Z metra kwadratowego trzeba wycisnąć jak najwięcej. Liczy się tylko zysk

W gigantycznym bloku Bliska Wola Tower, który liczy 27 pięter, mieścić się będzie 1 tys. mieszkań. Docelowo na całym osiedlu ma zamieszkać 10 tys. osób. Ta inwestycja, powstająca na niewielkim kwartale, już zyskała miano warszawskiego Hongkongu. Maksymalne dogęszczenie ma zmaksymalizować zysk dewelopera. To, że wielu lokatorów raczej nie zobaczy w swoich mieszkaniach światła słonecznego, dla inwestora jest bez znaczenia.

W Milanówku deweloper wykarczował wszystkie drzewa na terenie leśnym. Będzie budował, a za wycinkę zapłaci karę. Inwestycja i tak mu się opłaci.

W Poznaniu deweloper nie zastosował się do zaleceń konserwatora i wyburzył zabytkowy budynek, choć miał on być wkomponowany w nowy obiekt. Sprawa trafi do sądu, deweloper zapłaci karę.

Nowo budowane osiedla powstają w szczerym polu. Nie można do nich dojechać inaczej niż autem terenowym. Kiedy ludzie pytają, kiedy będą drogi, słyszą, że szansa, owszem, jest, ale wyłącznie w programie inicjatyw lokalnych. A to oznacza, że mieszkańcy 10% kosztów inwestycji muszą wyłożyć z własnej kieszeni – ok. 10 tys. zł od osoby. Deweloper we Wrocławiu budynki oddał i umył ręce, bo drogi to nie jego problem.

Takich przykładów są w Polsce tysiące.