Kolejne historie osób pokrzywdzonych przez firmę Jakuba Wilczyńskiego i przez niego samego. Link do pierwszych 3 relacji i krótkiego wprowadzenia w komentarzu.
Katarzyna: To czas na moją historię. Na początku: obiecywanie złotych gór. Dobre pieniądze, szybko umowa o pracę, darmowe wejściówki do innych lokali, zniżki na barach we wszystkich punktach należących do niego (niego z małej litery? A No tak, bo żeby napisać wielką trzeba sobie zasłużyć na szacunek). Do tego wszystko pod wielkimi hasłami tolerancji, walki o równość, pod przykrywką tęczowej flagi (nie)sprawiedliwości. Zaczęłam pracę w jednym z poznańskich lokali (na swoje nieszczęście), w których JW przebywał najczęściej. Jak tylko przekraczał próg drzwi, wszyscy stawali na rzęsach, a dookoła unosiła się atmosfera ciągłej paniki. Nie bez powodu. Z równowagi potrafiło go wyprowadzić dosłownie wszystko. Od złego koloru serwetek na stołach, po za małe utargi (bo przecież wiadomo, że to wina obsługi). W tym lokalu przepracowałam rok. Naoglądałam się spotkań mocno zakrapianych alkoholem (częściej można go było widzieć pod wpływem wszelkiego rodzaju środków odurzających, niż bez, jednak ciężko stwierdzić co było gorsze), mocno krzywdzących i mobbingujących tekstów oraz zachowań (jakbyś pokazała cycki, to miałabyś większe napiwki; jakieś klepanie po tyłku jako forma zaczepki), rzucania talerzami, szklankami czy butelkami, generalnie agresji słownej i fizycznej. Po roku czasu zostałam przeniesiona na inne miejsce (typowe zachowanie: najpierw zwolnił całą ekipę jednego miejsca, na szybko kompletował zespół, który miał mu ratować dupę). Ucieszyłam się, że będę miała mniejszą styczność z JW. Ach w jak wielkim błędzie wtedy byłam. Postawił mnie na stanowisku powiedzmy ‚zarządzającym’ i dopiero wtedy się zaczęło. Ciągle pretensje, wyrzuty, krzyki, groźby zwolnieniem z pracy (jakim zwolnieniem, skoro umowa nie istniała, o czym dowiedziałam się przy rozliczaniu PITu). Na towar trzeba było sobie samemu uzbierać lub wykładać z własnej kieszeni. Ciagle wizyty w ‚biurze’ u księgowych z żądaniem pieniędzy. Wypłaty? Albo uzbierasz sobie sama, albo nie będzie, jakoś się z tego wytłumaczysz. Czara goryczy się przelała, gdy przy wymyślaniu nowego pomysłu i nowego menu rzucił we mnie talerzem z jedzeniem. Powiedziałam, że rezygnuje, koniec, nie dźwignę więcej psychicznie. Więc co? Zakazy wstępu do wszystkich lokali, zakaz wejścia do miejsca pracy, żeby zabrać swoje rzeczy (ha! Nawet laptopa prywatnego, który robił za służbowy), stawianie ochrony w drzwiach, kiedy próbowałam odzyskać swoje rzeczy oraz ciężko zarobione pieniądze (bo przecież musiałam być na stanowisku 24h na dobę). Na wypłatę czekałam około 3 miesięcy. Oczywiście pan JW nie odbierał telefonów, w pewnym momencie zablokował nawet numer, żeby go nie nękać. Jest mi strasznie, strasznie przykro, że ktoś taki, ktoś kto nawołuje o tolerancje, szacunek i pilnowanie praw społeczności LGBT+, jest tak bardzo okrutnym i pozbawionym jakiejkolwiek empatii i szacunku potworem (nie człowiekiem, bo człowiekiem przestał być już dawno). Alkohol, narkotyki, kolesiostwo, agresja, mobbing. To są główne określenia, które można przypisać do pracodawcy jakim jest JW. I ciągły, ciągły strach. O swoją posadę, pieniądze i bezpieczeństwo. Mam nadzieję, że dosięgnie go ręka sprawiedliwości i niezmiernie cieszę się, że ludzie w końcu zaczynają mówić, i że całe przysłowiowe szambo w końcu się wylało.
Agnieszka:
"Ach, jak wszyscy to i ja opowiem o swojej krótkiej współpracy z Kubą (i tym cudownym wypłacaniem pieniędzy na czas), oraz incydencie w HAHu podczas organizowanej przeze mnie i Psychedelic Cult imprezy psytrance.
Maeva:
“Brokatowe Damy dostały hajs za swój klip nagrywany w 2019 jakieś dwa miesiące temu, czyli w sumie po trzech latach czekania, tłumaczeń, odsyłania nas, ignorowania wiadomości itd. :))) Dopiero kiedy sprawa poszła do kogoś innego niż Kuba, hajs się nagle znalazł w dwa dni 🤠Argumentem zastoju była oczywiście pandemia, ale nie oszukujmy się, wyglądało to jakby próbowano przeczekać aż sprawa się przedawni i zapomnimy jaka była między nami umowa. Te pieniądze to dla HaHu waciki, nam zdołały opłacić w 85% miks i mastering płyty. Zresztą nasza osoba frontmańska latami była przez HaH najzwyczajniej jxbana na hajs i manipulowana, z czego wciąż wychodzi do tej pory. W międzyczasie zdążyli założyć label i wydają jakąś niskiej jakości porutę, na co oczywiście też pieniądze się znajdują.
Więc ani przez sekundę nie jestem w stanie wątpić w to, że osoby pracownicze nie dostawały pieniędzy, nieważne ile akapitów szanowny pan prezes naplecie”.
Agnieszka:
“Moja przyjaciółka została bezpodstawnie zwolniona z krzykiem za rzekome picie w pracy (ona nie pije) i niekasowanie przyjaciół za alkohol (mnie nawet kasowała bez zniżki, swoją najlepsza przyjaciółkę). Kuba wydarł się na nią tak, że wybiegła z płaczem”.
Niektóre imiona relacjonujących zostały zmienione. Na załączonym skrinie usilne, daremne prośby byłej pracownicy o zwrot zaległych pieniędzy. Osoby poszkodowane, które czują, że potrzebują się skonsultować, pogadać, potrzebują porady, czy chcą utworzyć pismo do odpowiednich instytucji mogą pisać na mail: kolektyw.pyra@protonmail.com.
stay tuned!