- cross-posted to:
- micromobility@lemmy.world
- cross-posted to:
- micromobility@lemmy.world
After traveling 4,500 miles, I have spent less than $5 on electricity. Five dollars! That’s less than a cost of a mocha latte something at Starbucks. That is astounding. That’s less than the cost of two gallons of gas. It means that on days I bike the 10 miles to and from work, I’m spending less than one cent on electricity to get there. And about half the time, I’m carting a bike cargo trailer behind me (often full of groceries) which means it’s a heavier load for the bike to carry.
Są spoko, ale koszt ekologiczny wyprodukowania i utylizacji baterii jest spory. Jeśli ma aluminiową ramę, to taki koszt jest chyba 15 razy większy niż w przypadku ramy stalowej. Najbardziej przyjazne dla środowiska są oczywiście zwykłe rowery, ze stalową ramą.
Mam taki rower z ramą z chromo-molibdenowej stali. Super ekologiczny, bo ciągle używany, a wyprodukowany w pierwszej połowie lat 90-tych. Zadbany, regularnie serwisowany, smarowany itp. Chodzi jak żyleta. Służy mi do dojeżdżania i zakupów (do jeżdżenia dla frajdy mam inny rower).
Mimo tego, że jestem osobą o stopniu rozjeżdżenia zdecydowanie powyżej krajowej średniej, to i tak często marzę o elektryku, gdy wracam do mojej wsi z sakwami pełnymi zakupów, a akurat pogoda jest nie najlepsza, bolą mnie kolana (wiek się odzywa) albo jestem po prostu zmęczony.
To zdecydowanie nie jest środek transportu dla każdego, niezależnie jak bardzo jest ekologiczny. Powiedziałbym raczej, że dla niewielu.
Te rowery z lat 90 i wcześniej są często dużo wytrzymalsze niż obecnie produkowane. Do tego dużo większa zamienność części pomiędzy modelami, a nawet producentami. Szacunek za częstą jazdę. Ja jeżdżę cały rok, wiem, że czasami nie jest łatwo, ale zimą wielu ludzi nie jeździ po prostu z lenistwa i wygodnictwa.
Zimą najtrudniejsze jest ciągłe zmienianie opon na takie z kolcami i bez, bo śnieg i lód nie utrzymują się dłużej niż tydzień. :(
a korzystałeś kiedyś z montowanych kolców?
Nie. Znajoma z Finlandii poleciła mi opony i nie rozglądałem się za niczym innym.
O ja tak zaawansowanych metod nie używałem, mam po prostu z przodu w moim treckingowcu oponę z górskim bardzo głębokim bieżnikiem i jadę dużo wolniej, ale nie powiem, kilka wywrotek zaliczyłem, bo jednak nie zawsze się chce jechać wolno. Wkurza, że droga do pracy zajmuje dwa razy więcej czasu. Ale nie było tak dużo tego śniegu i lodu, więc to bywało rzadko, a przez zmiany klimatyczne to obawiam się, że będzie coraz mniej.
Ja się do kolców przekonałem tej zimy, gdy miałem problem z wyjechaniem pod górę z mojej wsi, a po dojechaniu do miasteczka musiałem prowadzić rower po uliczkach osiedla, bo tam drogowcy nie dotarli. Gdy przyszedł następny tydzień z lodem i śniegiem jeździłem jak ten król xD
Ciekawe, trochę mnie odstrasza wymiana opon cykliczna, bo u nas tak dziwnie i mało pada ten śnieg, ale dobrze znać takie rozwiązanie
cr-mo 4ever. cr-mo przeciwko faszyzmowi. o, właśnie się zorientowałam, że jeszcze nigdy nie miałam roweru z innego materiału:D poza stalowym reksiem i potem kamą:D wrzucałam zresztą kiedyś tekst dotyczący ekologiczności rowerów, w którym wzięto pod uwagę też material ramy (no i trwała stal wydaje się, że wypada najlepiej) https://szmer.info/post/11582
Ps a napiszesz jaki to rower? Jestem trochę fanką retro MTB:D
Trek 800 Sport, kupiony najprawdopodobniej w 1994. Wiem, że Trek teraz kojarzy się raczej z psami w Stanach, ale wtedy tego nie wiedziałem.
Napisze? Phi, ja zaraz zdjęcia wrzucę xD
Aaa trek 800 Mountain track <3 Ja się w sumie niedawno o tej policji dowiedziałam. Na szczęście można kupować treki używane i mieć jednocześnie radochę, że się ma rower z dożywotnią gwarancją na ramę (kupując używany chyba nie można z niej skorzystać, ale radochę mieć można i tak:D ) i nie wspierać hajsikiem polityki firmy
Ja właśnie ze wzg na ekologię widzę tylko jedną sytuację, gdy elektryki mają rację bytu - umożliwiają jazdę na rowerze osobom, które nie dałyby rady jeździć na rowerze bez takiego wspomagania, osobom starszym, z niepełnosprawnością. Reszta niech się męczy.
A co z osobami, które nie mają możliwości wzięcia prysznica w miejscu pracy? Albo mieszkają w wymagającym terenie, np. z podjazdami? Albo dojeżdżają dalej? Lub muszą przewieźć większe zakupy dla kilku osób? Zawieźć dzieciaki do przedszkola/szkoły?
Nie przekonuje mnie to. Większość ludzi nie zapierdala do pracy tak, żeby się spocić bardziej niż jadąc np w lecie w tłoku autobusem bez możliwości otwarcia okien (i bez klimy). Argumenty z wożeniem rzeczy - od lat ludzie używają zwykłych cargo, sama używam, świetnie dają radę i bez elektryki. A mam nawet nie żadnego alfline 11 czy nexus 7, tylko nexus 3 (ale to akurat możliwe tylko w płaskowarszawiu). Odnośnie osób mieszkających w wymagającym terenie albo dojeżdżających dalej - no właśnie to już są sytuacje, gdy wydaje mi się, że de facto bardziej ekologicznie będzie skorzystać ze sprzętu z mocniejszym silnikiem niż ten w rowerze elektrycznym. Choćby elektrycznego skutera. To jest oczywiście argument dotyczący wyłącznie ekologii, pomijający to, ze ludzie po prostu chcą jedzić rowerami.
Dlaczego skuter z mocniejszym silnikiem (czyli także większymi bateriami) miałby być bardziej eko od roweru elektrycznego?
A co do cargo — chciałbym naszą rodzinną firmę przestawić, chociażby w części na cargo e-bike’a. Ale bez wspomagania nie ujadę z towarem nawet ja, a reszta już w ogóle nie da rady. Zamiana samochodu spalinowego na elektryczny czy hybrydowy to półśrodek, ale pewnie na tym się skończy, bo nie mogę się w ogóle przebić z koncepcją dostaw towaru rowerem…
Większa moc=mniejsze zużycie=rzadsze zmienianie na nową, ale jestem oczywiscie otwarta na informację iż rozumuję błędnie.
Myślę, że mniejsza moc w przypadku roweru nie musi oznaczać większego zużycia, bo część pochodzi z pracy mięśni.
To do mnie trafia, ale wciąż mam ale:) W skuterze silnik jest lepiej chroniony przed warunkami atmosferycznymi niż w rowerze, to też może mieć wpływ.
Podkreślam tylko jeszcze raz, że rozważam tylko kwestię ekologii, a jest jeszcze np. kwestia wpływu jazdy na rowerze na fizyczny i psychiczny dobrostan człowieka, no i tu rzeczywiście elektryki wygrywają, umożliwiając jazdę szerszej kategorii osób. Choć też nie wszystkim ze wzg na cenę