Zawłaszczanie państwa polega na tym, że swoimi ludźmi obsadza się każde najmniejsze miejsce skrzyżowania systemu władzy z rzeczywistością. Ci ludzie pełnią funkcję gatekeeperów. Nie są tak bardzo potrzebni ze względu na formalne role, jakie pełnią. Są potrzebni jako trybiki maszyny, wykorzystywane wtedy, kiedy jest potrzeba: żeby wyciągać pieniądze z funduszy unijnych, żeby drenować budżet i finanse publiczne, żeby dopasowywać prawo do własnych interesów. No i przede wszystkim, żeby umacniać i konsolidować władzę.

Okazuje się więc, że nawet wtedy, kiedy zaczyna się nam wydawać, że te mechanizmy demokratyczne mogą być jakimś zbawieniem, taki skorumpowany system jest w stanie te mechanizmy wykorzystywać, a nowe osoby, które zaczynają rządzić i chcą wprowadzać reformy, zderzają się z permanentnym sabotażem. Na tym polega postępujący demontaż wielu demokracji na świecie. Nieprzypadkowo kiedyś Václav Havel oskarżany o czystki polityczne na początku lat 90. w Czechosłowacji, kiedy wyrzucił większość ludzi poprzedniego systemu z instytucji państwowych, pomimo że mówiono mu, że to profesjonaliści, powiedział, że woli chwilową indolencję niż permanentny sabotaż. To jest kwintesencja tego, z czym ugrupowania dążące do prawdziwych demokratycznych reform zderzają się w takim systemie.