Co się stanie, jeśli w Rosji publicznie nazwiesz ministra obrony Siergieja Szojgu "debilem", propagandystę Władimira Sołowjowa - zużytą prezerwatywą, a tak zwaną specoperację - katastrofą? Nic szczególnego. Wystarczy, że należysz do wąskiego grona "korespondentów wojennych" aktywnych w mediach społecznościowych lub turbopatriotów nadających z przysłowiowego schowka na szczotki.