W latach 90. dwie osoby kształtowały opolską skrajną prawicę. Obaj pochodzą z jednego osiedla, Chabrów, i fascynują się historią. Dla jednego okaże się ona zgubą, dla drugiego trampoliną do władzy. Pierwszy inspirował powstanie ONR, drugi uformował politycznie takich ludzi, jak Janusz Kowalski i Patryk Jaki. Publikujemy pierwszy odcinek cyklu „Nacjonalistyczne Opole, Kowalski i Jaki”. Następny odcinek – jutro na Polityka.pl. Komentarz „Co się dzieje pod świętą górą” – tutaj.

Ich losy łączy dziwna zależność. Kiedy jeden idzie jak burza, drugi ma pod górkę. I odwrotnie. Ten, który ma wszystkie predyspozycje, żeby stać się kimś, ostatecznie umiera samotny, pijany i bezdomny. Ten z trudnym startem dziś wydaje publiczne miliony i realizuje swoje marzenie życia – buduje muzeum „wyklętych”. Dariusz Ratajczak i Arkadiusz Karbowiak – jedno małe miasto, dwie równoległe historie.

Młodzi gniewni Obaj realnie nie łapią się na festiwal „Solidarności” w latach 1980–81. Ich starsi koledzy są internowani, oni co najwyżej dostają milicyjną pałką. Pod koniec lat 80. system już się sypie. Elity partii i opozycji szykują się do rozmów. Są młodzi i wściekli – „zero ustępstw dla »komuny«!” – dlatego ciągnie ich do radykałów kontestujących „okrągły stół” i „wybory kontraktowe” – Solidarności Walczącej Kornela Morawieckiego, Konfederacji Polski Niepodległej, Stronnictwa Narodowego czy Unii Polityki Realnej Janusza Korwin-Mikkego.

To z tych środowisk w dużej większości wywodzić się będzie późniejsza polska skrajna prawica. Kiedy triumfują liberałowie, a lewica „wybiera przyszłość”, wchodzą coraz głębiej w ultraprawicowe kręgi. Niezgoda na „układ” i „postkomunę” doprowadzi ich do odrzucania demokracji i usprawiedliwiania hitlerowskich kolaborantów.

Pomidory wielkości małej dyni Ratajczak zapowiada się świetnie. Jego rodzina jest opolską elitą. Ojciec Cyryl bronił przed sądem braci Kowalczyków, którzy w 1971 r. wysadzili aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu. Potem występował jako adwokat w procesach politycznych stanu wojennego. Dziadek Michał był ochotnikiem w wojnie polsko-bolszewickiej. Jego brat Franciszek poległ w powstaniu wielkopolskim, kiedy ze swoim plutonem nacierał na niemieckie prezydium policji. Jego imieniem nazwano ulicę na poznańskim starym mieście. Matka Dariusza pochodziła z Borysławia. Jej ojciec był naftowcem.

Od dzieciństwa Darek słyszy, że „nasze kresy Rosjanie nam ukradli”. Dziadek i babcia ciągle mu powtarzają, że na wschodzie ziemia była urodzajna, pomidory wielkości małej dyni. Ojciec opowiada mu o wojnie 1920 r., o swoim powojennym uwięzieniu. PRL-u od dziecka więc nienawidzi. Uczy się za to świetnie. W liceum jest olimpijczykiem z historii. Na studia dostaje się bez egzaminów.

Opolską WSP nazywano w mieście „czerwoną Sorboną”. Tu dyplomy zdobywała partyjna nomenklatura. Uniwersytet Wrocławski jest z kolei imienia Bolesława Bieruta. Darek chce zrobić przyjemność ojcu, więc wybiera jego alma mater – Uniwersytet Adama Mickiewicza w mateczniku przedwojennej endecji – Poznaniu. Po studiach wraca do Opola. Tu tymczasem postkomunistyczna WSP wchodzi w fuzję z filią kościelnego KUL-u i powstaje Uniwersytet Opolski. Dawni partyjni stają się liberałami i euroentuzjastami. Ratajczak jest zawiedziony, ale chce pisać doktorat i zatrudnia się na uczelni.

Jego promotorem zostaje prof. Stanisław Nicieja, wieloletni rektor uczelni. Dawniej historyk ruchu robotniczego i redaktor partyjnego pisma „Z pola walki”, po transformacji przerzucił się na kwestie „kresowe” i „lwowskie orlęta”. Robi Ratajczaka swoim asystentem. Uczy on historii najnowszej i opiekuje się kołem studenckim. Omawia tam ulubione tematy dzisiejszej prawicy: NSZ, Katyń, „wyklęci”. Pracę doktorską pisze o procesach politycznych w czasach stalinizmu. Nie kryje na uczelni nacjonalistycznych poglądów. Katolicko-narodowe ZChN jest dla niego stanowczo za łagodne.

W wyborach 1991 r. ubiega się bezskutecznie o mandat poselski z ramienia Stronnictwa Narodowego „Ojczyzna” i zasiada w jego władzach. Świetnie zna angielski. Zbigniew Górniak, opolski dziennikarz, wspomina: „Z kolegą napisaliśmy żartobliwy tekst: dziesięć najbardziej obiecujących karier. W tej dziesiątce umieściliśmy Ratajczaka”. Jego losy miały się jednak potoczyć zupełnie inaczej.

Holokaust: rewizja nadzwyczajna Równia pochyła zaczyna się jesienią 1997 r. Kolega pożycza mu kilka numerów „Stańczyka”. To kwartalnik redagowany przez wrocławskiego monarchistę Tomasza Gabisia, który m.in. publikuje tam w częściach swój esej – Religia Holokaustu. Oskarża w nim Żydów o używanie pamięci o Zagładzie do osiągania doraźnych celów politycznych i uczynienie z Shoah kultu. To jedna z głównych tez rewizjonistów Holokaustu, którym zresztą Gabiś poświęca kolejny numer swojego pisma.

Teksty wrocławianina to zręczna żonglerka cytatami, w których mieszają się więzień Auschwitz pisarz Primo Levi i naczelny angielski neonazista Colin Jordan, neofaszystowski miesięcznik „Szczerbiec” i liberalna „Gazeta Wyborcza”, co sprytnie zdejmuje z autora odpowiedzialność, skoro przecież głównie cytuje. Ratajczak po lekturze postanawia pójść w ślady kolegi. W 1999 r. własnym sumptem wydaje w 320 egzemplarzach zbiorek swoich tekstów, opatrując go nazwą: „Tematy niebezpieczne”. Jest przekonany, że to początek wielkiej debaty. Dopiero z czasem przyzna, że opublikowanie tej broszury to najgorsza decyzja w jego życiu.

Książeczkę rozdaje kolegom, można ją też kupić w uczelnianym kiosku. Opisuje ona świat przesiąknięty żydowskimi i masońskimi spiskami. Zdaniem Ratajczaka Hitler rozpoczął Holokaust w wyniku Slebsthass, czyli nienawiści do siebie samego, był bowiem wnukiem żydowskiego barona Frankerbergera. Elity III Rzeszy, w tym wydawca nazistowskiego „Stürmera” Julius Streicher, Joseph Goebbels, Hans Frank, Reinhard Heydrich, Adolf Eichmann czy Alfred Rosenberg, to również Żydzi. Opolanin powątpiewa w istnienie komór gazowych, a gaz cyklon B używany do mordowania więźniów nazistowskich obozów określa jako środek dezynfekcyjny.

Obficie powołuje się na znanych negacjonistów Shoah, takich jak Paul Rassinier, Robert Faurisson, David Irving czy Ernst Zündel, pamięć o Holokauście nazywa religią i propagandą, które mają cenzurować wolnomyślicieli, a współczesny Izrael to jego zdaniem III Rzesza à rebours. Drugą destrukcyjną siłą są zdaniem Ratajczaka masoni. Nienawidzą oni Kościoła katolickiego, wartości chrześcijańskich, łącząc w sobie gnozę, okultyzm, satanizm, neopogaństwo, new age, protestantyzm i judaizm.

Dowodami zaś na to mają być niepoparte przypisami cytaty z „żydowskiego wykładowcy”, „żydowskiego dziennikarza”, „naczelnego rabina”, okraszone dodatkowo homofobią, pochwałami dyktatora Chile Augusto Pinocheta i apartheidu. Niewiele to się w sumie różni od tez takiego Stanisława Michalkiewicza czy Grzegorza Brauna. Był jednak rok 1999. A 18 grudnia 1998 r. uchwalono ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej, w której znajdował się art. 55.

Tomasz Wołek: Jak Żyd stawał się wrogiem

Trzy posiłki dziennie w KL Auschwitz Książka dostaje się na biurko dyrektora Muzeum KL Auschwitz Jerzego Wróblewskiego. Ten zaś pisze list otwarty do władz uczelni, który przedrukowuje „Gazeta Wyborcza”. Oskarża w nim Ratajczaka o wypaczanie faktów, brak wiedzy historycznej i uznaje, że nie powinien pracować na publicznej uczelni. Wybucha burza. Krytykują w mediach Ratajczaka Władysław Bartoszewski, szef Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu prof. Witold Kulesza i rzecznik prasowy ambasady Izraela Michał Sobelman. Władze uniwersytetu są przerażone. „Dostawałem listy doktorów honoris causa uczelni, że oddadzą tytuły w proteście”, wspomina Nicieja. Ministerstwo Edukacji Narodowej nieformalnie groziło wycofaniem dotacji.

Odzywa się też chór obrońców. Ratajczaka wspierają postpaxowska „Myśl Polska”, „Nasz Dziennik” i korwinistyczny „Najwyższy Czas!”. Rafał Ziemkiewicz na łamach „Gazety Polskiej” pisze o „Tematach niebezpiecznych”: „praca historyka ma mieć sens, musi on mieć prawo stawiania rozmaitych tez… i ich weryfikowania”. Bronią go radiomaryjni profesorowie Mirosław Dakowski, Rafał Broda, Peter Raina i Ryszard Bender. Dwaj ostatni zapraszają go na antenę rozgłośni Tadeusza Rydzyka. Tam Bender przekonuje, że w KL Auschwitz były trzy posiłki dziennie, a chorzy dostawali delikatną zupę, mleko i biały chleb, zaś Raina oświadcza, że Polska powinna być dumna z takich historyków jak Ratajczak. W USA powstaje „KOR”, czyli Komitet Obrony Ratajczaka, wsparł go też lider Kongresu Polonii Amerykańskiej Edward Moskal.

Ratajczak zostaje w międzyczasie oskarżony o to, że „publicznie i wbrew faktom zaprzeczał zbrodniom nazistowskim popełnionym w okresie II wojny światowej na osobach narodowości żydowskiej”, za co grożą trzy lata więzienia. Przed sądem zeznaje pracownica księgarni. Ratajczak przyniósł do niej pięć egzemplarzy książki. Dwa z nich kupili studenci, trzy opolska prokuratura. Wyrok w pierwszej instancji: umorzenie.

Po wyroku gratulują mu na sali sądowej znani antysemici – Kazimierz Świtoń i Leszek Bubel. Ten ostatni wydaje tuż po wyroku ponownie „Tematy niebezpieczne” – tym razem już w nakładzie 30 tys. egzemplarzy. W drugiej instancji Ratajczak zostaje skazany. Sąd jednak odstępuje od wymierzenia kary ze względu na niski stopień szkodliwości społecznej czynu i warunkowo umarza postępowanie na okres jednego roku. Ratajczak musi zapłacić 300 zł na rzecz domu dziecka w Tarnowie Opolskim oraz koszty sądowe – 82 zł.

Doktor szur Jednocześnie Ratajczak zostaje zwolniony z uniwersytetu. Resort edukacji zakazuje mu wykonywania zawodu nauczyciela przez trzy lata. Już wie, że szybko nie wróci na uczelnię. Polonijne wydawnictwo „Miecz i Pług” wydaje mu wówczas kolejną książkę – „Tematy jeszcze bardziej niebezpieczne”. Tu już historyk zupełnie popuszcza sobie cugli. Mamy tam całe „Stürmerowe” bingo: prawowitymi dziedzicami Starego Testamentu są chrześcijanie, natomiast Żydzi są odszczepieńcami, bo wybrali „wściekle antychrześcijański Talmud”,

  • @TadeuszOP
    link
    12 years ago

    do tego są z pochodzenia nie biblijnym „narodem wybranym”, a tureckimi Chazarami, z zamiłowania handlarzami chrześcijańskich niewolników. Rewolucja francuska to wynik knowań Żydów, masonerii i iluminatów. Bolszewicka z kolei – spisku globalistów, Żydów i Niemców.

    II wojnę światową wywołali demokratyczno-liberalni, kolaborujący z Sowietami „krzyżowcy”, w tym amerykańsko-europejskie elity żydowskie, a III Rzesza i jej sojusznicy nie mieli żadnych szans na zwycięstwo. Waffen SS było w porządku, bo walczyło z komunizmem. Pogrom kielecki? Mistyfikacja rodem z Hollywood. Unia Europejska to narzędzie w rękach Niemiec, a Kongres, Senat, Biały Dom, siły zbrojne, mass media oraz uniwersytety w USA podporządkowane są interesom Izraela i żydowskiego lobby – „tej prawdziwej politycznej, finansowej i medialnej megaośmiornicy”. Rządzą nami „deprawatorscy planiści New Word Order”, feminazistki, homosie, „uśmiechnięci postmasoni, wyznawcy new age, wielbiciele jogi tantrycznej i filozofii zen”, a co bardziej postępowi biskupi i księża to piąta kolumna herezji, żydostwa i masonerii.

    W 2002 r. Ratajczak ma kandydować na radnego Opola z listy Ligi Polskich Rodzin. Lider LPR na Opolszczyźnie Jerzy Czerwiński, dziś senator PiS, nie widzi w tym nic niestosownego: „Jest to postać bardzo wyrazista” – deklaruje. Ratajczak twierdzi, że miał nawet propozycję, by kandydować na prezydenta miasta. Ostatecznie nie kandyduje – lista LPR wskutek wewnętrznych podziałów się rozpada.

    W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 r. zostaje kandydatem Ogólnopolskiego Komitetu Obywatelskiego „OKO”. To lista zrzeszająca mikropartie z prawa i lewa pod wodzą byłych grunwaldowców (komunistów-nacjonalistów) i Stana Tymińskiego. Zdobywa 305 głosów. OKO w skali kraju: 0,58 proc. Pisze do skrajnie prawicowych pism: „Opcja na prawo” i „Najwyższy czas!”. Jeździ ze spotkaniami po salkach katechetycznych. Bender zaprasza go z wykładem na KUL.

    Twierdzi, że dalej jest naukowcem, tyle że niezależnym. Nie chce przyznać się do błędu. Planuje publikacje nowych książek: „Historia Szkocji”, „Struktura masonerii”, „Duchowi inspiratorzy nazizmu” i „Źródła finansowania rewolucji bolszewickiej”. Wydaje „Inkwizycję po polsku”, w której opisuje swoje procesy na uczelni i przed sądem. Peter Raina, autor wstępu, twierdzi, że lobby żydowskie toczy ostrą kampanię przeciwko „jednemu z najzdolniejszych polskich historyków". Krok po kroku Ratajczak stacza się w biedę.

    Historyk stróż Nie chce wyjechać z Opola. Zatrudnia się jako stróż w hurtowni alkoholi. W pracy pisze i czyta. Teren objeżdża rowerem. Nikt nie chce go w mieście zatrudnić zgodnie z kwalifikacjami. Odmawia ratusz, lokalna gazeta i zarząd regionu „Solidarności”. Ksiądz Henryk Jankowski, Bender i Rydzyk, którzy obiecywali pomoc, przestają się odzywać. Dawni koledzy nie chcą z nim rozmawiać. Finansowo pomaga mu 80-letni ojciec. Z desperacji pisze do przyjaciela syna z liceum Grzegorza Schetyny. Także bez rezultatu. Kiedy kończy się okres zakazu nauczania, Ratajczak wysyła kilkadziesiąt podań o pracę: do opolskich szkół, na uniwersytet, na uczelnie w Częstochowie i Warszawie. Nikt go nie chce zatrudnić. W desperacji wyjeżdża „na zmywak” do Anglii. Nie aklimatyzuje się, po pięciu tygodniach wraca i rejestruje się jako bezrobotny.

    Krok po kroku rozpada się jego małżeństwo. Ratajczak prawie nie zarabia, coraz więcej pije. Po siedmiu latach od wybuchu skandalu jego żona występuje o rozwód i wyprowadza się z dziećmi. Sąd zasądza alimenty, których historyk nie płaci. Mówi, że nie ma z czego, dług rośnie. Grozi mu komornicza licytacja mieszkania i eksmisja. Już wie, że przegrał.

    „Te moje »Tematy niebezpieczne« były zbiorem dość kiepskich esejów. Pisałem je na kolanie. OK – powiem wprost: chciałem wydać książkę, która wywołałaby dyskusję, stąd w niej pewne przegięcia. Bo jak inaczej spowodować reakcję, niż przesadzając? Ale nigdy nie przypuszczałem, że może ona wywołać aż takie skutki” – opowiada w 2006 r. „Jestem zrozpaczony. Chciałbym odwrócić czas, gdy pisałem to jedno zdanie w książce. Ale to niemożliwe” – mówi o sobie. „Nie mam przyjaciół, kolegów, jestem sam”.

    Śmierć pod centrum handlowym Pogłębia się jego choroba alkoholowa. Już wcześniej, jeszcze przed aferą, zdarzało mu się „pod wpływem” prowadzić zajęcia czy brać udział w publicznych dyskusjach. To, że wcześniej uniknął zwolnienia, zawdzięczał wstawiennictwu matki u rektora. Po procesie i zwolnieniu było już tylko gorzej. Kiedy Karbowiak, wówczas już wiceprezydent Opola, umawia go na spotkanie w sprawie pracy – a to w IPN, a to w nowej opolskiej uczelni – Ratajczak za każdym razem przychodzi pijany.

    Dorywczo pracuje fizycznie w Holandii i Norwegii. Bardzo chudnie. Rzuca się w oczy brak przedniego zęba. Pije w piwnicy. Sąsiedzi wielokrotnie znajdują go pijanego do nieprzytomności. Boją się, że kiedyś zapomni wyłączyć kuchenkę i budynek wyleci w powietrze. Dług z alimentów narasta do tego stopnia, że wkracza komornik. Mieszkanie zostaje zlicytowane. Ratajczak wprowadza się do ojca. Kłócą się.

    W styczniu 2010 r. kupuje samochód – granatowe Renault Kangoo. Kiedy jest cieplej, pomieszkuje w samochodzie. Trzyma tam swoje zdjęcia, dyplomy, pamiątki. Twierdzi, że już niedługo jedzie do pracy. Jednym mówi, że do Szwecji, innym, że do Belgii, kolejnym, że do Holandii. Ma się odkuć, tłumaczy.

    Żegna się z ojcem. Jedzie do centrum handlowego „Karolinka”. 11 czerwca 2010 r. w zaparkowanym tam samochodzie policja znajduje jego ciało. Jest w zaawansowanym rozkładzie. Biegli na podstawie oględzin wykluczają udział osób trzecich. Uznają, że przyczyną śmierci było ostre zatrucie alkoholowe.

    Pochowano go na cmentarzu komunalnym w Opolu. Mszę odprawił jezuita z Xaverianum. Piosenkę o nim nagrał Leszek Bubel. I wszyscy z ulgą – i wrogowie, i przyjaciele – o Dariuszu Ratajczaku zapomnieli.

    Prawie wszyscy, bo Ratajczak doczekał się ucznia: Tomasza Greniucha, założyciela nowej, powojennej inkarnacji ONR. Ale o tym w kolejnych tekstach z serii.

    To pierwszy odcinek cyklu „Nacjonalistyczne Opole, Kowalski i Jaki”. Następny odcinek – jutro na Polityka.pl. Komentarz „Co się dzieje pod świętą górą” – tutaj.

    Przemysław Witkowski Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych. Dziennikarz, publicysta i poeta, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, nauczyciel akademicki.