Rządzący edukacją narodową zachowują się tak, jakby byli zwolnieni z obowiązku myślenia i z obowiązku tego chcieli zwolnić społeczeństwo. Projekt podstawy programowej nowego przedmiotu nazwanego „historia i teraźniejszość” jest tego najlepszym przykładem.
Z tą władzą jest tak, że jak sobie wyobrazisz że jest jakiś poziom draństwa na które się nie zdecydują to oni robią coś jeszcze gorszego. Spodziewałem się że to będzie prawicowa propaganda historyczna. Nie spodziewałem się że będą wymagac od uczniów wkuwania na pamięć sloganów wyborczych PiS z 2005 roku.