• @ANTIFA_JAWORZNOOPM
    link
    23 years ago

    Ayaan Hirsi Ali: Gilead już istnieje. Nie da się pogodzić islamu z prawami kobiet [DIE WELT]

    Andrea Seibel, Die Welt | 24 kwietnia 2021, 04:32

    Ayaan Hirsi Ali urodziła się w 1969 r. w Mogadiszu w Somalii. Jako dziewczynka została obrzezana, a potem uciekła do Holandii, aby uniknąć przymusowego małżeństwa. Początkowo pracowała jako sprzątaczka i pracowniczka poczty, a następnie jako tłumaczka w urzędach socjalnych i imigracyjnych. W latach 2003-06 była posłanką do parlamentu z ramienia liberalnej partii VVD.

    Jej krytyczne wobec islamu wypowiedzi doprowadziły do tego, że otrzymywała groźby śmierci i dostała ochronę policyjną. W 2006 r. została pozbawiona obywatelstwa holenderskiego, gdy wyszło na jaw, że podała fałszywe informacje podczas procedury azylowej w 1992 r. Ostatecznie jednak sąd uznał jej racje i przywrócił obywatelstwo. Jest autorką wielu książek, obecnie mieszka w Waszyngtonie z mężem, historykiem Niallem Fergusonem.

    – Dzielę migrantów i osoby ubiegające się o azyl, które przybywają do krajów zachodnich, na cztery typy: pierwsi to ci, którzy się przystosowują. Są jednak również tacy, głównie młodzi mężczyźni, których nazywam „zagrożeniem”: to ludzie pochodzący ze zniszczonych społeczeństw i rodzin, którzy sobie po prostu nie radzą. Grupa trzecia to fanatycy, którzy chcą radykalizować innych. Za czwartą kategorię uznaję zaś tych, którzy wpadli w zależność od systemów socjalnych i nie mogą się z niej wydostać.

    Przy czym w przypadku muzułmanów ludzie pragnący i umiejący się „dopasować” to mniejszość.

    – Owszem, mizoginia jest zakorzeniona w wielu kulturach. Kobiety są często znacznie mniej doceniane od mężczyzn. Jeśli jednak uważam mizoginię świata islamskiego za okropniejszą od innych, to dlatego, że uprzedmiotawia całą płeć, czyni z kobiety rzecz, zdobycz.

    Niektóre formy przemocy są wprost zakorzenione w religii islamu: wobec wszystkich niewierzących czy wobec muzułmanów, którzy zaniedbują lub odrzucają praktykę islamu. A także wobec homoseksualistów.

    – W Szwecji i Niemczech od 80 do 90 proc. przestępstw seksualnych w środowiskach imigranckich nie jest zgłaszanych, ze wstydu lub dlatego, że kobiety ostatecznie z tego rezygnują. A jednak w krajach takich jak Wielka Brytania, Francja czy Dania można zaobserwować zaskakujący wzrost liczby przestępstw seksualnych. Potwierdzają to krajowe statystyki. W niektórych krajach, skąd pochodzą migranci, przemoc pod każdą postacią jest normą, a ludzie żyją w środowisku, w którym załamał się wszelki porządek, także w wyniku wojen. W innych natomiast przemoc wobec kobiet jest aprobowana z powodów religijnych. To dotyczy w różnym stopniu Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji Południowej.

    Sporą część tych przestępstw należy przypisać zachowaniom imigrantów, których nie da się usprawiedliwić „szokiem kulturowym” czy dyskryminacją.

    – Wydaje się, że działa tu odruch ukrywania i wyparcia. Prawnicy przywołują argumenty kulturowe, podnoszą okoliczności łagodzące, jak np. wpływ narkotyków. Oskarżeni często twierdzą również, że nie znają prawa, mówiąc: „Nikt mi nie powiedział, że tak nie można”.

    Wielu naukowców wręcz boi się zajmować tym tematem. Znam kilka przypadków badaczy, którzy zostali poddani ostracyzmowi, zarzucono im rasizm. Ludzie nie chcą ani wypowiadać się negatywnie, ani zastanawiać nad tym, jakie nieprzewidziane negatywne skutki powoduje prawo azylowe, które moim zdaniem nie odpowiada już obecnym realiom.

    – Żyjemy w czasach polityki tożsamościowej, a uchodźcy postrzegani są jedynie jako ofiary, nad których losem należy się pochylić. Tymczasem prawie żaden człowiek nie jest wyłącznie ofiarą, która nie może ponosić odpowiedzialności za swoje czyny. Drugim powodem jest to, że kobiety zaangażowane w ruch #MeToo skupiają się na takich kwestiach jak parytety w przywództwie i polityce. Chcą przebić się przez szklany sufit władzy. Natomiast kobiety w niepewnej sytuacji, o niskich dochodach i słabo wykształcone są po prostu ignorowane. Dotyczy to również uchodźczyń, które nie mają dostępu do opinii publicznej, nie znają języka i ogólnie mają jeszcze mniejsze szanse.

    To właśnie z powodu tego elitarnego spojrzenia – nazwijmy to zachowaniem klasowym – dochodzi tak często do przemilczenia wielu krzywd.

    Trzeba umieć sensownie krytykować inne kultury, zamiast je relatywizować.

    – Raczej pokazuje to, jak dalece niezdolne do reagowania na tę nową rzeczywistość masowej migracji okazują się nasze instytucje demokratyczne. Sądy sądzą zbyt łagodnie, prawo karne dla nieletnich pozwala na tuszowanie wielu spraw, Europa nie deportuje, nielegalna migracja wzrasta, a wraz z nią następuje utrata kontroli. Oczywiście także instytucje zarządzające sytuacjami kryzysowymi opierają się wszelkiemu kwestionowaniu swoich działań.

    Europa gromadzi szaloną ilość danych, ale wskaźnik przestępczości wśród mieszkańców „niezachodnich” (to urzędowe sformułowanie w Szwecji) jest skrywany przed społeczeństwem, inaczej niż statystyki dotyczące dyskryminacji mniejszości.

    – 30 proc. to już i tak za dużo. Gdy mieszkałam w Holandii, prowadziliśmy wiele dyskusji na temat osiedlania ludzi w konkretnych dzielnicach, miastach, a nawet w całym kraju. Jeśli chce się dokonać sensownych zmian tam, gdzie od dawna istnieją getta, oznacza to konieczność przeprowadzenia pewnego rodzaju gentryfikacji i „inżynierii społecznej”. To wymaga zaś zgody ludzi na to, by przesuwać ich z miejsca na miejsce. Potrzeba do tego woli politycznej i ogromnego wysiłku. Już wtedy nie byliśmy w stanie tego zrobić. Dziś uważam to za jeszcze mniej prawdopodobne.

    – Zgadzam się, że ludzie zaakceptują imigrację wtedy, gdy będą mogli zaufać swoim politykom, że ci zawsze będą działać w interesie społeczeństwa jako całości. To kluczowa kwestia.

    Nie sądzę jednak, abym poprzez moje wskazywanie na problemy wynikłe z powodu imigracji pomagała populistom w Europie. Uważam, że to właśnie tabuizowanie tych problemów prowadzi do wzmocnienia ekstremistów w krajach takich jak Francja, Niemcy czy Szwecja.

    – We wszystkich rozwiniętych społeczeństwach zachodnich, w których są duże grupy migrantów, to muzułmanie najgorzej radzą sobie z integracją czy – jak mówi się w USA – z asymilacją. Wietnamska diaspora także była początkowo słabo wykształcona i nie znała języka. Ale nie zbudowała muru pomiędzy sobą a nowym otoczeniem.

    Proszę spojrzeć na mapę świata. Ten brak wolności, na który cierpią wszystkie społeczeństwa muzułmańskie, brak emancypacji, odrzucanie wiedzy i nowoczesności – to wszystko można zaobserwować w małej skali również w muzułmańskich społecznościach Europy. Infrastruktura radykalnych grup islamskich jest głębiej zakorzeniona w meczetach, klubach i życiu codziennym, a także bardziej niebezpieczna, niż nam się wydaje. One głoszą brak poszanowania dla wartości, norm i praw kraju przyjmującego.

    – Integracja musi być w końcu postrzegana jako wysiłek polegający nie tylko na nauczeniu się języka, lecz także na uznaniu pewnych wspólnych wartości, które umożliwiają współżycie – takich jak wolność, godność, tolerancja i szacunek oraz pozytywny stosunek do kraju, w którym chce się żyć. Tego można i należy wymagać od przybyszów.

    – Doświadczamy kruchego „prawierównouprawnienia”, które jest jak mrugnięcie powieką w historii ludzkości. Ponieważ historia się powtarza, w każdej chwili mogą zostać cofnięte. Z pewnością można odczytać chrześcijańską dystopię Margaret Atwood „Opowieść podręcznej” jako realną opowieść o państwach takich jak Iran, Afganistan, Arabia Saudyjska czy Somalia.

    Europa zapewne nie stanie się taka jak te kraje, tu prawa kobiet są ograniczane w bardziej subtelny sposób. To właśnie na te niuanse musimy stać się ponownie wrażliwi. John Stuart Mill i jego żona Harriet napisali „Poddaństwo kobiet” w 1869 roku. Musimy zacząć znów myśleć bardziej uniwersalnie.

    tłum. Michał Kokot

    Generated by @WPWB_bot on Telegram

  • @borys
    link
    13 years ago

    “W Anglii i Francji zaś – okrucieństw kolonializmu. Tym należy tłumaczyć niechęć do rozmowy o kłopotach z integracją imigrantów.” Angli nie wstydzi sie kolonializmu, wręcz przeciwnie, duże części elit anglieskich otwarcie mówi że były to dobre czasy i tęskni za nimi, francja nie specjalnie chce mówić o tej historii. Niemcy się wstydzą ale jednocześnie często nie działają zapobiegawczo, zazwyczaj nie wykonując background checksów w armii czy policji. Zresztą wiele nazistowskich funkcjonariuszy zostało przywróconych do władzy przez amerykaninów po 2 wojnie światowej więc nie wiem o czym my tutaj rozmawiamy

  • @miklo
    link
    13 years ago

    Wiedząc to wszystko , o czym autorka pisze, tym bardziej groteskowe wydają się np. ostatnie publiczne wystapienia niektórych muzułmańskich kobiet we Francji , które próbę wprowadzenia zakazu hijabów w miejsach publicznych uważają za “ograniczenie ich wolności”.

  • @borys
    link
    13 years ago

    “Niektóre formy przemocy są wprost zakorzenione w religii islamu: wobec wszystkich niewierzących czy wobec muzułmanów, którzy zaniedbują lub odrzucają praktykę islamu. A także wobec homoseksualistów.” No pani trochę na wyrost leci i w dodoatku pokazuje że nie zapoznała się z np. Chrześcianizmem czy nawet Judaizmem, a w każdym razie w tekstach źródłowych tych religii. Nie jestem specjalnie przychylnie nastawiony do Islamu ale jednak mówmy o faktach, teksty takie jak to też sugerują patrzenie bardzo jednostronne: “aczej to europejskie kobiety uważają się za winne – mówi się im, by nie ubierały się prowokacyjnie w pobliżu schronisk dla uchodźców, nie uprawiały same joggingu, zwłaszcza po zmroku, nie przebywały w niektórych dzielnicach, by nie prowokować.” Przecież to standardowa narracja w stosunku do zgwałconych kobiet, często się obwinia ofiary. Jestem tam dużo interesuących rzeczy ale też sporo niepokojących