Co z tego wynika dla polskiego rządu? Teoretycznie mamy powrót do współpracy Warszawa–Berlin–Paryż.

Oto najdziwniejsza sytuacja w historii ostatnich 35 lat, jeśli chodzi o myślenie o współpracy w Trójkącie Weimarskim. Do tej pory to Polska była dołączana albo dołączała się do współpracy Berlina i Paryża.

Spotkanie Trójkąta Weimarskiego, które odbyło się po wyborze Donalda Tuska, było zupełnie inaczej relacjonowane w Polsce, Niemczech i Francji. U nas wyglądało jak renesans polityki zagranicznej – wracamy do starych pomysłów, ale z nowymi siłami politycznymi, mocniejszą gospodarką i w nowej sytuacji geopolitycznej. Tylko okazało się, że to nie jest wcale tak bardzo w smak pozostałym partnerom. Ich drogi rozchodzą się z powodów zasadniczych.

Wnioski, które daje się wysnuć z tego pierwszego spotkania dla Polski, to zatem szansa na pogłębione relacje bilateralne. Obok myślenia w kategoriach Trójkąta Weimarskiego, można i trzeba rozmawiać z każdym z osobna. Osobno Warszawa–Paryż i osobno Warszawa–Berlin, to jest obecnie pole do aktywności dla polskiej dyplomacji. A jeśli przy okazji uda się naszych partnerów pogodzić – a są powody, dla których powinni współpracować również w naszym interesie – to tym lepiej. My doskonale wiemy, że Unia Europejska jest śmiertelna.

Sukcesy ofensywy rosyjskiej w okolicach Charkowa przypominają nie tylko nam, że awantury pomiędzy państwami Europy Zachodniej nie są w interesie Polski, ale kogoś zupełnie innego.