znienawidzony przez Ukraińców i Ukrainki – lecz przy tym także przez sporą część Rosjan i Rosjanek. Siły te działają przy pełnym błogosławieństwie państwowych, chrześcijańskich kapłanów, którzy wśród uzasadnień wymieniają konieczność walki z paradami LGBT. Tak samo, jak wojska generała Franco, spotykają się ze zdecydowanym oporem nie tylko takiej czy innej państwowej armii, ale nade wszystko ludu zdecydowanego, by bronić swój kraj. I tak samo jak one w odpowiedzi posuwają się do terroru na ludności cywilnej, którego celem jest zniszczenie morale walczących o wolność.

Stawką więc, tak samo jak w 1936 roku, jest przyszłość świata, w którym dążenie do samostanowienia ludów i oswobodzenia klasy pracującej zwycięży lub zostanie zdławione przez walec kontrrewolucji na długie lata – a biorąc pod uwagę zagrożenie wojną atomową oraz katastrofą klimatyczną, być może na zawsze. Walka o to, która z tych perspektyw zwycięży, toczy się dziś w Ukrainie. Duchy dąbrowszczaków są wśród nas, a Kijów to nowy Madryt. Sława Ukrainie!

  • @revslavOPM
    link
    32 years ago

    Zgoda, jednak nie do końca o to chodziło w tym tekście :) No i w początkowym okresie hiszpańskiej wojny domowej nie było jeszcze anarchistów w rządzie (swoją drogą kontrowersyjne osiągnięcie z ich strony)