Ostatnimi czasy, przeglądając internety, natknęłyśmy się na zbiórkę komitetu Legalnej Aborcji Bez Kompromisów opiewającej na 10 tysięcy złotych do zebrania.

Myślałyśmy, że może to na dofinansowanie ADT, może na kampanię informacyjną…

Nic z tego. To na gadżety do rozdawania przed Sejmem, jak będzie czytanie obywatelskiego projektu dotyczącego aborcji. Nie żebyśmy studzili zapał LABK, ale:

  • wcale nie musi dojść do procedowania (niezgodnie z prawem) w terminie przewidzianym ustawą;
  • projekt może utkwić w zamrażarce sejmowej (a bo to pierwszy raz?);
  • projekt może zostać po pierwszym czytaniu skierowany do prac w komisji i tam utknąć (bo to pierwszy raz?);
  • projekt może zostać odrzucony od razu…

… co wtedy z przypinkami, chustami czy innymi klunkrami? Zostaną jako pamiątka nieudanego “zrywu”?

Co w sytuacji, kiedy rząd będzie przekraczał terminy albo właduje projekt do zamrażarki? Jak zachęcicie ludzi, by wyszli tak tłumnie w 2020 roku?

Bo 2020 się nie powtórzy. Coś takiego są zdolni zrobić tylko ludzie oddolnie, sami z siebie, nieprzymuszani. Mający w sobie zapał, wolę walki. Chcący, by wybrzmiały ICH bolączki, a nie ***** *** w miejsce haseł o aborcji na żądanie.

Oczywiście niech każdy wpłaca, jak chce, niech i uzbierają te 10 tysięcy. Tylko niechże to idzie na konkret, a nie ponownie, jak w przypadku dostępności podkładek czy przypinek - tylko w Warszawie czy tylko tam, gdzie jakaś partia ma wtyki.

W całej Polsce regularnie odbywają się kampanie dezinformacyjne anticzojsów, zbierają podpisy pod projektem kolejnego zakazu aborcji. I tu widzimy potrzebę szybkiego i mocnego działania. W miejsce dezinformacji musi iść rzetelna informacja.

Bo przejebiemy.