Lena miała pięć lat, gdy wróciła wzburzona z przedszkola i zapytała mamę, gdzie są nożyczki. – Po co ci nożyczki? – Chcę sobie obciąć siusiaka! Wtedy jeszcze Lena była Lwem.
Kiedy przyjechali do Francji, Lena miała sześć lat. Kasia poszła do lokalnego oddziału Ministerstwa Edukacji. Uzbroiła się w przepisy, argumenty. Bała się, że wezmą ją za kogoś, kto się ukrywa, i dlatego przebiera synka za dziewczynkę. – Mam taką nietypową sytuację, moje dziecko nie mówi po francusku – powiedziała urzędniczce – i jest dzieckiem transpłciowym.
– Dołożymy wszelkich starań, żeby pani dziecko było tutaj bezpieczne i szczęśliwe. Nie widzę żadnego powodu, żeby ktokolwiek kwestionował to, kim dziecko się czuje – powiedziała urzędniczka, po czym zadzwoniła do dyrektorki szkoły. Dała Kasi dwie karteczki – na pierwszej adres szkoły, na drugiej swój prywatny numer telefonu: – Gdyby miała pani jakiekolwiek problemy, choć nie sądzę, to proszę do mnie dzwonić.
Tego dnia, gdy Lena po raz pierwszy szła do szkoły, urzędniczka zadzwoniła do Kasi: – Mam nadzieję, że Lena będzie miała wspaniały dzień. I miała. Dzieci się nią zaopiekowały i od razu wciągnęły do zabawy. Nauczycielka porozumiewała za pomocą translatora i na migi. Lena wróciła ze szkoły szczęśliwa.
Co roku odbywa się wielkie dyktando. Lena była dopiero po kilku miesiącach nauki. Okazało się, że napisała je najlepiej z całej szkoły. Dzieci biły brawo, dyrektorka wręczyła dyplom. Chociaż w oficjalnych dokumentach ma stare imię, na dyplomie jest Leną. Tak jak i w dzienniku szkolnym.
W dniu siódmych urodzin Leny Kasia opublikowała post na FB: „Tymczasem najlepszy prezent zrobiło nam francuskie Ministerstwo Edukacji, publikując rozporządzenie o uczniach transpłciowych:
● Transfobia jest prawnie zakazana, a transpłciowość nie jest chorobą.
● Personel szkolny musi wysłuchać i wspierać ucznia.
● Każdy przypadek osoby transpłciowej jest inny.
● Jeśli uczeń sobie tego życzy, personel szkolny powinien wspierać ucznia w dialogu z rodziną. Jeśli nie dokonał coming outu w rodzinie, szkoła powinna to uszanować.
● Jeśli transpłciowy uczeń jest w niebezpieczeństwie, obowiązkiem szkoły jest zgłoszenie tego.
● Jeśli transpłciowy uczeń ma urzędowo zmienione imię, szkoła musi to uszanować i stosować wszędzie (również na dyplomach i świadectwach – także tych z przeszłości). Jeśli imię NIE jest urzędowo zmienione, potrzebna jest zgoda dyrekcji szkoły, żeby używać je wszędzie w szkole (poza oficjalnymi dokumentami i dyplomami). Jeśli ta zgoda jest, inni uczniowie oraz personel nie mogą tego negować.
● Szkoła ma obowiązek ochrony transseksualnych uczniów przed dyskryminacją”.
Szczęście w Nicei
Na nicejską paradę równości Lena postanowiła zrobić swój transparent. Na kawałku kartonu napisała po francusku „Bądź sobą”.
– Do szkoły zawsze biegiem, bo nie może się doczekać – mówi Maciek. – Jak nie może iść, bo w szkole kwarantanna, to jest wielka tragedia. Wracają drogą nad morzem. Najpierw mijają stary port rybacki, jeszcze zostało w nim paru staruszków w drewnianych łódkach. Kiedy tamtędy przechodzą, rybacy akurat wracają z połowu. Potem jest promenada z palmami, dalej mały kościół, w którym nigdy nikogo nie widzieli. Lena całą drogę opowiada, co robiła, że bawiła się w touche touche (berek), że znowu zgłaszała się jako pierwsza, że na deser było coś, czego jeszcze nigdy nie jadła. – To są zawsze tylko dobre wiadomości – mówi Maciek.
– Po tym, co się dzieje w Polsce, nie miałabym żadnego problemu, żeby zrzec się polskiego obywatelstwa – mówi Kasia – problem mam tylko taki, że Duda musi mi to podpisać.
O obywatelstwo francuskie można się starać już po pięciu latach. Jeżeli Kasia je dostanie, dzieci automatycznie też. Zostały im jeszcze cztery lata, Lena będzie miała jedenaście. To jest dobry moment, bo wtedy trzeba podjąć decyzję: hormony czy blokery? W Polsce nie ma w ogóle takiej możliwości. Hormony są bardziej obciążające dla organizmu, ale im szybciej się je zacznie brać, tym lepiej dla dziecka, bo ciało zacznie się zmieniać zgodnie z płcią odczuwaną. Trzeba je jednak brać całe życie, to duże obciążenie dla organizmu. Blokery powodują, że się rośnie, ale nie rozwijają się cechy płciowe. Decyzję o tym, czy robić korektę płci, czy nie, można odłożyć na później. To ważne, bo Lena powinna ją podjąć sama. A zawsze się może zdarzyć, choć w jej wypadku to mało prawdopodobne, że jednak zdecyduje inaczej. – Nie wszystkie osoby trans decydują się na operację – tłumaczy Kasia. – Lena wielokrotnie pytała, jak te operacje wyglądają, a my opowiadaliśmy. Nie jest to obowiązek osoby trans, tylko wybór, ale Lena zawsze powtarza, że czeka, żeby to zrobić.
Korekta płci z chłopca w dziewczynkę jest mniejszym problemem niż odwrotnie. Jeśli przeprowadza się ją wcześnie, to nawet partner nie zauważy, jeżeli się mu nie powie.
– Staram się na razie o tym nie myśleć – mówi Maciek. – Mamy czas. Lena często pyta, co będzie później. Mówię, że będzie operacja, ale nie będzie mogła mieć dzieci. A to adoptuję – odpowiada. Na razie ma siedem lat i jest szczęśliwą dziewczynką. Tak szczęśliwą, że aż się boję, żeby tego wręcz bajkowego szczęścia ktoś nie zepsuł. Kiedyś myślałem, że uda się coś zmienić w Polsce, ale teraz jestem pewien, że nie ma na to szans. Bałbym się o Lenę. Ludzie trans mają w Polsce koszmarne życie. Tutaj mogliby funkcjonować normalnie, po prostu być szczęśliwi, nic wielkiego. Nie mam wątpliwości, że ten wyjazd to była najlepsza decyzja w naszym życiu.
Polityka 7.2022 (3350) z dnia 08.02.2022; Społeczeństwo; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: “Prawdziwa bajka”
Ewa Wanat
Kiedy przyjechali do Francji, Lena miała sześć lat. Kasia poszła do lokalnego oddziału Ministerstwa Edukacji. Uzbroiła się w przepisy, argumenty. Bała się, że wezmą ją za kogoś, kto się ukrywa, i dlatego przebiera synka za dziewczynkę. – Mam taką nietypową sytuację, moje dziecko nie mówi po francusku – powiedziała urzędniczce – i jest dzieckiem transpłciowym.
– Dołożymy wszelkich starań, żeby pani dziecko było tutaj bezpieczne i szczęśliwe. Nie widzę żadnego powodu, żeby ktokolwiek kwestionował to, kim dziecko się czuje – powiedziała urzędniczka, po czym zadzwoniła do dyrektorki szkoły. Dała Kasi dwie karteczki – na pierwszej adres szkoły, na drugiej swój prywatny numer telefonu: – Gdyby miała pani jakiekolwiek problemy, choć nie sądzę, to proszę do mnie dzwonić.
Tego dnia, gdy Lena po raz pierwszy szła do szkoły, urzędniczka zadzwoniła do Kasi: – Mam nadzieję, że Lena będzie miała wspaniały dzień. I miała. Dzieci się nią zaopiekowały i od razu wciągnęły do zabawy. Nauczycielka porozumiewała za pomocą translatora i na migi. Lena wróciła ze szkoły szczęśliwa.
Co roku odbywa się wielkie dyktando. Lena była dopiero po kilku miesiącach nauki. Okazało się, że napisała je najlepiej z całej szkoły. Dzieci biły brawo, dyrektorka wręczyła dyplom. Chociaż w oficjalnych dokumentach ma stare imię, na dyplomie jest Leną. Tak jak i w dzienniku szkolnym.
W dniu siódmych urodzin Leny Kasia opublikowała post na FB: „Tymczasem najlepszy prezent zrobiło nam francuskie Ministerstwo Edukacji, publikując rozporządzenie o uczniach transpłciowych:
● Transfobia jest prawnie zakazana, a transpłciowość nie jest chorobą.
● Personel szkolny musi wysłuchać i wspierać ucznia.
● Każdy przypadek osoby transpłciowej jest inny.
● Jeśli uczeń sobie tego życzy, personel szkolny powinien wspierać ucznia w dialogu z rodziną. Jeśli nie dokonał coming outu w rodzinie, szkoła powinna to uszanować.
● Jeśli transpłciowy uczeń jest w niebezpieczeństwie, obowiązkiem szkoły jest zgłoszenie tego.
● Jeśli transpłciowy uczeń ma urzędowo zmienione imię, szkoła musi to uszanować i stosować wszędzie (również na dyplomach i świadectwach – także tych z przeszłości). Jeśli imię NIE jest urzędowo zmienione, potrzebna jest zgoda dyrekcji szkoły, żeby używać je wszędzie w szkole (poza oficjalnymi dokumentami i dyplomami). Jeśli ta zgoda jest, inni uczniowie oraz personel nie mogą tego negować.
● Szkoła ma obowiązek ochrony transseksualnych uczniów przed dyskryminacją”.
Szczęście w Nicei Na nicejską paradę równości Lena postanowiła zrobić swój transparent. Na kawałku kartonu napisała po francusku „Bądź sobą”.
– Do szkoły zawsze biegiem, bo nie może się doczekać – mówi Maciek. – Jak nie może iść, bo w szkole kwarantanna, to jest wielka tragedia. Wracają drogą nad morzem. Najpierw mijają stary port rybacki, jeszcze zostało w nim paru staruszków w drewnianych łódkach. Kiedy tamtędy przechodzą, rybacy akurat wracają z połowu. Potem jest promenada z palmami, dalej mały kościół, w którym nigdy nikogo nie widzieli. Lena całą drogę opowiada, co robiła, że bawiła się w touche touche (berek), że znowu zgłaszała się jako pierwsza, że na deser było coś, czego jeszcze nigdy nie jadła. – To są zawsze tylko dobre wiadomości – mówi Maciek.
– Po tym, co się dzieje w Polsce, nie miałabym żadnego problemu, żeby zrzec się polskiego obywatelstwa – mówi Kasia – problem mam tylko taki, że Duda musi mi to podpisać.
O obywatelstwo francuskie można się starać już po pięciu latach. Jeżeli Kasia je dostanie, dzieci automatycznie też. Zostały im jeszcze cztery lata, Lena będzie miała jedenaście. To jest dobry moment, bo wtedy trzeba podjąć decyzję: hormony czy blokery? W Polsce nie ma w ogóle takiej możliwości. Hormony są bardziej obciążające dla organizmu, ale im szybciej się je zacznie brać, tym lepiej dla dziecka, bo ciało zacznie się zmieniać zgodnie z płcią odczuwaną. Trzeba je jednak brać całe życie, to duże obciążenie dla organizmu. Blokery powodują, że się rośnie, ale nie rozwijają się cechy płciowe. Decyzję o tym, czy robić korektę płci, czy nie, można odłożyć na później. To ważne, bo Lena powinna ją podjąć sama. A zawsze się może zdarzyć, choć w jej wypadku to mało prawdopodobne, że jednak zdecyduje inaczej. – Nie wszystkie osoby trans decydują się na operację – tłumaczy Kasia. – Lena wielokrotnie pytała, jak te operacje wyglądają, a my opowiadaliśmy. Nie jest to obowiązek osoby trans, tylko wybór, ale Lena zawsze powtarza, że czeka, żeby to zrobić.
Korekta płci z chłopca w dziewczynkę jest mniejszym problemem niż odwrotnie. Jeśli przeprowadza się ją wcześnie, to nawet partner nie zauważy, jeżeli się mu nie powie.
– Staram się na razie o tym nie myśleć – mówi Maciek. – Mamy czas. Lena często pyta, co będzie później. Mówię, że będzie operacja, ale nie będzie mogła mieć dzieci. A to adoptuję – odpowiada. Na razie ma siedem lat i jest szczęśliwą dziewczynką. Tak szczęśliwą, że aż się boję, żeby tego wręcz bajkowego szczęścia ktoś nie zepsuł. Kiedyś myślałem, że uda się coś zmienić w Polsce, ale teraz jestem pewien, że nie ma na to szans. Bałbym się o Lenę. Ludzie trans mają w Polsce koszmarne życie. Tutaj mogliby funkcjonować normalnie, po prostu być szczęśliwi, nic wielkiego. Nie mam wątpliwości, że ten wyjazd to była najlepsza decyzja w naszym życiu.
Polityka 7.2022 (3350) z dnia 08.02.2022; Społeczeństwo; s. 38 Oryginalny tytuł tekstu: “Prawdziwa bajka” Ewa Wanat