Jak wspomnieliśmy wcześniej, nikt nie wie, jaki kształt przybierze cywilizacja ekotechniczna. Nikt nie wie, jaką drogą mamy do niej dojść z naszego społeczeństwa przemysłowego. Nikt nie wie, jak szybko spadnie produkcja paliw kopalnych, jak i gdzie uderzy tsunami szoku gospodarczego, jak szybko zmiany klimatu wpłyną na dużą skalę na współczesne społeczeństwa. Nie znamy odpowiedzi na żadne z krytycznych pytań. I nikt nie wie, jaka – jeśli jakakolwiek – odpowiedź będzie właściwa, aby sobie z nimi poradzić. Wiemy jedynie, że pewne rzeczy nie działają i trzeba je zmienić. Że inne rzeczy działają, ale niebawem mogą przestać działać, więc warto mieć coś na zastępstwo.

W takiej sytuacji stawianie wszystkiego na jedną, wspaniałą kartę wielkiego planu dla przyszłości to marna szansa. Mądrzej jest mieć wiele alternatywnych planów, jak odpowiedzieć na dane wyzwanie. Tak samo, zamiast próbować zmienić wszystko i na jeden raz, podejście cząstkowe pozwala skupić się na wąsko zdefiniowanych aspektach kryzysu i daje się wdrożyć na małą skalę, zanim spróbujemy wielkiej. Przyjęcie podejścia adaptatywnego – i dynamiczna adaptacja do zmiennych sytuacji – może dać lepsze rezultaty niż jakikolwiek plan.

Ostatnio popularne stało się łacińskie określenie solvitur ambulando – dosłownie znaczy to: „rozwiązany idąc”, a mniej dosłownie, rozwiązanie przez praktykę. Ten zwrot mógłby być mottem adaptatywnego podejścia do kryzysu społeczeństwa przemysłowego. Jednak to wymagałoby, aby członkowie tego społeczeństwa drastyczne zmienili swój sposób myślenia.

J. M. Greer Ekotechniczna Przyszłość Wyd. oryg. 2009 Tłum.: Petros

  • 8Petros he/himOPM
    link
    12 years ago

    [Nasz] nawyk polegania na ideologiach i wielkich planach zaczerpnięty jest z języka tragedii, gdzie wielcy bohaterowie dla idei ryzykują wszystkim. To oczywiście jest materiał na wielką literaturę i dramat, lecz bohaterowie tragiczni zwykle giną, a często zabierają ze sobą wszystkich swoich bliskich. Może więc nie jest to najlepszy model dla konstruktywnej zmiany. W zamian Johnson proponuje zadziwiającą alternatywę: bohatera komicznego. Bohater komiczny to zwykle niezgrabiasz, w zagubieniu plączący się po scenie, z celem nie bardziej ambitnym niż wyjść z opałów z całą skórą na grzbiecie. Jest żywą antytezą herosa, a jego wysiłki, aby przetrwać, nie zaskarbią mu tego rodzaju szacunku, za jakim najwyraźniej tęskni tak wielu koryfeuszy zmian społecznych. Jednak inaczej niż bohater tragiczny, to on właśnie zwykle pozostaje wśród żywych, a często doprowadza i resztę obsady do końca spektaklu.