Lewica nie ma myśli - jest ciało, tylko tyle.
Wpadłem sobie ostatnio na kilka stron prawicy i skrajnej prawicy. Mają szereg debat o choćby nowej konstytucji czy szerokich zmianach systemowych. Nie wiem, jak ruch wolnościowy, ale lewica chyba straciła zdolność do rozmowy/debaty/myślenia o czymś większym niż wycinki świata. Jesteśmy zakopani w małych bitwach, podczas gdy prawica rozpisuje całe kampanie i wojny.
W okolicach lewicy czymś więcej zajmuje się chyba tylko Magazyn Gromady. Może się mylę, poprawcie mnie, jeśli tak jest.
Magazyn Gromady baza
W sumie chyba tylko w Magazynie Kontakt pojawiają się takie prawdziwe debaty. Chociaż połowa pisma to rozważania o Kościele, to i tak ich pomysły na zestawianie ze sobą różnych lewicowych punktów widzenia – jak ostatnio o sexworku – są chyba najbardziej produktywne. Kontakt od jakiegoś czasu ma to zacięcie o którym mówisz, czyli próbują produkować debaty systemowe, o problemach systemowych, i szukać wyjść z doomeryzmu. Mają numery poświęcone zdrowiu psychicznemu, seniorom, itp.
Jest to na pewno lepiej i sensowniej poukładane niż w Krytyce Politycznej, która stara się wybić na klikalnych tematach, żyje bieżączką i sadzi rzeczy od sasa do lasa. Dalej uważam że są tam dobre teksty, ale faktycznie trudno wskazać na to, żeby miały one inny charakter niż wycinkowy.
I tak, rozumiem problem, bo taki Krypol jest sto razy bardziej popularny od takiego Kontaktu czy Gromad, a powinno jednak być odwrotnie. Co jest śmieszne, bo Krypol nie wychodzi już na papierze. BTW nie wiem czy istnieją jeszcze Nowe Peryferie.
Kiedyś był taki projekt #Spięcie, ale szczerze to do mnie nie przemawiał – idea wykłócania się publicznie z orłami intelektu np. z Klubu Jagiellońskiego była imo skazana na porażkę, ale na upartego wyprodukowała kilka ciekawych tekstów po naszej stronie.
Jak idzie o ruch wolnościowy to ja się nie wypowiem, bo musiałabym znowu sarkać na to, że przeciętny polski anarchista boi się książki bardziej niż policji, a czyta najwyżej ziny. Antyintelektualizm jest czasem wręcz przerażający, jak się posłucha łebków mówiących w kółko o tym, że “dzisiaj to jest wielu do czytania ale mało do roboty na ulicach”. Ale poprzestańmy na tym, że ja się nie znam, bo serio się w ruchu już nie udzielam i udzielać się raczej nie będę.
Jeszcze w czasach kiedy aktywne były grupki typu sekcjⒶ albo KomPost, przetaczało się przez nie sporo debat, ale niestety jeszcze więcej głupich gównoburz i kręcenia się wokół tego samego. Inna sprawa że może dla wielu były one jakoś formatywne. Ja w każdym razie załamywałam się, kiedy próbowałam wywołać jakąkolwiek poważną dyskusję o sprawach nadrzędnych (albo kiedy widziałam że ktoś inny to robi) i efektem było tylko serduszkowanie posta albo potakiwanie – ale za to kiedy ktoś zarzucil jakiś gównotejk, wszyscy przychodzili się kłócić. W wątkach merytorycznych ci sami ludzie po prostu dawali lajki albo siedzieli cicho.
Inna sprawa że jak idzie o socdemową lewicę, to wydaje mi się, że po prostu teraz jest taki uwiąd debaty, ale w nie tak dalekiej przeszłości było jej jednak od cholery. I te debaty jednak coś tam ukształtowały – np. hurraoptymizm ruchów miejskich co do urządzania przestrzeni publicznej spotkał się wreszcie i z lewicową krytyką z pozycji klasowych, podobnie zbalansowało się podejście do energii atomowej, no różne rzeczy się zadziały w ramach tych wymian idei.
Inna sprawa że my nie mamy tyle pieniędzy na pisemka i think-tanki.
Dzięki za komentarz. Zgadzam się z nim, ale trochę nie wiem z końcówką. Nie wiem, czy to brak pieniędzy, czy brak woli, czy brak ‘popytu’ na to wśród lewicowców.
Myślę, że jest jakiś problem formatywny / kształtowania lewicy od wielu lat. Albo po prostu KP skanalizowało to, co by mogło tworzyć takie rzeczy. Nie wiem, skąd to się bierze do końca, może wszystko po trochu.
Na pewno zgadzam się że w takim okresie kiedy formowała się nowa, post-eseldowska lewica w PL (tak od 2009…?), to Krypol mocno zmonopolizował rynek debaty. I na pewno wyssał pieniądze z tzw. puli. Śmiesznie się przypomina te ich początki, kiedy drukowali samych marksistów i trochę takie no poodklejane zagraniczne teksty pisane trochę kopiuj-wklejem z typowego arsenału lewaka. W przepaściach moich szaf mam gdzieś jeden z pierwszych numerów, może jak znajdę to wkleję coś dla beki.
No ale to był czas kiedy bardzo trudno było działać poza środowiskami Ordynackiej itp., i odklejanie się od nich polegało też na publikowaniu treści mających chyba przyciągnąć dawną zbuntowaną młodzieżkówkę SLD. Młodzi Socjaliści powstali przecież właśnie z takiego buntu. Nie pamiętam z tamtego okresu widocznych organizacji jawnie komunistycznych, trockistowskich itp. Może były, ale nie dostrzegałam ich, a KP też o nich nie pisało. Za to anarchiści byli wtedy bardzo widoczni.
Forsa jednak jest wciąż przy starych eselduchach: wie to na pewno taki Woroncow czy Pszemcio, których “think tank” będzie istniał tak długo, jak długo będzie trwał rząd z Czarzastym w składzie.