1. maja 1886 w Chicago odbył się pochód robotników zrzeszonych w związkach zawodowych, domagających się ośmiogodzinnego dnia pracy i przywrócenia zwolnionej załogi do pracy w fabryce. Wzięło w nim udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi. W kolejnych dniach, z inicjatywy działaczy socjalistycznych i anarchistycznych miały miejsce wiece kończące się brutalnymi starciami z policją. 4 maja 1886, na placu Haymarket, policja otworzyła ogień do robotników po tym, jak w tłum wrzucono bombę. Podczas zamieszek zginęło 11 osób. Mimo braku dowodów, za rzucenie bomby w robotniczy tłum skazani zostali czołowi działacze anarchistyczni.

W 1890 roku, za sprawą Drugiej Międzynarodówki w celu uczczenia tamtych wydarzeń, ustanowione zostało Międzynarodowe Święto Pracy. Niedługo potem, w Polsce niemal każdy pierwszy dzień maja kończył się zamieszkami robotników z policją, by w końcu zostać ustanowiony świętem państwowym w 1950 roku.

Nikt nie dał nam z dobrego serca ośmiogodzinnego dnia pracy, ubezpieczeń zdrowotnych, możliwości zrzeszania się i wielu innych praw, które dziś uznajemy za powszechne i normalne. Wszystkie z nich zostały zdobyte w walce. Za wszystkie z nich przelewano krew. Pamiętajmy o tym podczas długiego weekendu, pamiętajmy o tym na co dzień. Pamiętajmy o tym także dziś, gdy ci u władzy mieniący się sprzymierzeńcami ludu, w rzeczywistości chcą, byśmy to my zapłacili za ich kryzys.