Znajoma odkryła, że mieszka w patodeweloperce. Sądziła, że umie ją rozpoznać, bo artykułów o mieszkaniowych absurdach jest obecnie mnóstwo. Aż tu na jednej z grup zbierających patodeweloperkowe przykłady znalazła mieszkanie niemal identyczne jak to, które wynajmuje.
Na przykład w Wiedniu, który od przeszło stu lat realizuje jedną z najbardziej ambitnych polityk mieszkaniowych w Europie. Każda inwestycja, na którą ma zostać wydane pozwolenie, jest wyłaniana w ramach czterofilarowego konkursu. Zgodę na budowę dostaje ten, kto przedstawi projekt o największych walorach architektonicznych, społecznych, ekonomicznych i ekologicznych. I on nie może sobie tego projektu wymienić na inny. To jest kwestia zupełnie odmiennej kultury budowania.
W Polsce o taką kulturę budowania walczymy. Bo wtedy relacje są inne, deweloper jest na innej pozycji. Wie, że musi się dogadać z miastem, bo inaczej po prostu pozwolenia na budowę nie dostanie. A u nas jeszcze w wielu miejscowościach pokutuje przekonanie, że jak my się nie zgodzimy na warunki dewelopera, to on pójdzie i wybuduje gdzie indziej.
no tak, dokładnie. z drugiej strony, no chuj, nie da się zacząć tego zmieniać dopóki całe społeczeństwo nie zacznie być edukowane, jakie konsekwencje dla środowiska i ludzi ma taka samowolka budowlana