Kurdowie są świetnym wzorem i mogliby świecić przykładem na Bliskim Wschodzie. Mam tu na myśli między innymi autonomiczny region Rożawa w Syrii czy autonomiczny Kurdystan w Iraku, gdzie żywe są idee demokratycznego państwa świeckiego, koegzystencji odmiennych systemów wartości i religii. Z wielkim smutkiem konstatuję, że nigdy nie otrzymali właściwego wsparcia ze strony Zachodu, który jednocześnie od lat przymyka oko na zbrodnie wojenne dokonywane przez Turcję na ludności kurdyjskiej i de facto odmawia Kurdom prawa do autonomii i egzystencji. Przypomnijmy także, że dokonany w 1988 roku przez Saddama Husajna atak bronią chemiczną w Halabdży, w którym zginęło kilka tysięcy Kurdów, był możliwy właśnie dzięki Amerykanom. Donald Rumsfeld, późniejszy sekretarz stanu za czasów George’a W. Busha, osobiście przebywał w Bagdadzie w 1985 roku i przekazał Husajnowi broń chemiczną. Miała być ona użyta przeciwko Iranowi, ale Husajn wykorzystał ją w innym celu. Kurdowie byli też wielokrotnie oszukiwani, poświęcani w politycznych rozgrywkach i zostawiani sami sobie, chociaż mają ogromny potencjał.