• WFA OP
    link
    22 years ago

    Zasługę skłonienia Michaiła Gorbaczowa do wycofania wojsk z Afganistanu przypisywał sobie gen. Borys Gromow. Ten ostatni dowódca rosyjskiego kontyngentu przekonywał na Kremlu, że generałowie prezydenta Nadżibullacha próbują wykorzystywać Armię Czerwoną do własnych interesów, w tym zwalczania wrogich frakcji i partyzantki. Wreszcie w 1989 r. Gromow ze swoim synem, młodszym oficerem, przeszedł przez most na rzece Amu-darii do Związku Radzieckiego – tak zakończyła się sowiecka interwencja w Afganistanie.

    Rosjanie zabrali jednak wojnę ze sobą, do kraju. Przez całe lata 80. do ZSRR w znacznych liczbach docierały trumny z „gruzem-200”, jak do dziś armia rosyjska oznacza ładunki ze zwłokami żołnierzy. Gromow w zainscenizowanej scenie na moście nad Amu-darią zapewniał, że „swoich nie zostawiamy”. Ale Komitet Matek Żołnierzy Rosji, organizacja założona w 1989 r., doliczył się ponad 500 pozostawionych wojskowych. Część z nich przeszła na islam i pozostała w przybranej ojczyźnie.

    W samej Rosji weterani i ich matki stopniowo zyskiwali polityczne znaczenie. Początkowo pomijani i wstydliwie chowani przez władzę, zaczęli się organizować i ostatecznie doprowadzili do tego, że rzeczywistość wojenna przebiła się przez kokon informacyjny chroniący partię komunistyczną. Głasnost, czyli polityka ujawniania wielu opinii, nieoczekiwanie została wykorzystana do opowiedzenia społeczeństwu dramatu rosyjskich żołnierzy, wysłanych na tę bezsensowną wojnę.

    Afganistan złamał Armię Czerwoną i jej mit. Okazało się, że była ona w stanie stłumić powstanie cywilów w Budapeszcie w 1956 i najechać na Czechosłowację w 1968 r., ale już zawahała się przed interwencją w Polsce w 1980 r. A w starciu ze zdeterminowanym przeciwnikiem, jakim byli szczerze nienawidzący Rosjan duszmani, okazała się bezradna, choć skłonna do okrucieństwa.

    Rosjanie za czasów Władimira Putina nakręcili co prawda stylizowane na Hollywood filmy o Afganistanie w rodzaju „9 kompanii”, sławiące braterstwo broni i bohaterstwo blond Rosjan patriotów, ale w rzeczywistości były to wielonarodowe oddziały z poboru, niespójne wewnętrznie i nierozumiejące się często nawzajem. Logistyka nie nadążała za manewrami wojska i ostatecznie siły zbrojne okazały się nieprzydatne do utrzymania w ryzach okupowanych narodów w Europie i Azji.

    Wojna w Afganistanie nie była oczywiście jedyną przyczyną upadku Związku Radzieckiego. Równie ważną – a może i ważniejszą – rolę odegrała postawa Zachodu, zdeterminowanego do pokonania komunistów nie tylko sankcjami, izolacją i wyścigiem zbrojeń, ale również ideałami. To właśnie te ideały ostatecznie wsparły determinację Afgańczyków i wykazały słabość radzieckiej tożsamości, żyjącej fantomami imperialnymi.

    Na koniec wystarczy w miejsce Afganistanu podstawić Ukrainę. Tylko Rosję można pozostawić na tej samej, nikczemnej pozycji.


    Autor był polskim ambasadorem w Afganistanie (2012–14). Obecnie jest analitykiem Polityki Insight i wykładowcą Collegium Civitas. Na początku marca nakładem wydawnictwa Mando ukazała się jego książka „Talibowie. Przekleństwo czy nadzieja Afganistanu”.

    Polityka 14.2022 (3357) z dnia 29.03.2022; Historia; s. 72