Dominikanin podczas kazania wyznał, że przed laty w jego życiu doszło do dramatu. — Ja byłem skrzywdzony, jako pobożny ministrant, wysyłany do kościółka przez mamusię i tatusia. Czy ktoś stanął po mojej stronie? Do tej pory nie. Głośno wołam, głośno krzyczę za siebie, za innych. I jak grochem o ścianę. Mało tego, prawda jest używana przeciwko nam — mówił o. Mogielski podczas mszy św.

— Jak Wałęsa, prezydent, okazało się, że ma w papierach trochę nabrużdżone, to już walce różnego rodzaju — i kościelne, i biskupie — zaczęły go rozjeżdżać, przekreślając cały dorobek, całego człowieka. Jak się pojawia problem z Janem Pawłem II, Karolem Wojtyłą, czy było, czy nie było, trzeba to sprawdzić. Otworzyć archiwa, spotkać się z ofiarami przede wszystkim, wysłuchać osób skrzywdzonych. A nie teraz krzyczeć: “to nieprawda, to nieprawda, precz z synagogi, nie chcemy tego widzieć, nie chcemy słyszeć”. Do czego to prowadzi? Do tego, że ciemność ogarnęła Kościół — zauważył duchowny.