Lewica nie ma myśli - jest ciało, tylko tyle.

Wpadłem sobie ostatnio na kilka stron prawicy i skrajnej prawicy. Mają szereg debat o choćby nowej konstytucji czy szerokich zmianach systemowych. Nie wiem, jak ruch wolnościowy, ale lewica chyba straciła zdolność do rozmowy/debaty/myślenia o czymś większym niż wycinki świata. Jesteśmy zakopani w małych bitwach, podczas gdy prawica rozpisuje całe kampanie i wojny.

W okolicach lewicy czymś więcej zajmuje się chyba tylko Magazyn Gromady. Może się mylę, poprawcie mnie, jeśli tak jest.

  • kataak
    link
    fedilink
    arrow-up
    2
    ·
    1 day ago

    czy to brak pieniędzy, czy brak woli, czy brak ‘popytu’ na to wśród lewicowców

    Z mojej perspektywy to wszystko po trochu. Jak chcesz pogadać z kolegą przy piwie to nie potrzebujesz do tego dużych nakładów. Jednak by mieć jakiś wpływ na debatę publiczną, być opiniotwórczym etc. musisz mieć zasoby - networking, pieniądze, środki przekazu etc. Jak nie masz pieniędzy (czy też pozycji, swobody dysponowania czasem czy bycia ustawionym na uczelni) to nie masz czasu na swobodne zajmowanie się promocją idei. Nie masz czasu i zasobów to nie masz woli bo nie chce Ci się robić czegoś co się nie przebije i umrze z braku zainteresowania.

    A jeżeli coś jest marne i każdy wie, że umrze zaraz to też mniej osób się tym interesuje. Zwłaszcza, że lewicowcy w Polsce to najczęściej ludzie z dużych lub w dużych miastach a więc dobrowolni albo przymuszeni indywidualiści, których niespecjalnie ciągnie do wspólnoty opartej o jakieś abstrakcyjne rzeczy (która to wspólnota mogła by stworzyć zapotrzebowanie na jakiś zalążek ośrodka wypluwającego z siebie rzeczy ciekawe i mądre).

    Dodatkowo niestety od lat 90 granica 30-35 lat to w życiu większości lewicowców granica końca zaangażowania - bo wspomniany brak kasy, instytucji etc. nie pozwala na utrzymywanie faktycznie lewicowych osób jako zawodowych aktywistów (wbrew fantazjom kuców) i wsiąkają w prawdziwe życie, przez co każde pokolenie angażujące się w lewicową politykę czy aktywizm napotyka na wyrwę i lukę pokoleniową (inna kwestia, że w Polsce lewica ma pod górkę i gdyby partia Razem obsiadła jakiś samorząd to by dostali dziesięciokrotnie większy wpierdol medialny niż robiąca to od lat SLD, prawica i centro-prawica). A z całą sympatią dla młodszych kolegów i koleżanek to mało kto chce słuchać 20-latka na Tematy Ważkie, zresztą niestety w wielu przypadkach mimo dobrych chęci i jakiejś inteligencji i wrażliwości to jednak brakuje im wyrobienia, doświadczenia, wiedzy etc. które jednak byłyby potrzebne by być opiniotwórczym.

    Żeby na lewicy pojawiły się jakieś ośrodki opiniotwórcze, tworzące przestrzeń na dyskusję nad rzeczami wykraczającymi ponad bieżączkę wymagałoby to ogromnej ilości samozaparcia i determinacji, no i niestety odpowiednio inteligentnych osób, które są w stanie przedstawić coś ciekawego, nie wtórnego i będącego faktycznie w jakiś sposób angażujące ludzi czego już niestety zaplanować się nie da. No i niestety pieniądze. Ale te też nie są w stanie same nic zrobić.

    Oczywiście inna kwestia, że zmienił się zupełnie model konsumowania mediów i zdobywania informacji. Tiktok, media społecznościowe etc. oraz to jak obieg informacji teraz zapierdala nie sprzyjają mimo wszystko jakiejś poważniejszej debacie.

    A poza tym jest za mało ludzi do roboty na ulicach :(