Spotykam się często z tezą, że gdyby dane przedmioty był uczone inaczej to mogłyby zafascynować uczniów. Weźmy przykład historii. Historii można uczyć tak by była ciekawsza. Tylko… wszystko ma swoją cenę.

Weźmy np. popularny kanał “historia bez cenzury” - prosty język, wulgaryzmy, dużo beki. Dużo lajków. “Ciota na tronie”, “Władca z jajami”, “Najwększy hardcore w dziejach”

Tylko, że to jest taki odpowiednik Plotka. Bierzemy jakieś wydarzenie i opisujemy je tak, by przyciągnąć uwagę. Czy to nie jest historia? No nie jest. To takie bajki oparte na naciąganych tezach. Pomieszanie realiów z wymysłami i plotami.

Historia to inaczej wynik badań. A tu mamy po prostu literaturę. Barwnie przedstawione opowieści. Mity. Aleksander coś tam zrobił. Mieszko coś tam zrobił. Cezar cos tam zrobił. Skąd o tym wiemy? Bo jakiś kronikarz 200 lat późnej to umieścił w swoim dziele… literackim (bo czym innym były średniowieczne kroniki).

Zobaczmy co się sprzedaje w sieci. Wielkie imperium Lechickie. Miliony spalonych czarownic. Tajne, mroczne plany przenikliwych władców. Jak się przyglądamy to w sumie nie tak, nie w takiej skali. Decydowała ziemia, węgiel, żelazo, zasoby.

Dzieje człowieka pod lupą byłyby dla przeciętnego zjadacza chleba dość nudne. Tak jakbyśmy opisywali rządy PiS. Dużo przypadku, chaosu, jakieś dziwne działania. Rekonstrukcja tego też jest żmudna. I niejednoznaczna. Ludzie mieli swoje racje. Nie zawsze wszystko jest takie proste i kolorowe.

Często po prostu nie wiemy jak było. Pytanie jakiej historii chcemy uczyć w szkole? Bajek w stylu Gwiezdnych Wojen czy Gry o Tron. Chcemy Korony Królów tylko lepiej nakręconej? Czy żmudnych opisów codziennego życia. Suchych zestawień statystycznych. Wyciągania własnych wniosków z samodzielnie prowadzonych mikrobadań.

Nie zachwyci to wszystkich. Ale czy musi? Czy najważniejsza w edukacji ma być rozrywka?

źródło: https://www.facebook.com/tomasztokarzIE/posts/pfbid02gUXdNbWzzQ4aUb7kF8yL4XP3B1pfQ7vjsBUBenYPFnjdbX8riNqApXR7yhfchEBwl