<p>Wbrew publicznym komentarzom policji Lisa-Maria Kellermayr nie szukała rozgłosu - jako lekarka do czasu pandemii w ogóle nie udzielała się publicznie, później - skupiła się na walce z pandemią, ratując chorych czy zachęcając ludzi do szczepień, a w 2021 roku publicznie opowiadała o swoich doświadczeniach z chorymi na COVID i krytykowała sposób zarządzania pandemią. I chociaż jej postawa od początku spotkała się z groźbami czy innymi nienawistnymi komentarzami, przyjmowała je zwykle z obojętnością czy humorem. Zmieniło się to w 2021 roku.</p> <p>16 listopada 2021 roku przeciwnicy szczepień demonstrowali przed szpitalem w Wels-Grieskirchen. Kellermayr opublikowała na twitterze video z tych protestów wspominając, że blokują zarówno główne wejście do szpitala, jak i awaryjne wyjście ratunkowe Czerwonego Krzyża. W odpowiedzi ukazał się tweet policji oskarżający lekarkę o “fałszywe zgłoszenie” - bo chociaż wspomniane wyjścia rzeczywiście zostały zablokowane, pracownicy szpitala mogli w tym czasie korzystać z innych wyjść. Wymiana zdań między lekarką a policją szybko rozchodzi się w grupach na telegramie, gdzie pod adresem kobiety pojawiają się nienawistne komentarze. Lekarka, z obawy przed nimi kasuje swój tweet i o to samo prosi policję, jednak policja nie reaguje </p> <p>Od tego dnia lekarka jest pozostawiona sama sobie, a zwolennicy teorii spiskowych atakują ją nie tylko w internecie, ale także w gabinecie. Lisa zgłasza pacjentów, którzy odwiedzają ją jedynie po to, by grozić, nagrać szkalujące ją video i rozpowszechnić je w kręgach antyszczepionkowych. Jeden z mężczyzn szczegółowo opisuje, jak będzie torturował i mordował ją i jej współpracowników w jej gabinecie. Policja nie reaguje. Z obawy o życie swoje i swoich współpracowników Kellermayr tworzy w przychodni panicroom i zatrudnia ochronę. Koszty (100 000 euro) musi pokryć samodzielnie. Ochrona kilkukrotnie odbiera pacjentom noże motylkowe.</p> <p> Austriacka policja w końcu interweniuje… ale nie broniąc lekarki, a bawiąc się w victim blaming. Sugeruje, że Kellermayr sama jest sobie winna, bo poprzez wywieranie nacisków na organy śledcze sprawia, że sprawa ma coraz większy rozgłos. Związek Lekarzy Górnej Austrii, zamiast zainterweniować w sprawie, także sugeruje po prostu zaprzestanie aktywności w mediach społecznościowych. 27 czerwca Kellermayr ogłasza, że musi tymczasowo zamknąć swoją praktykę. Pracownicy nie są w stanie już dłużej znieść takiej sytuacji, a ona sama nie jest w stanie ponosić kosztów ochrony. Mimo to groźby nie ustają: lekarka boi się nocować w swoim mieszkaniu, na zakupy wychodzi rzadko i nieregularnie.</p> <p>W ciągu tych czterech tygodni pojawia się kilka pozytywnych aspektów: niemiecki specjalista od cyberbezpieczeństwa oferuje jej pomoc i w ciągu kilku godzin znajduje ślady podejrzanych sprawców (co spotyka się z niezrozumieniem ze strony policji). Urząd Ochrony Konstytucji w końcu się z nią kontaktuje. Izba Lekarska chce ją wesprzeć w uniknięciu bankructwa i pomóc w ponownym otworzeniu praktyki. Jest już jednak za późno - część zespołu nie wróci, ma dość. “Od nikogo nie można oczekiwać pracy w takich warunkach, jakich doświadczyliśmy w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Nie mogę powiedzieć więcej niż to, że jest mi przykro” - napisała Kellermayr 13 lipca. 2 tygodnie później, 29 lipca, została znaleziona martwa w swoim gabinecie. Wykluczono udział osób trzecich. Policja Górnej Austrii wciąż odrzuca wszelką krytykę i twierdzi, że “zrobiła wszystko, co było możliwe”, zarówno w zakresie bezpieczeństwa, jak i śledztwa - mimo, że lekarka do końca nie otrzymała od nich żadnej pomocy</p>