Jeden z największych buntów robotniczych na pruskim Śląsku wstrząsnął Królewską Hutą (dzisiejszy Chorzów) w 1871 roku. To właśnie wtedy po raz pierwszy na ziemiach należących do współczesnej Polski czerwień stała się symbolem walczących robotników.

Rok 1871 przeszedł do historii: po zwycięstwie „krwią i żelazem” nad Francją kanclerz Prus Otto von Bismarck zjednoczył Niemcy jako cesarstwo, a w Paryżu doszło do wybuchu rewolucji, znanej jako Komuna Paryska. Tymczasem walczących w armii pruskiej śląskich górników czekał gorzki powrót do domu.
Volkmar Meitzen, dyrektor kopalni Król w Królewskiej Hucie, praktycznie kontrolujący zresztą całe miasto, zarządził wprowadzenie w kopalniach specjalnych znaczków, tzw. marek kontrolnych. Mieli je otrzymywać robotnicy przy wjeździe do pracy, a zwracać po opuszczaniu szybu. Górnicy zaprotestowali, obawiając się, że jest to pretekst do wydłużenia czasu pracy i wzmożenia kontroli. Zarząd zagroził zwolnieniem opornych i wyznaczył sobotę 24 czerwca jako ostatni dzień na złożenie podpisów pod zgodą.
W niedzielę sprawę omawiano na spotkaniu w polskim Kasynie Katolickim w Królewskiej Hucie, gdzie Karol Miarka tłumaczył robotnikom, że marki zwiększają ich bezpieczeństwo, i ostrzegał przed oporem. Na łamach wydawanego przez niego pisma „Katolik” pisano zresztą, że „sarkania, szemrania, bunty i rewolucje to do niczego nie prowadzi”i. Górnicy jednak nie posłuchali.
W poniedziałek 26 czerwca nie zjechali na dół pracownicy szybów Erbreich I i II. Wkrótce dołączyło do nich 500–600 górników z szybów Krug i Harnisch. Na czele pochodu szedł Wojciech (Adalbert) Ryba, niosąc na kiju czerwoną chustę. Kolor ten kojarzył mu się z buntem robotników, który mógł obserwować w Paryżu, gdy służył w pruskiej armii.
Listę postulatów w formie prośby górników do króla Prus zredagował, między pierwszym a drugim dniem strajku, Miarka, którego o to poproszono. Pisał, że robotnicy nie rozumieją potrzeby wprowadzenia marek kontrolnych, a ponadto „proszą najuniżeniej” o podwyżkę płac o jedną trzecią. W petycji skarżono się: „jesteśmy nie tylko wystawieni na stałe niebezpieczeństwo utraty życia i różnych innych nieszczęśliwych wypadków, które określoną ilość z nas oddają w ofiarę grobom, ale także musimy wcześniej niż robotnicy innych zawodów umierać”. Następnego dnia rano w całej kopalni rozległy się nawoływania do strajku. W tej sytuacji dyrektor Meitzen zażądał przedłożenia sobie życzeń pracowników. Około 9 rano duże grupy robotników zaczęły pojawiać się na ulicach miasta, by zgromadzić się w końcu przed budynkiem Inspekcji Górniczej na rynku. Wydawało się, że wystąpienie Meitzena uspokoi sytuację, jednak gdy po nim zaczął przemawiać nielubiany burmistrz Götz, w stronę oficjeli poleciały kamienie. Ledwo udało im się schronić przed tłumem w piwnicach budynku. Według raportu przedstawionego królowi „buntownicy w części byli zaopatrzeni w niebezpieczne dla życia kilofy, pałki, także rury żelazne i części maszyn”.
Górnicy zdemolowali posterunek policji. Znajdujące się w jego sąsiedztwie piekarnie zostały siłą otwarte, a ludzie dzielili się chlebem. Zaczęli plądrować sklepy, wyrzucając na ulice towary, które kobiety i dzieci zabierały do domów. Górnik Ranik w zdobytej na wojnie francusko-pruskiej czerwonej czapce na głowie rozrzucał na ulicach zapiski z zadłużeniem rodzin górniczych.

Dopiero wieczorem szarże śląskich ułanów z Gliwic rozproszyły robotników zgromadzonych na rynku. Niektórzy z nich bronili się w bocznych ulicach, rzucając w żołnierzy kamieniami. Kilku robotników zostało lekko rannych, a około 50 uwięziono. Wojsko miało wsparcie lokalnych mieszczan. Zaatakowali oni uciekających górników przy pomocy kijów, raniąc kolejnych kilkudziesięciu z nich. Być może, aby odeprzeć ewentualne zarzuty władz, Karol Miarka pisał: „Redaktor Katolika (czyli on - przyp. DZ) zbierał członków Polskiego Kółka, aby uderzyć na łajdaków i rozpędzić gawiedź, lecz mało znalazł członków”.
Nad ranem 29 czerwca do Królewskiej Huty wkroczyło 550 żołnierzy dwóch kompanii śląskich grenadierów 10. pułku z Koźla. Po dwóch dniach łapanek odesłano do Bytomia 136 uczestników zajść i wprowadzono w mieście trwający do 15 sierpnia stan oblężenia. Wojsko stacjonowało w Królewskiej Hucie jeszcze przez 10 lat, aż do 1881 roku.
Berlin mógł odetchnąć z ulgą. Jednak już dwa lata później wybuchł pierwszy na obecnych ziemiach polskich strajk okupacyjny – w kopalni Szarlej w Bytomiu. Warto podkreślić kontekst tych wydarzeń – zaledwie miesiąc przed wydarzeniami w Królewskiej Hucie padły ostatnie barykady komunardów w Paryżu. Widmo Komuny Paryskiej krążyło więc nad głowami wystraszonych urzędników pruskich i mieszczan.

Więcej:
My też mamy głos [film], reż. D. Zalega, www.youtube.com/watch?v=NWyJweC-vlk.
J. Jaros, Historia kopalni Król w Chorzowie (1791–1945), Katowice 1962.
S. Michalkiewicz, Rozbrzęczały się szabliska ciężkie. Od pierwszych wystąpień robotników do masakry w Laurahucie w 1903 roku, Katowice 1987.