Umiejętność skrolowania to nie kompetencje, to analfabetyzm
Myślicie że takie ujęcie tematu ma sens, czy to nie rodzaj odpowiednika marudzenia na to, ze kiedyś to ludzie wiedzieli jak samemu zrobić zakwas albo położyć kafelki w łazience?
W skali mikro odpowiedzią jest “linuksuj się, kto może”. W skali makro, być może nowe sprawności harcersie lub podobne? Bo w przewrót wewnątrz bismarckowskiego systemu edukacji nie wierzę.
Kwestia narzędzi to jest trochę drugorzędna wobec kompletnego braku świadomości do czego ta niezależność cyfrowa jest potrzebna i że jej zdobycie/utrzymanie to zawsze będzie pewien [również osobisty] koszt.
Kwestia narzędzi to jest trochę drugorzędna wobec kompletnego braku świadomości do czego ta niezależność cyfrowa jest potrzebna i że jej zdobycie/utrzymanie to zawsze będzie pewien [również osobisty] koszt.