• pfm
    link
    23 years ago

    Niestety polskie środowisko naukowe od dawna miało mnóstwo swoich własnych problemów i ten to co najwyżej wisienka na 💩 “torcie”.

    • @zeshi
      link
      23 years ago

      Ale nie możesz tak pisać komentarzy i nie wyjaśniać o co chodzi!

      • @czerwonoczarny
        link
        23 years ago

        Kolesiostwo, feudalizm, klasizm, prywatyzacja, system bolońki, doktoranci będący chłopami pańszczyźnianymi należącymi do osób wyżej usytuowanych w akademickiej hierarchii a nie pracownikami naukowymi z pełnymi prawami pracowniczymi i w miarę przyzwoitą pensją.

        Oportunizm, włażenie w cztery litery, tchórzostwo i brak tego co podobno nazywa się odwagą cywilną.

        Apolityczność czyli eufemizm na bycie bezmózgim warzywem akceptującym status quo.

        Debilni studenci, debilni doktoranci, debilni profesorowie, debilni dziekani, kurwa na stanowisku rzecznika praw studentów i kurwa na stanowisku rektora.

        To z moich przygód związanych ze światem akademickim. Ze wszystkimi innymi osobami, które również się z tym półświatkiem zetknęły - opinie podobne.

        • @zeshi
          link
          1
          edit-2
          3 years ago

          Kurde, czuję się personalnie zaatakowany tą opinią o debilnych studentach :D Może to sobie racjonalizuję ale akurat to zrzucam na kapitalistyczne wymogi posiadania dyplomu z czegokolwiek.

          No ale moje doświadczenia z dwiema uczelniami są takie - te niby dobre jak warszawska polibuda na niektórych kierunkach mogą nawet trzymać “wysoki poziom”, ale metody nauczania, sprzęt, traktowanie studentów jak bydło, chujowe źródła wiedzy i generalnie nuda w chuj połączona ze sprzedaniem życia na x lat użerania się z tym wszystkim. Bo “poziom” jest jak się zapierdala od rana do nocy, niekoniecznie wiedząc po co konkretnie akurat nad tym i czemu aż tak intensywnie. Znajomy doktoryzujący się z fizyki teoretycznej na serio bardzo renomowanych uczelniach (USA/Japonia) też narzekał że u nas większośc trudu to chujowe podejście i metodyka nauczania, nawet nie tematyka. Ja nie dałem rady na “dobrym” kierunku, częściowo dlatego że zapeirdol przerywany libacjami to nie moja bajka tj podejrzewam, że bym to ogarnal ale nie w takim tempie i warunkach. Z kolei druga uczelnia no to taka tam maszynka dyplomów (bo przecież ich potrzeba), wiele z tego faktycznie można było po prostu wsadzić w sylabus technikum, szkoły zawodowej czy czegoś pośredniego między LO i studiami. Ale dyplom jest to pomaga trochę na rynku pracy, bo wszyscy wiedzą że pewnie chuja wart, ale i tak się liczy ¯_(ツ)_/¯

          O reszcie aspektów nie wiem, bo nie doświadczyłem. No tylko samorządowe kolesiostwo ale to pośrednio.