Zaczęło się prawie dwie dekady temu. Tak jak w całej Polsce w Opolu rządy SLD kończą się z hukiem. Zmiata go afera korupcyjna, która pozwala zaistnieć „młodym konserwatystom”. A wraz z nimi ośmiornicy, która oplecie Opolszczyznę.

„Odc. 1. Ratajczak, czyli rewizja Holokaustu” „Odc. 2. Co się dzieje pod świętą górą” „Odc. 3. Od skrajnych partyjek do muzeum »wyklętych«”

Wysokie bezrobocie, 40-proc. inflacja, rolnicze blokady, strajki, prawie 30 partii w Sejmie – trudno się dziwić, że postkomuniści wygrywają na początku lat 90. wybory w całej Polsce. Po jednej kadencji dawnego opozycjonisty Jacka Kucharzewskiego także opolski ratusz przejmie SdRP. Liderem partii w Opolu jest poseł Jerzy Szteliga, a nowym prezydentem Leszek Pogan.

Dawne ma się dobrze Obaj ledwie 40-letni, ale z partyjnych rodzin. Matka Szteligi była w PRL posłanką, a ojciec Pogana pracował w komitecie wojewódzkim partii. W porównaniu z chaosem rządów postsolidarnościowców – wzór profesjonalizmu. Powstaje nowa obwodnica z mostem przez Odrę, pierwszy hipermarket i uniwersytet, remontowany jest rynek i główny deptak miasta, ul. Krakowska. Rok 1998 przynosi kolejne zwycięstwo postkomunistom. Przewodniczącym Rady Miasta znów zostaje eseldowiec: prof. Stanisław Dolata. SLD i mniejszość niemiecka przewodzą walce o zachowanie województwa podczas reformy administracyjnej kraju.

Miała być zmiana, ale widać, że dawne ma się dobrze. Byli partyjni dominują na uczelni i w urzędach, a często i w biznesie. Dawni radykałowie są zawiedzeni. Władza jednak korumpuje, a władza absolutna korumpuje absolutnie. Jeszcze pod koniec pierwszej kadencji zarząd miasta powołuje spółkę Dobre Domy Opole, która ma wybudować tzw. Osiedle Kolorowe. Miasto daje grunt, a – jak się okazuje – zarobić mają na tym krewni i znajomi lokalnych polityków, m.in. córka skarbnika miejskiego oraz syn naczelnika wydziału architektury. W lokalnej prasie padają wobec eseldowców oskarżenia o przyjmowanie łapówek. Pieniądze mieli brać za korzystne rozstrzygnięcia przetargów, koncesje na sprzedaż alkoholu, zgodę na dzierżawę lokali, przyspieszenie formalności urzędniczych, „przychylność na przyszłość”. I używać ich na kampanię wyborczą.

Afera sięga szczytów opolskiej władzy. Pieniądze mają przyjmować Dolata i Pogan, radni i wiceprezydenci. Oskarżony jest także poseł Szteliga. Zaczynają się procesy i sypią się wyroki. Pięć lat, trzy, cztery. Do więzienia trafiają urzędnicy, najemcy pubów, biznesmeni. Pierwszy artykuł o aferze ukazuje się w czasie kampanii samorządowej 2002 i ma miażdżący wpływ na wynik SLD w Opolu. Wygrywa wspólny komitet PO i PiS startujący pod szyldem KWW Ryszarda Zembaczyńskiego, a ten ostatni zostaje prezydentem. SLD dodatkowo pogrąża afera łapówkarska przy ubezpieczaniu Elektrowni Opole. Skazani zostają w tej sprawie opolska posłanka lewicy i wiceministra kultury Aleksandra Jakubowska, jej mąż Maciej, dyrektorzy elektrowni i PZU. Z potęgi opolskiego SLD nie zostaje praktycznie nic. Władzę przejmują tam krok po kroku „młodzi konserwatyści”.

Mistrz i uczeń Mniej więcej w tym okresie Arkadiusz Karbowiak i Janusz Kowalski wraz z kolegami na gruzach AWS zaczynają budować w Opolu swoje stowarzyszenia – najpierw Klub Myśli Konserwatywnej im. Cata-Mackiewicza (1998) i gazetę „Pro Publico Bono” (1999), a już po wybuchu afery najważniejsze – „Stop Korupcji”. Ten pierwszy robi za mentora, drugi jest uczniem, który przerośnie nauczyciela.

Kowalski przygodę z polityką zaczyna jako 17-latek w 1995 r. w młodzieżówce Unii Wolności: Młodych Demokratach. Z dumą podkreśla wówczas, że jest synem chrześniaka przedwojennego marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Tak jak wcześniej Karbowiak żongluje partyjnymi legitymacjami. Po romansie z unitami wstępuje do jednej z młodzieżówek AWS, Młodych Konserwatystów, współpracuje z grupą zetchaenowców, z późniejszym senatorem PiS Jarosławem Chmielewskim na czele, kontrolującą opolski oddział Poczty Polskiej. Jednocześnie poznaje aktywistów Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Poznani tam Tomasze Strzałkowski i Kwiatek wraz z Karbowiakiem stanowić będą jego najbliższą gwardię. Z czasem doszlusuje do nich Patryk Jaki.

Kowalski, podobnie jak Karbowiak, działa od 1998 r. w SKL i jest uznawany za człowieka Jana Marii Rokity. Mimo to po rozłamie w partii trafia nie do PO, a do Przymierza Prawicy. Być może decyduje fakt, że tam zaczyna karierę już od stanowiska prezesa zarządu wojewódzkiego. Jego partia wchodzi w sojusz z PiS, jednak z lokalnym liderem partii Kaczyńskiego Andrzejem Diakonowem stosunki są na noże. Młody wilczek podważa autorytet starszego kolegi, wypomina mu dawne członkostwo w PZPR i to, że nie jest opolaninem.

Ostatecznie Kowalski trafia w 2001 r. na listę wyborczą tylko dlatego, że Karbowiak oddaje mu miejsce. Mimo że ostatecznie nie zdobywa mandatu, to z drugiej pozycji prawie wyprzedza Diakonowa, a po zjednoczeniu partii zostaje w Opolu wiceprzewodniczącym PiS, co tylko zaostrza konflikt.

Wojna na wszystkich frontach Na początku października 2002 r. wybucha afera „Dobrych Domów”. SLD przegrywa wybory w mieście. Opolska scena polityczna przechodzi trzęsienie ziemi. Jak mówił towarzysz Mao: „zapanował chaos – sytuacja jest idealna”. Kampanię Kowalski opiera na totalnej krytyce SLD. Reaguje niemal na każdą publikację o korupcji. Organizuje konferencje prasowe, punktuje nieudane inwestycje. Kreuje się na głównego autora wykrycia afery.

Ludzie to kupują, Kowalski ma trzeci wynik do rady miasta. Wygrywa koalicja PO-PiS i jej kandydat Zembaczyński. Do miejskiej rady trafia Kwiatek, Strzałkowski zostaje radnym powiatu, a Karbowiak wiceprezydentem. Jednocześnie lokalny PiS praktycznie pęka. Po jednej stronie staje grupa Kowalskiego, po drugiej Diakonow i kierownik jego biura, dawny kurator oświaty i działacz RS AWS Sławomir Kłosowski. Sprawa sięga komitetu politycznego PiS.

„Kowalski to osoba niezwykle konfliktowa i impulsywna, a my chcemy, żeby PiS był partią ludzi w miarę kulturalnych” – mówi o nim ówczesny lider partii Lech Kaczyński. „Kowalskiego można postawić za wzór polityka bezinteresownego i ideowego – w najczystszym tego słowa znaczeniu” – broni go były prezes TVP Wiesław Walendziak. Ostatecznie zarząd główny PiS rozwiązuje opolski oddział partii i tym sposobem Diakonow pozbywa się Kowalskiego, bo do momentalnie sformowanego nowego oddziału już go nie przyjmie.

Grupa Kowalskiego Kowalski zakłada więc w styczniu 2003 r. własną organizację – Stowarzyszenie „Stop Korupcji”. Chce zdyskontować miejską aferę łapówkarską na wybory w 2005 r. Ogłasza listę opolskich esbeków, robi kontrole w urzędach, kreuje się na miejscowego szeryfa. Dryfującemu środowisku pomocną dłoń podaje w 2005 r. dawny mentor z SKL Jan Maria Rokita i wciąga ich do PO. Chce dla Kowalskiego pierwszego miejsca na opolskiej liście do Sejmu i reklamuje go w jego spocie jako tego, który wykrył i odsunął od władzy „skorumpowaną mafię w Opolu”. Grzegorz Schetyna zrzuca jednak Kowalskiego, jako piątą kolumnę PiS, na ostatnią pozycję i nie udaje mu się zostać posłem.

Ciągle liczy się jednak w partyjnej grze. Kiedy ogłaszane są wyniki, w jego osobistym sztabie jest więcej osób niż w sztabie wyborczym PO – a w tym wiceprezydent, rzecznik prezydenta, senator, radni. Szybko zostaje szefem PO w Opolu. Prezydent Zembaczyński obiecuje mu wiceprezydenturę i wspiera w konflikcie z Leszkiem Korzeniowskim, szefem PO w regionie. Tak jak Diakonowowi wypomina mu członkostwo w PZPR i atakuje na zjeździe.

Jego grupa okazuje się zbyt słaba i uprzedzając wyrzucenie, sam odchodzi z Platformy. Mimo to po wyborach samorządowych 2006 aż dziewięciu z 13 radnych PO to ludzie Kowalskiego. Wbrew woli Zembaczyńskiego wysuwają kandydaturę Kwiatka na funkcję przewodniczącego rady miasta, odrzucają swojego kolegę z PO Arkadiusza Wiśniewskiego, aby ostatecznie wyjść z Platformy i założyć własny klub „Stop Korupcji”. Chaos w radzie jest już zupełny. W pewnym momencie działają dwa kluby PO, a po kilku miesiącach jeden z nich staje się klubem PiS.

W efekcie Kowalski, skłócony już i z lokalnym PO, i z lokalnym PiS, wyjeżdża z miasta i dzięki ówczesnemu posłowi PiS Przemysławowi Wiplerowi odnajduje się w zespole ds. dywersyfikacji dostaw nośników energii wiceministra gospodarki Piotra Naimskiego. Na miejscu pozostaje jednak jego wierny druh i następca – Patryk Jaki.

Patryk from the blok Dziewięć lat młodszy od Kowalskiego Patryk Jaki wychował się na blokach osiedla Dambonia, ale wbrew snutej przez niego samego legendzie nie wywodzi się z nizin społecznych. Jego ojciec Ireneusz był doradcą prezydenta Zembaczyńskiego. Mały Patryk uczy się jednak tak sobie, na dodatek ma problemy z zachowaniem.

Prawdziwą miłością jest dla niego Odra Opole. W tym zdominowanym przez neofaszystów klubie podaje piłki na meczach seniorów, jest trampkarzem, młodzikiem i juniorem. Po latach „spłaci” dług, załatwiając klubowi bogatego publicznego sponsora – Grupę Azoty, dzięki czemu drużyna awansuje w końcu do pierwszej ligi. „Umowa z Azotami to mój najważniejszy gol” – powie wówczas.

W 2003 r., jako 18-latek, wstępuje do młodzieżówki PiS w Opolu, którą kieruje Robert Pietryszyn, nadal prawa ręka Adama Hoffmana, wówczas rzecznika PiS, dziś lidera grupy biznesowo-politycznej nazywanej przez media „układem wrocławskim”. Organizują demonstracje i happeningi przeciwko opolskiemu SLD. To okres burzy medialnej wokół afery „Dobrych Domów”. Szybko wpada więc w oko Kowalskiemu. W maju 2004 r. Jaki organizuje protest opolskich maturzystów, którym powtórzono egzamin po wycieku pytań z kuratorium. Ściąga pod urząd wojewódzki 5 tys. uczniów. Po maturze wyjeżdża do Wrocławia, tam pracuje jako specjalista ds. marketingu w Międzynarodowej Wyższej Szkole Logistyki i Transportu i studiuje zaocznie politologię na uniwersytecie.

Pozostaje wierny Kowalskiemu. I kiedy ten zarządza: „wstępujemy do Platformy”, Jaki rzuca w 2005 r. pisowską legitymację. Na opolskim rynku wraz z kolegami organizuje happening obśmiewający tworzenie przez PiS komisji śledczych.

  • @TadeuszOP
    link
    12 years ago

    Zachęca opolan do poparcia wniosku o powołanie komisji ds. przedłużającej się zimy, która nie chce odejść. W 2006 r. zostaje z listy PO najmłodszym w dziejach miasta radnym. Ma 21 lat.

    Kowalski przegrywa jednak walkę o liderowanie lokalnej Platformie i Jaki odchodzi razem z nim z PO. To klub kierowany przez Jakiego staje się na jakiś czas drugim klubem PO w radzie miasta, a potem zmienia szyld na PiS. Po wyjeździe z miasta Kowalskiego Jaki zostaje także liderem Młodych Konserwatystów, wiceprezesem Stowarzyszenia „Stop Korupcji” oraz członkiem klubu „Gazety Polskiej”. Pracuje w gabinecie politycznym pisowskiego wojewody, jest asystentem posła Kłosowskiego, a później eurodeputowanego PiS Ryszarda Legutki. Dzięki polityce poznaje też żonę: Annę Kuszkiewicz, przewodniczącą Młodzieżowej Rady Miasta.

    Solidarna Polska oparta na wartościach Po rozstaniu z Platformą bez ustanku atakuje prezydenta Zembaczyńskiego. Ten grozi, że jeśli Jaki nie przestanie, zwolni jego ojca Ireneusza, swojego wieloletniego asystenta. Ostatecznie Jaki senior traci pracę, a rodzina główne źródło dochodu – pensję ojca. Patryk postanawia więc zostać posłem. Ma jednak tylko 26 lat i sporo starszych kolegów w partii. Lider opolskiego PiS Kłosowski daje mu 12. miejsce na liście, praktycznie bez szans na mandat. Jaki interweniuje za jego plecami u Ziobry i centrala przesuwa go na ósme. Kłosowski jest wściekły. Jaki wie, że to może być jego ostatnia kampania w partii.

    Klei plakaty w niedozwolonych miejscach. Sprowadza do Opola polityków PiS związanych z frakcją Ziobry. Jego ulotki są wszędzie, nawet w kościołach. Wprost przypominają informator parafialny. Mają zdjęcie papieża, fragmenty Biblii i przypomnienia o odmawianiu różańca. A na każdej ze stron hasło: „Patryk Jaki – polityka oparta na wartościach chrześcijańskich”. Kandydat obiecuje: objęcie pełną ochroną ludzkiego życia, wzmocnienie wartości rodziny (opartej na małżeństwie kobiety i mężczyzny), obronę religii i Kościoła, walkę z postępującą laicyzacją życia.

    Ostrzega przed usuwaniem krzyża z przestrzeni publicznej i „akceptacją dla Złego”, chce znieść opłaty za przejazd autostradą i „odebrać mniejszości niemieckiej przywileje”. Otrzymuje prawie 9 tys. głosów i zostaje posłem, ale nie zasiądzie w ławach PiS. Po nieudanym rokoszu przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu polityczny protektor Jakiego Zbigniew Ziobro zostaje wyrzucony z partii. On i jego ludzie zakładają nowe ugrupowanie – Solidarna Polska, a opolski poseł debiutant zostaje rzecznikiem klubu i partii, zasiada też w jej zarządzie.

    Ziobryści są jednak zaskoczeni tą znienacka uzyskaną „niezależnością”. Nie spodziewali się aż tak drastycznych kroków ze strony Kaczyńskiego. Zaczynają się rozglądać za nowymi sojuszami, które pozwoliłyby im okrzepnąć. Tymczasem na prawo od nich od kilku lat działają aktywnie nacjonaliści. Szczególnie widać ich w macierzystym okręgu Jakiego – Opolu. Tam znają się i współpracują już dawno.

    Sojusznicy po prawej stronie Łączą ich spotkania organizowane w jezuickim ośrodku Xaverianum. Razem tworzą też „Niezależną Gazetę Obywatelską”. Kieruje nią prawa ręka Kowalskiego Tomasz Kwiatek. Wicenaczelnym jest Tomasz Greniuch z ONR. Razem prowadzą także „Stop Korupcji”. I podobnie jak w „NGO” – kieruje Kwiatek, Greniuch jest wiceliderem. Na łamach „NGO” znaleźć można Karbowiaka, Kowalskiego i Strzałkowskiego, piszą tam też oenerowcy Michał Sibiński, Jarosław Kubaczkowski, Krzysztof Marcinkiewicz, Tomasz Witczak i ich patron, późniejszy senator PiS Jerzy Czerwiński.

    Razem organizują też spotkania z prawicowymi politykami w restauracji „Napoli”. Współorganizują marsze za zaostrzeniem prawa aborcyjnego i domagające się rozszerzenia koncesji dla telewizji Trwam. Z nacjonalistami tworzą też Opolski Komitet Honorowy Marszu Niepodległości. Jakiemu i jego ludziom – Ociepie, Strzałkowskiemu i Kwiatkowi – tu znów towarzyszy Greniuch. Opolski poseł wchodzi też do komitetu honorowego ogólnopolskiego Marszu Niepodległości.

    Te bliskie kontakty obrazuje treść wewnętrznego forum ONR, która w 2014 r. wyciekła do sieci. W razie kłopotów z policją na Marszu Niepodległości oenerowcy sugerują sobie tam dzwonienie do znajomego posła. Padają dwa nazwiska: Stanisław Pięta i „nasz czarny koń” Patryk Jaki. Dodają też, że podpisał on tzw. kontrakt narodowy, czyli poparcie dla zupełnego zakazu aborcji, dążenie do wyjścia z UE, upowszechnienia dostępu do broni czy „zachowania kulturowej oraz etnicznej spoistości Narodu”.

    Oenerowcy są do tego stopnia zbratani z Jakim, że w 2012 r. mają dorobione klucze do jego biura poselskiego na ul. Damrota i organizują tam spotkania swojej brygady. To tam przygotowują benzynę i kukłę Tuska do spalenia na manifestację przeciwko ACTA. Koledzy z Solidarnej Polski załatwiają flagi UE i PO do spalenia. Ochronę demonstracji i oprawę z rac zapewniają chuligani Odry Opole. Między podmiotami – pełna harmonia.

    Z czasem zmieniają miejsce spotkań na siedzibę „Stop Korupcji”. Tam też mają dorobione własne klucze. Czują się jak w domu. Pomagają w remoncie pomieszczeń i dekorują je ulubioną symboliką. „Wezmę też dużą Falangę i celtyka [krzyż celtycki – red.] na ścianę”, pisze oenerowiec Kubaczkowski do kolegów. Tam trzymają spreje, których używają do malowania napisów w mieście. Tu planują demonstracje dla uczczenia zmarłego mistrza Greniucha, antysemity i rewizjonisty Holokaustu Dariusza Ratajczaka.

    Skąd jednak w Opolu wzięli się oenerowcy? Jakie głosili poglądy? Kto pomógł ich wypromować? I jakie były dalsze losy Tomasza Greniucha? O tym w następnym tekście z serii.

    Przemysław Witkowski Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych. Dziennikarz, publicysta i poeta, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, nauczyciel akademicki.