W ciągu 24 godzin na stronie LABK pojawiło się kilka postów z treścią kopiuj-wklej pt. “dajcie hajs na gadżety dla jednego miasta w kraju, żeby ładnie wyglądało”.

O tym, dlaczego kartony wciąż są w użyciu i czemu są dobre, pisałyśmy w poprzednim poście. Dziś trochę szerzej o tym, jak LABK traktuje osoby zaangażowane w inicjatywę, jak dysponuje środkami oraz dlaczego liberalne, bogate panie zawsze coś spierdolą.

REALIA ZBIÓRKI

Najpierw trochę z poznańskiej perspektywy. Jak wiecie, a może nie wiecie, bo obserwujecie nas od niedawna, od samego początku kolektyw angażował się w zbiórkę podpisów pod “Legalną Aborcją. Bez Kompromisów”. Nasze podejście do załatwiania czegokolwiek w obecnym systemie za pomocą rządzonej przez wiadomych ludzi legislacji jest chyba dość jasne, ale uznaliśmy, że dopóki choć jedna osoba pokłada nadzieję w tym projekcie, warto się zaangażować i spróbować. W pewnym momencie przestałyśmy liczyć zebrane podpisy, ale coś bliżej niż dalej tysiąca pojechało do Gryfina.

Jak myślicie, czy miałyśmy jakieś wsparcie od LABK? Podkładkę, przypinki, cokolwiek?

NIC. KOMPLETNIE NIC. Ani przypinek widywanych na zdjęciach z default city, ani podkładek. Podkładkę dorwała jedna z osób, z którą rozmawiałyśmy, z miasta wojewódzkiego bliżej Warszawy niż my. Podobno szybko się rozleciała (podkładka, nie osoba!), bo była tak żałosnej jakości.

Poza zdjęciami z profilu LABK i wieściami od znajomej osoby nie widziałyśmy w Poznaniu nigdzie rzeczy od LABK. Naklejek, przypinek, nic. Z relacji osób zaangażowanych w zbiórki udało się jednak ustalić, że jak się w partii nie było czy nie kręciło koło jakiejś posłanki, to nie szło niczego uszczknąć, żeby być bardziej widocznym.

No i tu mamy koszta własne: drożejący papier, wydruk lub ksero, własne podkładki, własne długopisy. Tak się powie, że to nie są wielkie pieniądze, ale jakbyśmy chciały zainwestować nawet w mały potykacz, to już się robią z tego koszta. A my nie jesteśmy fundacją czy partią, a jedynie niewielkim kolektywem, który stoi kartonami i własnymi klunkrami.

Nie mówimy już o czasie spędzonym na zbiórkach podpisów. To konkretne zaangażowanie, które na upartego dałoby się przeliczyć na jakieś kwoty, ale nie o to tu chodzi. Do tego nieprzyjemności ze strony pałarzy, spisywanie, bycie szarpanym przez płodziarzy i masa stresu z tym związanego.

I to jest to - włożyłyśmy w tę zbiórkę wiele sił, zaangażowania, własne środki. Nie otrzymałyśmy od LABK nic. Wszystko ogarniałyśmy sobie same. A w zamian nazwano nas… “szkodnikami”.

KOMUŚ TU CHYBA NIE ZALEŻY

Teraz LABK organizuje zbiórkę hajsu na merch do Warszawy pod Sejm. Chusty, pewnie przypinki, takie tam. Pisałyśmy ostatnio. I potem to wszystko zostanie. Na pamiątkę nieudanego “zrywu”? Na pamiątkę zmarnowanej ludzkiej energii i gównianego traktowania osób zaangażowanych?

Podpisy były zbierane - dzięki art. 31zaa ustawy covidowej - przez rok. Komitet zarejestrowano za drugim czy trzecim razem od zapowiedzi. LABK przez długi, długi czas miało srogo wyjebane w sprawę, lekkie przebudzenie nastąpiło w październiku 2021 roku, potem przekładano w kółko termin końca zbiórki i jednocześnie poganiano ludzi, by zbierali dalej, więcej, przesyłali. Wcześniej - cisza. Nic. Wyjebane jajca.

200 tysięcy podpisów po ROKU to tragiczny wynik. W warunkach po ustawie covidowej na 100 tysięcy będziemy mieć standardowe 3 miesiące. I nie będzie kluczenia, nie będzie przekładania. Trzy miesiące albo skończymy jak “Świeckie Państwo”.

Jeśli sam komitet inicjatywy ustawodawczej przez większość czasu nie jest zainteresowany pchaniem tematu i zwala całą robotę na karb ludzi rozsianych po kraju, którzy potem z łatwością obrzucani są tekstami typu “szkodnik” czy “hejter” za zwrócenie uwagi na pewne kwestie, to możemy równie dobrze usiąść i czekać na kolejne kadencje konserw. A potem dziwić się, że ludzie nie chcą się w nic związanego z LABK czy OSK angażować.

OSIEM GWIAZDEK? ALEŻ TAK NIE MOŻNA, PRZECIEŻ TO PROTEST ŚWIĘTY!

Wróćmy raz jeszcze do rocznicy protestów, 22 października 2021 roku. Tego dnia podczas jednej z relacji live przepytywano uczestników, co uważają za sukcesy, co się udało.

Franek Broda (siostrzeniec Morawieckiego, pojawił się na okładce “Repliki”, współorganizował np. Poloneza Sprzeciwu czy głodówkę 12 czy tam 24h) uznał, że największym sukcesem protestów jest to, że są teraz… legalne.

Ależ do jasnej cholery, one ZAWSZE były legalne. Były, tylko władza tego nie uznawała, a wraz z nią co niektóre “wolne sądy”, które jedną rączką podpisywały listy Iustitii, a drugą wlepiały nam wyroki. Poza tym wyznacznik legalne-nielegalne jest strasznie chujowy. Jak władza zdelegalizuje mówienie głośno o byciu osobami LGBT+, to też nam, liby, pozaklejacie ryje, bo macie jebany fetysz legalizmu?

Tymczasem LABK zamierza… tak, zamierza zgłosić protest do urzędu, czyli de facto oddać go pod nadzór pałarzy! Tych samych, którzy nas kotłowali, gazowali, tłukli pałami, gruchotali kości i przetrzymywali oraz torturowali na komendach!

W praktyce oznacza to, że bagiety będą mogły sobie dowolnie rozporządzać tym “protestem”. Nawet ***** *** i “wypierdalać” będzie już naruszeniem prawa. Co więc pozostaje? Grzeczne stanie, skandowanie okrągłych hasełek i tyle. To nie protest, tylko festyn. Z zielonymi gadżetami za dziesięć kafli, pod nadzorem władz i mundurowych.

Nie, zarejestrowanie zgromadzenia przez niczym nie chroni, nic nie gwarantuje. Przerabiałyśmy to my, przerabiało to sporo innych ludzi. Pałarzom nie można ufać, a każda władza ludzi zdradza. Liczmy na siebie, nie na system.

KIEDY PAŃSTWO MNIE NIE CHRONI

Przypomnijmy sobie sierpień 2020 roku, “Tęczową Noc”, kiedy pałarze dostali rozkaz dojechania osób, które zidentyfikowano jako te podłe elgiebety. Co spotkało tych ludzi na dołkach, jak ciągano je po sądach. Olbrzymią falę solidarności i queerowego wkurwu oraz buntu. Zatrzymywanie bzdurgonetek, rozkwit kolektywów i oddolnych działań. Wtedy pokazaliśmy, jaką mamy moc, że system nie jest w stanie nas złamać, a pałarze nas nie chronią.

Wcześniej Lempart oburzała się na Tęczowe Disco w tzw. “boże ciało”, bo cioci smutno, katolickie święto, libkowe pierdololo. KODziarze wcześniej i później mieli obiekcje do tęczowych flag. “Nie teraz”. “Nie czas”. “Trzeba obalić rząd”. “Jak wygramy wybory”. “Jesteście wspólnikami ***”.

W 2020 roku wsparcie queeru było bezwarunkowe i totalne, a jednak także odsuwano nas, chowano do szaf. Wygłuszono nasze hasła o radykalnej empatii, o siostrzeństwie, o ABORCJI NA ŻĄDANIE. Z czasem Suchanow transfobka pieprzyła kocopoly, że Argentynki nie walczyły o “aborcję na żądanie”, a główny postulat zamienił się w Cypisa, osiem gwiazdek i potańcówki.

I dziś proponuje się “protest” zarejestrowany grzecznie w urzędzie, pod komendą pałarzy, z gadżetami za parę kafli, byleby nie naruszyć decorum, byleby było “legalnie”.

A jak się nie uda? “Będziemy walczyć do skutku”. Czyli znów my na dole będziemy zapierdalać na komitet, który ma w nosie własną sprawę. Krytyka nieprawidłowości znów będzie “szkodzeniem sprawie”. A potem znów grzeczny “protest”, byle legalnie i zdziwienie, dlaczego nikt się nas nie boi i czemu władza nas ignoruje.

  • harc
    link
    22 years ago

    LABK = inicjatywa ustawodawcza Legalna Aborcja Bez Kompromisów jeśli dla kogoś poza mną nie jest to oczywiste.