Ostatnio mówi się stale o tym jak Putin straszy i grozi Ukrainie. Napięcie jest cały czas, ciągle i ciągle się mówi “już już zaraz, jeszcze chwilka i Władymir uderzy na Ukrainę”. Atmosfera jak w filmowym horrorze zaraz przed wyskoczeniem jumpscara. W końcu i ja zaczynam się czuć nieswojo.
Co jednak tak naprawdę nam grozi, tu w Polsce? Chyba nie obudzi mnie kiedyś syrena i walący się od bomb dach jak w 1939? Mówi się, że wojna w XXI nie będzie wyglądała jak w XX. A z drugiej strony na bliskim wschodzie bomby z nieba lecą jak deszcz na wiosnę i nikt się nie przejmuje :/
Może chodzi tylko o wojnę informacyjną, żeby postraszyć i podnieść ceny gazu? Zdenerwować wykończoną pandemią Europę?
Ja nic już nie rozumiem. Dawniej w wojnach chodziło o tereny, łupy, wpływy lub ideologię/religię. A tu o o chodzi? To jest jakiś dziwny sposób Rosji na pozyskanie wpływów?


Oczywiście, to w ogóle nie legitymizuje żadnego kraju do najechania innego. Ja tylko rzucam tutaj perspektywę inną, niż zachodnia. Mamy przed sobą dwa mocarstwa, które walczą cały czas o wpływy, żadne z nich nie jest niewinne, każde to wie, w tym momencie FR wykorzystuje te fakty do legitymizacji swoich działań.