cross-postowane z: https://szmer.info/post/238546

Szpital zabiera łóżka ciężarnym. Ginekolodzy zarzucają dyrektorce nepotyzm

Konflikt w poznańskim szpitalu nie gaśnie. - Tu nie chodzi wcale o chorych z cukrzycą, tylko o to, by firma zatrudniająca męża pani dyrektor mogła pracować w lepszych warunkach - twierdzą ginekolodzy.

Szpital Miejski im. Franciszka Raszei - za zgodą miasta i rady społecznej - planuje w styczniu zamknąć 19- łóżkowy pododdział patologii ciąży. Pracę straci dziesięć położnych.

Elżbieta Wrzesińska-Żak, dyrektorka szpitala im. Franciszka Raszei: - Do zmian zmusza nas trudna sytuacja w położnictwie. Liczba hospitalizacji na pododdziale patologii ciąży od lat spada. To przekłada się na niski wskaźnik wykorzystania łóżek, który wynosi obecnie raptem 40-50 proc.

Szpital im. Raszei. Porodówka w opałach

Patologia ciąży to część ośrodka ginekologiczno-położniczego. W Raszei mieści się jedna z najlepszych i największych porodówek w regionie. W rankingu fundacji Rodzić po Ludzku szpital zajmuje bezapelacyjnie pierwsze miejsce. Jest najlepiej oceniany przez pacjentki. Po decyzji dyrekcji wrze w poznańskim środowisku medycznym.

Szpital zapewnia, że nadal będzie leczyć kobiety z powikłaniami ciąży, tylko w innym miejscu: na oddziale ginekologiczno-położniczym, który zdaniem dyrekcji również ma problemy z obłożeniem. Lekarze twierdzą jednak, że ginekologia jest na to za mała (liczy 20 łóżek ginekologicznych, 18 położniczych oraz siedem pooperacyjnych).

W środę 11 stycznia ginekolodzy wysłali list m.in. do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego i Wielkopolskiej Izby Lekarskiej z prośbą o pomoc. Alarmują, że w szpitalu pogorszy się komfort leczenia. Dla części kobiet, którym grozi utrata ciąży, w ogóle nie będzie miejsca. Inne będą musiały leżeć w jednych salach z pacjentkami po porodach albo po poronieniach.

Ginekolodzy podkreślają, że szpital im. Raszei jako jedyny w Poznaniu odnotował w ubiegłym roku wzrost liczby porodów. W 2021 roku urodziło się tu 1948 dzieci. W 2022 - 1996 dzieci.

“Wypracowana wysoka jakość opieki okołoporodowej potwierdzana jest rokrocznie w rankingach Fundacji Rodzić po Ludzku, gdzie pacjentki oceniają naszą jednostkę jako najlepszą poznańską porodówkę, przyjazną i bezpieczną dla matki i dziecka” - piszą ginekolodzy.

I dodają: “Pododdział patologii ciąży w naszym szpitalu jest podstawowym zapleczem dla bloku porodowego i zapewnia ruch pacjentek. Biorąc te wszystkie wyżej wymienione fakty pod uwagę, likwidacja pododdziału jest niezrozumiała i w oczywisty sposób szkodliwa, a wręcz groźna dla pacjentek ciężarnych i rodzących z terenu miasta Poznania i okolic”.

Według lekarzy spowoduje to “drastyczne obniżenie” liczby pacjentek przyjmowanych do porodów, większe obciążenie innych oddziałów położniczych w Poznaniu, a z czasem zmniejszenie liczby wykonywanych procedur ginekologicznych i w dalszej perspektywie likwidację całego oddziału ginekologiczno-położniczego.

“To zadziwiające, że do takiej sytuacji dochodzi w Polsce – kraju, w którym tak duże nakłady finansowe przekazywane są na politykę prorodzinną, i w mieście Poznaniu, które uchodzi za nowoczesne i wspierające młodych mieszkańców” - dodają.

Oskarżenia o nepotyzm

To oficjalne stanowisko lekarzy. Ale walka o oddział toczy się też w internecie. I tu padają mocniejsze oskarżenia. Między innymi o nepotyzm. Chodzi o to, że oddział patologii ciąży ma zostać przejęty przez bardziej dochodowy oddział chirurgiczny, który prowadzi prywatna firma Sowmed dr. n. med. Aleksandra Sowiera. Z Sowmedem współpracuje mąż dyrektorki Elżbiety Wrzesińskiej-Żak.

Ginekolodzy: - Według oficjalnych doniesień szpital chce wykorzystać łóżka patologii ciąży do leczenia chorych z zespołem stopy cukrzycowej. W Polsce rzeczywiście jest z tym problem. Z braku dostępu do terapii pacjentom grożą amputacje. Ale tu nie chodzi wcale o chorych z cukrzycą, tylko o to, by Sowmed, który zatrudnia męża pani dyrektor, mógł pracować w bardziej komfortowych warunkach.

  • Tym bardziej że spółka operuje w publicznym szpitalu nie tylko chorych na NFZ, ale też wykonuje komercyjne zabiegi swoim prywatnym pacjentom. Operuje dużo, nawet w nocy. Z tego powodu mamy czasem problem z wykonaniem cesarskich cięć - mówią lekarze.

I podważają szpitalne statystyki: - Obłożenie na ginekologii jest o wiele większe, niż to wynika ze szpitalnych wskaźników. Nasz oddział wykonuje świetną robotę. Szpital liczy w sumie ponad 200 łóżek, z czego 30 procent to łóżka ginekologiczne i położnicze. Przyjęliśmy na nie rok temu 5215 pacjentek, co stanowi 42,5 procent wszystkich chorych.

  • Z tych ponad 5 tys. pacjentek, ok. 1,7 tys. przeszło terapię na patologii ciąży. Dla porównania chirurgia miała w tym czasie niewiele ponad 2,9 tys. chorych. A łóżek jest tu 45. Gdyby więc podzielić liczbę chorych przez liczbę łóżek, to na pododdziale patologii przelicznik wynosiłby 89, a na chirurgii tylko 65 - tłumaczą.

Uwaga na zakażenia

W liście do ministra zdrowia ginekolodzy poruszają też wątek bezpieczeństwa. Twierdzą, że węzły sanitarne na oddziale patologii ciąży nie są przystosowane do komunikacji z chirurgicznym blokiem operacyjnym, na który trzeba przetransportować pacjentów z ciężkimi, zakażonymi, ropnymi ranami: “Chorzy będą przemieszczać się przez czysty oddział ginekologii, co z punktu widzenia wymogów sanitarnych jest nie do zaakceptowania”.

Przypominają też, że na Sowmed lekarze skarżyli się też w szpitalu w Gnieźnie. Ostatecznie spółka - po zmianie dyrekcji szpitala - straciła kontrakt. Raport NIK nie potwierdził jednak podejrzeń protestujących. Izba dobrze oceniła realizację umowy przez chirurgów. Sowmed wygrał w sądzie sprawę o odszkodowanie.

W związku z buntem w szpitalu im. Raszei kilka dni temu radna PiS Klaudia Strzelecka złożyła interpelację. Pyta w niej miasto, w jaki sposób prywatne podmioty działające na terenie szpitala rozliczają się z nim, czy chirurgiczny kontrakt z NFZ został zrealizowany w 100 proc., czy obłożenie na oddziale liczone jest według zajętości łóżek w nocy.

Nie dostała jeszcze odpowiedzi. - Ta sprawa budzi wiele wątpliwości, które moim zdaniem powinny być wyjaśnione - mówi Strzelecka.

Dyrekcja: nie ma tu drugiego dna

Innego zdania jest dyrektorka Elżbieta Wrzesińska-Żak: - Nie ma tu żadnego skandalu ani drugiego dna. Szpital nadal będzie leczyć pacjentki z powikłaniami w ciąży, tylko na mniejszej liczbie łóżek. Adekwatnej do potrzeb.

I dodaje: - Jestem wstrząśnięta skalą oskarżeń. Wskaźnik obłożenia na oddziałach, jaki podajemy, liczony jest według metodologii NFZ i nie podlega dyskusji. Dane, jakie podają ginekolodzy, nie są rzetelne. Z 1,7 tys. pacjentek z patologii ciąży większość trafiła tu tylko na kilka godzin, tuż przed porodem. Ginekologia nie wykonała w ubiegłym roku kontraktu. Są dni, kiedy ginekolodzy w ogóle nie operują, bo nie było pacjentek. Chirurgia wykonała natomiast kontrakt w 140 proc.

Elżbieta Wrzesińska-Żak przyznaje, że w szpitalu odbywają się komercyjne zabiegi: - Dotyczą one wyłącznie terapii zmniejszania żołądka, która nie jest refundowana przez NFZ. Na każdej takiej operacji lecznica zarabia wprawdzie 6 tys. zł, ale zabiegów jest ostatnio niewiele. Nie jest prawdą, że chirurdzy operują komercyjnie w nocy. W nocy operujemy ostre przypadki, np. pęknięte wyrostki robaczkowe. Po południami odbywają się zabiegi onkologiczne. Dzięki temu szpital ma obecnie wyższy ryczałt na świadczenia z NFZ, czyli większy budżet. Kontrakt z chirurgami przynosi szpitalowi zyski.

Jakie? Dyrekcja nie chciała nam podać szczegółów umowy z Sowmedem. Twierdzi, że kontrakt jest poufny.

A co z nepotyzmem? Wrzesińska-Żak: - Mąż jest anestezjologiem. Nie jest żadną tajemnicą, że od lat pracuje w szpitalu na kontrakcie. Z Sowmedem jedynie współpracuje. Ta współpraca nie ma z restrukturyzacją żadnego związku.

Dr n. med. Grzegorz Nowocień, szef oddziału anestezjologii i intensywnej terapii w szpitalu im. Raszei: - Mieszanie Jacka Żaka do tej sprawy jest bardzo nie fair. Jacek zgodził się pracować w Raszei na moją usilną prośbę, kiedy brakowało anestezjologów. Ponieważ pracuje w szpitalu ginekologiczno-położniczym przy ul. Polnej, zajmuje się u nas znieczulaniem niemal wyłącznie pacjentek z oddziału ginekologii i położnictwa. Nie jest faworyzowany, nie ma układów z chirurgami, pracuje według takich samych stawek, jak inni. Boję się, że po tej aferze odejdzie z zespołu.

Ginekolodzy nie składają broni. Zwrócili się o pomoc także do prezydenta miasta Jacka Jaśkowiaka.