Byłby z tego najwyżej scenariusz dla teatrzyku, gdyby nie chodziło o ludzi. Żywych, mających imiona, nazwiska, historie i uczucia, którzy uciekli przed wojną, by w Polsce obrywać rykoszetem. Ordo Iuris znów swoje. Szpitale w całej Polsce dostają żądania o udzielenie informacji, ilu kobietom przerwano ciążę pochodzącą z gwałtu, jakiej narodowości były oraz czy miały zaświadczenie od prokuratora. Samo zaświadczenie to kwestia wątpliwa; ustawa wprowadzająca zakaz przerywania ciąży w Polsce zwolniła spod tych obostrzeń przypadki pochodzące z gwałtu, ale nie ma tam mowy o przeglądaniu dokumentów. Jedyna przywoływana w prawie zgoda to zgoda samej kobiety. W patriarchalnym systemie utarło się jednak takie, a nie inne postępowanie i nikt się mu nie sprzeciwił. Sami prokuratorzy, podlegli temu, a nie innemu ministrowi, często robią wszystko, by nie wystawić zaświadczenia, a Ordo Iuris dmie w tę tubę, żeby straszyć dyrektorów szpitali.

Ordo Iuris podsyca lęki W Ukrainie trwa wojna. O używaniu gwałtu wojennego i tortur w jej ramach media i organizacje praw człowieka donoszą nieustannie. Są zdjęcia, relacje, są szczegółowo udokumentowane sprawy karne. Wystarczy, by uznać „wysokie prawdopodobieństwo czynu zabronionego” (bo nie pewność), o którym mówi prawo. Ale przecież nie są to tematy zaprzątające uwagę Ordo Iuris.

Konsulowie państw zachodnich zaangażowani w pomoc przebywającym w Polsce ofiarom wojny z Ukrainy utyskują więc na ów dziwny kraj, w którym nieformalnymi, nieoficjalnymi ścieżkami organizuje się „przerzuty” potrzebujących z państwa, które rzekomo udziela pomocy, do takiego, w których naprawdę można ją uzyskać. To szczególny model prowadzenia polityki zagranicznej, ale Ordo Iuris, frakcja polska, ma przecież na głowie ważniejsze sprawy. Konkretnie: podsycanie cudzych lęków i emocji, żeby samemu utrzymać się przy życiu.

Gdyby nie chodziło o żywych ludzi Tymczasem do starej jak świat melodii śpiewanej w Ordo Iuris dołączyła druga – że gwałcą w Polsce imigranci. A także że Ukraińcy napadają na ludzi z nożami. Pisma z logo Ordo Iuris otwierano w szpitalach, a szef fundacji Jerzy Kwaśniewski dzielił się tymczasem ze społeczeństwem swoim nowym „odkryciem”. Jednak aby straszyć innych, warto samemu w miarę stabilnie stać na ziemi. Tymczasem Ordo Iuris od słynnej afery rozwodowej wciąż chwieje się w posadach. Kwaśniewskiemu na łamach „Rzeczpospolitej” odpowiedział więc zaraz były najbliższy współpracownik, że jak zawsze szef fundacji wyszedł przed szereg, czym szkodzi przede wszystkim własnej organizacji. Dodając jeszcze parę słów o etyce prawnika.

I byłby z tego najwyżej scenariusz dla teatrzyku, gdyby nie chodziło o ludzi. Żywych, mających imiona, nazwiska, historie i uczucia, którzy uciekli przed wojną, by w Polsce obrywać rykoszetem.

Martyna Bunda W „Polityce” od 2004 r., przez kilka lat kierowała działem Kraj. Dwukrotna laureatka europejskiego konkursu „Za różnorodnością, przeciw dyskryminacji”. Za debiutancką, przełożoną na kilka języków powieść „Nieczułość” otrzymała Nagrodę Literacką „Gryfia” i Pomorską Nagrodę Literacką. „Kot niebieski”, jej druga powieść, ukazała się w 2019 r.

  • @truffles
    link
    32 years ago

    Zdumiewa mnie, że mi brakuje doby bo latam cały dzień pomiędzy pracą, ogródkiem, sprzątaniem domu, shitpostowaniem i innymi codziennymi obowiązkami, a kto inny w tym czasie postanawia, że nękanie ludzi na granicy płodowymi ulotkami, rozsiewanie kłamstw w internecie albo projektowanie plakatów to najlepszy sposób na wykorzystanie krótkiej egzystencji. Jest tyle rzeczy które można robić w życiu - malować, grać na instrumentach, zamiatać ulice, podlewać kwiaty, hodować alpaki.

    No wiem, że pieniądze to tylko “społeczny koncept”, ale mniej więcej obrazuje to jakie są priorytety społeczeństwa i podział dóbr - jest wystarczająco dużo ludzi, którzy są w stanie przekazać swoje środki na taką działalność.