Robert Reich
Pierwsza faza drugiej kadencji Trumpa – „zalewanie strefy”, błyskawiczna kampania uderzeniowa – dobiegła końca. Bez Muska, możliwości jednostronnego nakładania ceł i impetu potrzebnego do uchwalenia „wielkiej, pięknej ustawy”, Trumpowi pozostała jedynie mściwa wściekłość i plany wzbogacenia siebie i swojej rodziny.
Jednak druga część prezydentury Trumpa może nie być łatwa dla Ameryki. Spodziewam się, że Russell Vought przejmie stery w tak zwanym Departamencie Efektywności Rządowej Muska. Vought, autor Projektu 2025 i dyrektor ds. budżetu Trumpa zarówno w pierwszej, jak i drugiej kadencji, jest graczem wewnętrznym, który – w przeciwieństwie do Muska – wie, jak osiągać cele bez wywoływania powszechnego sprzeciwu. Prawdopodobnie będzie działał cicho, ale skutecznie.
Tymczasem Trump będzie nadal promował izolacjonizm amerykański. Spodziewam się, że Stephen Miller będzie kontynuował swoją brutalną politykę antyimigrancką, mimo że sądy ją spowolniły. Reżim może teraz skupić się na bardziej kompleksowej akcji przeciwko nielegalnym imigrantom w Stanach Zjednoczonych. Trump będzie też nadal agresywnie nastawiony do tradycyjnych sąsiadów i sojuszników Ameryki.
Trump nie zamierza zrezygnować z żadnego z tych planów. Spodziewam się, że w drugiej kadencji będzie jeszcze bardziej agresywny. Będzie atakował sędziów i kierował wszystkie sprawy do Sądu Najwyższego. Jego gigantyczna obniżka podatków, która zrujnuje budżet, nadal będzie głównym punktem jego żądań wobec Kongresu.
Ale szaleństwo części pierwszej już minęło. Nadal będą pojawiać się szalone dekrety i wiele nagłówków w mediach, a my musimy nadal stawiać opór, jak tylko możemy. Jednak większość dotychczasowych szkód udało się ograniczyć.