Uwaga: tekst o tzw wyższym progu wejścia, niezalecany bez solidnej zagrychy z Deleuze’a i symbolicznej popitki z Baudrillarda.


(…) Chciałoby się zrzucić winę na system, ale system ma już tyle win, jest do tego stopnia przesiąknięty winami, że w dokładaniu mu ich, znalazł sobie swoją wieczność. Zwrócenie uwagi na jeszcze jedną, nieważne jak słuszna i imponująca nie byłaby jej interpretacja, stałoby się tylko kolejnym teatrzykiem rozpoznania, odgrywanym wesoło wśród oklasków zafascynowanych, którzy tylko czekają aż następne przedstawienia pojawią się w następnych teatrach. Nieskończone zidentyfikowania win do zrozumienia; chodźcie wszyscy, będziemy sobie to rozumienie nieustannie wybierać.

Tak jak jednak można coś rozumieć na wiele sposobów, tak można też na przynajmniej kilka czegoś nie rozumieć. Można się wkuwać? Można. Można się oddać bezradności - w obliczu natężenia sił z każdej strony, uciec w przemyślane i świadome niezwracanie uwagi. Ale można też chcieć sięgać niewytłumaczalnego, uczestniczyć w twórczej dezorientacji, wtajemniczać siebie i innych w sekret, nawet jeśli on jako taki jeszcze nie istnieje, jeśli trzeba będzie go tworzyć na bieżąco. Jakież to cudowne, wciąż pełne produktywnej energii pole działania — to jest okrutnie (prawdopodobnie całkiem) niebezpieczne, że oddaliśmy je z łatwością sabatowi aktywistów najprostszych teorii spiskowych.