Nawet jeśli nasze dane w chmurze tej czy innej firmy są składowane w formie zaszyfrowanej, niemożliwej do odszyfrowania przez pracowników firmy, to wciąż firma ta zbiera sporo niezaszyfrowanych danych na nasz temat, np. dane teleadresowe, które podaliśmy podczas rejestracji konta, czy adres IP, a w niektórych przypadkach także dokładną lokalizację pochodzącą z aplikacji lub wprost systemu operacyjnego naszego smartfona.
Policja może zgodnie z prawem żądać informacji o użytkowniku. To czy te dane otrzyma i w jakim zakresie, to już inna kwestia (por. Polska w TOP10 krajów proszących Google o dane użytkowników). Ponieważ ten proces wnioskowania o dane użytkownika jest długi, a bywają nagłe sytuacje, gdzie nie tyle dane użytkownika są potrzebne, co informacje na jego temat — np. adres zamieszkania — to firmy udostępniają organom ścigania specjalne interfejsy dla funkcjonariuszy lub odpowiednią ścieżkę przyśpieszonego wnioskowania. Chodzi np. o sytuacje w których użytkownik napisał na swoim profilu, że zrobi(ł) sobie lub innym krzywdę.

Wedle Bloomberga, podszywaczom udało się wyłudzić dane o użytkownikach od:

  • Meta (Facebook, Instagram)
  • Apple
  • Google
  • Snapchata
  • Twittera
  • Discorda