- Żaden z naszych uczniów nie ginie w tłumie niewyróżnionych, bo każdy z nich może pasek dostać. U nas każdy talent jest zauważony i doceniony – mówi Dorota Pin
To paski za konkretne nastawienie i osiągnięcia, a nie “zmyślone punkciki”. Jaki “wyścig szczurów”, skoro każdy dostaje pasek w dziedzinie, w której jest dobry?
Ja się zgadzam z ogólną ideą jaką prezentujesz, jednak całe sedno mojego argumentu jest taki, by nauczyć dzieci satysfakcji i radości z samego angażowania się w projekty, zajęcia, by nauczyć je cieszyć się z rozwoju i pokazywać im że wiedza którą zdobywają jest przydatna, przez co będą koncentrować się na nauce, a nie na ocenach, nagrodach i tak dalej i tka dalej.
No i teraz przejdźmy do pasków. Co jeśli dwoje dzieci chce być dobre w tej samej dziedzinie. Czy oba dostaną takie same paski? A co jeśli jedno faktycznie lepiej sobie radzi od drugiego? Czy to oznacza że to drugie trzeba zniechęcić pokazując że jest gorsze, czy to lepsze zniechęcić pokazując że ktoś kto gorzej sobie radzi dostaje taką samą nagrodę? Dzieci są różne, tak samo jak i ludzie, i każdy powinien nauczyć się pracować czy działać w swoim własnym tempie i na swój własny sposób. Możemy tworzyć milion kategorii nagród, ale to wciąż nie rozwiązuje problemu, bo to spłyca wartość tej nagrody.
Dlatego uważam że najlepszą nagrodą jest sama satysfakcja z pracy, ze zrobienia jakiegoś projektu, nie ważne czy to tylko kwestia namalowania czegoś ładnego, przygotowania wycinanki, czy czegoś co wymaga sporo czasu. Nagrodą trzeba uczynić świadomość dziecka, że się rozwinęło, zdobyło nowe kompetencje, stało się lepsze w czymś co lubi, i może dalej się rozwijać i dalej się czegoś uczyć.
Żeby dzieci z silną motywacją wewnętrzną były tymi “lepszego sortu”, a te, które potrzebują zewnętrznej, już od przedszkola miały gorszy start - i np. nie miały podstaw matematyki czy j. angielskiego? Nie tędy droga.
No i tutaj się pojawia pytanie, czy sypanie nagrodami będzie motywacją jeśli tych nagród będzie tyle, że będą formalnością. No i jeszcze raz, punkt wyżej. Co jeśli więcej niż jedno dziecko w czymś chce być dobre, a jedno faktycznie jest lepsze od drugiego.
Ostatni wymysł, jaki usłyszałam od jednej z nauczycielek: odizolować dziecko od grupy, bo bez kar i nagród najlepiej pracuje w formie 1:1, a rodzice niech dziecku indywidualnego nauczyciela opłacą. Mam wrażenie, że wszyscy ci od “żadnej motywacji zewnętrznej, żadnej oceny” są nie tylko pedagogicznie, ale też finansowo i społecznie odrealnieni.
Izolacja nie ma sensu o ile to nie jakiś skrajny przypadek. A pojawia się pytanie, czy tylko nagrodami robionymi trochę na siłę, i ocenami można motywować zewnętrznie? Czy nie lepiej pokazywać dziecku fajne rzeczy, przeróżne muza istnieją, warsztaty i tak dalej, by pomóc dziecku znaleźć to co go fascynuje, i to nie jest przypadkiem lepsza forma zewnętrznej motywacji, niż robienie czegoś na siłę?
Analogicznie jak człowiek w pracy robi w ładną pogodę projekt, bo me deadline lub spotyka się z trudnym klientem.
No i właśnie tutaj jest problem. Ludzie są wyuczeni, by nie skupiać się na jakości, na samym dziele które tworzą, tylko na tym by gonić za deadlinami, czy by unikać męczących sytuacji. Jest to bardzo szkodliwa forma motywacji. Są lepsze, dużo bardziej efektywne. Oczywiście, co zawód, to różne możliwości.
Artykuł dotyczy konkretnego projektu w konkretnej szkole, a nie twojej pracy w różnych firmach.
Ale problemy i metody są podobne. Ciągłe skupianie się na jakichś wymyślonych cyferkach, rankingach, wyścig szczurów, kto w co jest lepszy, i tak dalej i tak dalej. A co jeśli dziecko/uczeń/pracownik nie jest wokalny i ma słaby PR. Introwertycy mają większe problemy z tym. Potrzeba bardzo dobrego pedagoga/przełożonego który jest w stanie to w ogóle dostrzec i nagrodzić w jakiś sposób.
Problem wg mnie jest w tym, że tworzy się sztuczną potrzebę posiadania lepszych ocen, pasków, świadectw, etc. Czy projekt, czy edukacja, nie ważne czy w trakcie nauczania, czy w pracy, powinna wynikać z realnych potrzeb. Dla jednego będzie to potrzeba tworzenia, jakiegoś zaspokojenia się intelektualnego i kreatywnego co powinno być szczególnie pielęgnowane w szkołach, dla niektórych motywacja bierze się zwyczajnie z głodu, albo chęci finansowania jakiejś innej części swojego życia.
Co ma “wkuwanie i przygotowywanie się do testów” do tego, że ktoś dostał pasek żółty (“oznacza osobę wrażliwą na krzywdę drugiego człowieka i staje w obronie słabszych, działa w wolontariacie, pomaga seniorom, działa na rzecz samorządu”)?
A jak często nagradzane w szkołach jest wkuwanie. A taki a nie inny pasek, za tak długie zasługi jest wg mnie po prostu dziwny. Rozumiem i doceniam ideę takich nagród, ale jeśli każdy prawie zawsze dostaje nagrody, to czy to nie czyni ich mniej wartościowych?
Jak ktoś nie dostał żółtego, bo nie działał w wolontariacie, a różowy, bo ma zdolności artystyczne, to chyba dobrze, nie?
A co jeśli ktoś jest kiepski w zdolności artystyczne, a jednak by chciał to robić. Czy nie dostanie paska? Co jeśli ktoś ma swój nietypowy styl i nie jest on zrozumiały przez pedagoga? Zdolności artystyczne to bardzo śliskie pojęcie. Nawet samo rysowanie czy malowanie, jest tak wiele stylów, i powinno się dziecko bardziej uczyć że sztuka to sposób wyrazu, to sposób na zaspokojenie swoich kreatywnych postaw, a nie kwestia rysowania ładnych i dopracowanych technicznie widoczków czy twarzy. A ciekawe które dziecko zostanie prędzej docenione za rysowanie. To które po prostu “ładnie” maluje, bo stosuje perspektywy, i to co maluje jest bliższe rzeczywistości, czy to dziecko które maluje niestarannie, ale faktycznie chce coś tym wyrazić, chce coś stworzyć, opowiedzieć jakąś historie czy przedstawić jakie emocje? Coś czuje że to pierwsze, i uważam że byłoby to skrajnie niesprawiedliwe.
No i teraz przejdźmy do pasków. Co jeśli dwoje dzieci chce być dobre w tej samej dziedzinie. Czy oba dostaną takie same paski?
Tak, o to właśnie chodzi. Żeby równać w górę, a nie w dół. Jeśli autysta burzy się, że ktoś też dostaje pasek za umiejętności techniczne tylko dlatego, że jest w nich bardzo dobry, ale nie genialny - to od tego szkoła ma TUS i inne terapie, by mu te kwestie wytłumaczyć.
Dlatego uważam że najlepszą nagrodą jest sama satysfakcja z pracy, ze zrobienia jakiegoś
Co w praktyce i ostatecznym rozrachunku sprowadza się do konfiarskich bredni typu “zamknijmy niepełnosprawnych w domach za zbrodnię nie bycia takimi, jak my” i “każdemu wedle mojej ideologii zamiast wedle jego potrzeb”. Swoje zdanie opierasz na wieloletniej pracy jako pedagog specjalny, jako terapeuta który pracuje z dzieckiem 1:1 (więc siłą rzeczy jesteś mniej miarodajny) czy jako nauczyciel w szkole systemowej mając w klasie przykładowo 25 dzieci bez orzeczenia i 5 z orzeczeniem i na bazie tych doświadczeń wiedzący, że pochwała źle na uczniów wpływa? Bo zakładam, że nie jesteś jednym z tych od “specjaliści się mylą, to ja mam rację bo jako Polak pozjadałem wszystkie rozumy i znam się na wszystkim lepiej od specjalistów”…
No i tutaj się pojawia pytanie, czy sypanie nagrodami będzie motywacją jeśli tych nagród będzie tyle, że będą formalnością.
“Będzie”? Czemu dajesz czas przyszły wobec czegoś, co już się dokonało? Znasz chociaż jedno dziecko z tamtej szkoły, które jest tymi paskami zbulwersowane w podobny sposób, co Ty?
A pojawia się pytanie, czy tylko nagrodami robionymi trochę na siłę, i ocenami można motywować zewnętrznie?
Wow. Tu już całkowicie i bez zająknięcia zmieniłeś sens informacji i teraz kłócisz się sam ze sobą. Gratuluję.
Temat dotyczy pasków na koniec roku, o których uczniowie wcześniej nie wiedzieli, mimo to ciężko pracowali latami, bo ktoś do nich podszedł z sercem i profesjonalizmem. Ty całą pracę uczniów, rodziców i nauczycieli sprowadziłeś do “tylko nagród robionych trochę na siłę”. To się samo komentuje…
Ale problemy i metody są podobne.
Bzdura. Szkoła to nie Twoja prywatna firemka. Nie mierz innych własną miarą.
A jak często nagradzane w szkołach jest wkuwanie
Nie zmieniaj tematu, nie o tym rozmawiamy. Nie widziałam tam kategorii “pasek za wkuwanie”
ale jeśli każdy prawie zawsze dostaje nagrody, to czy to nie czyni ich mniej wartościowych?
Za to bardziej sprawiedliwych. To się nazywa “równanie w górę, zamiast w dół”. W ostatecznym rozrachunku zyskują i dzieciaki, i społeczeństwo. Mniej samobójstw, bo ktoś osiągnął tylko 95% i to wedle twojej rozkminy “mniej wartościowe” niż 100% osiągnięte przez kogoś innego, mniej problemów psychicznych wśród tych “doskonałych” czujących presję, bo jak osiągną te 95% zamiast 100% to będzie coś nie tak, mniej spiny społecznej, za to więcej empatii, więcej wiary w siebie, więcej lepszych relacji. Ktoś będący przeciętniakiem w wielu dziedzinach nie jest mniej wartościowy od kogoś, kto jest geniuszem w jednej, za to w innych zupełnie sobie nie radzi.
A co jeśli ktoś jest kiepski w zdolności artystyczne, a jednak by chciał to robić. Czy nie dostanie paska? Co jeśli ktoś ma swój nietypowy styl i nie jest on zrozumiały przez pedagoga? Zdolności artystyczne to bardzo śliskie pojęcie.
Jakiś dostanie, a czy akurat w dziedzinie artystycznej - to już pytanie do dyrekcji, nie do mnie. Pewnie zależy od dziecka i jego indywidualnej sytuacji. Nazwę szkoły masz, więc namiary na dyrekcję na pewno znajdziesz.
i jeszcze jedno. Nawet, jeśli uprzemy się, by nie stosować kar i nagród, pochwał i nagan - to te drugie i tak będziemy stosować. Nawet, jeśli nauczyciel będzie wzorem cnót wszelakich - to jest tylko człowiekiem, wychowanym w polskiej kulturze, którzy ma pod opieką nie tylko swoje dziecko, ale nieraz 5-15 innych. Więc prędzej czy później coś skrytykuje. A jeśli jest krytyka - to dla równowagi powinna być też pochwała.
No i teraz przejdźmy do pasków. Co jeśli dwoje dzieci chce być dobre w tej samej dziedzinie. Czy oba dostaną takie same paski? A co jeśli jedno faktycznie lepiej sobie radzi od drugiego? Czy to oznacza że to drugie trzeba zniechęcić pokazując że jest gorsze, czy to lepsze zniechęcić pokazując że ktoś kto gorzej sobie radzi dostaje taką samą nagrodę? Dzieci są różne, tak samo jak i ludzie, i każdy powinien nauczyć się pracować czy działać w swoim własnym tempie i na swój własny sposób. Możemy tworzyć milion kategorii nagród, ale to wciąż nie rozwiązuje problemu, bo to spłyca wartość tej nagrody.
Dlatego uważam że najlepszą nagrodą jest sama satysfakcja z pracy, ze zrobienia jakiegoś projektu, nie ważne czy to tylko kwestia namalowania czegoś ładnego, przygotowania wycinanki, czy czegoś co wymaga sporo czasu. Nagrodą trzeba uczynić świadomość dziecka, że się rozwinęło, zdobyło nowe kompetencje, stało się lepsze w czymś co lubi, i może dalej się rozwijać i dalej się czegoś uczyć.
No i tutaj się pojawia pytanie, czy sypanie nagrodami będzie motywacją jeśli tych nagród będzie tyle, że będą formalnością. No i jeszcze raz, punkt wyżej. Co jeśli więcej niż jedno dziecko w czymś chce być dobre, a jedno faktycznie jest lepsze od drugiego.
Izolacja nie ma sensu o ile to nie jakiś skrajny przypadek. A pojawia się pytanie, czy tylko nagrodami robionymi trochę na siłę, i ocenami można motywować zewnętrznie? Czy nie lepiej pokazywać dziecku fajne rzeczy, przeróżne muza istnieją, warsztaty i tak dalej, by pomóc dziecku znaleźć to co go fascynuje, i to nie jest przypadkiem lepsza forma zewnętrznej motywacji, niż robienie czegoś na siłę?
No i właśnie tutaj jest problem. Ludzie są wyuczeni, by nie skupiać się na jakości, na samym dziele które tworzą, tylko na tym by gonić za deadlinami, czy by unikać męczących sytuacji. Jest to bardzo szkodliwa forma motywacji. Są lepsze, dużo bardziej efektywne. Oczywiście, co zawód, to różne możliwości.
Ale problemy i metody są podobne. Ciągłe skupianie się na jakichś wymyślonych cyferkach, rankingach, wyścig szczurów, kto w co jest lepszy, i tak dalej i tak dalej. A co jeśli dziecko/uczeń/pracownik nie jest wokalny i ma słaby PR. Introwertycy mają większe problemy z tym. Potrzeba bardzo dobrego pedagoga/przełożonego który jest w stanie to w ogóle dostrzec i nagrodzić w jakiś sposób.
Problem wg mnie jest w tym, że tworzy się sztuczną potrzebę posiadania lepszych ocen, pasków, świadectw, etc. Czy projekt, czy edukacja, nie ważne czy w trakcie nauczania, czy w pracy, powinna wynikać z realnych potrzeb. Dla jednego będzie to potrzeba tworzenia, jakiegoś zaspokojenia się intelektualnego i kreatywnego co powinno być szczególnie pielęgnowane w szkołach, dla niektórych motywacja bierze się zwyczajnie z głodu, albo chęci finansowania jakiejś innej części swojego życia.
A jak często nagradzane w szkołach jest wkuwanie. A taki a nie inny pasek, za tak długie zasługi jest wg mnie po prostu dziwny. Rozumiem i doceniam ideę takich nagród, ale jeśli każdy prawie zawsze dostaje nagrody, to czy to nie czyni ich mniej wartościowych?
A co jeśli ktoś jest kiepski w zdolności artystyczne, a jednak by chciał to robić. Czy nie dostanie paska? Co jeśli ktoś ma swój nietypowy styl i nie jest on zrozumiały przez pedagoga? Zdolności artystyczne to bardzo śliskie pojęcie. Nawet samo rysowanie czy malowanie, jest tak wiele stylów, i powinno się dziecko bardziej uczyć że sztuka to sposób wyrazu, to sposób na zaspokojenie swoich kreatywnych postaw, a nie kwestia rysowania ładnych i dopracowanych technicznie widoczków czy twarzy. A ciekawe które dziecko zostanie prędzej docenione za rysowanie. To które po prostu “ładnie” maluje, bo stosuje perspektywy, i to co maluje jest bliższe rzeczywistości, czy to dziecko które maluje niestarannie, ale faktycznie chce coś tym wyrazić, chce coś stworzyć, opowiedzieć jakąś historie czy przedstawić jakie emocje? Coś czuje że to pierwsze, i uważam że byłoby to skrajnie niesprawiedliwe.
Tak, o to właśnie chodzi. Żeby równać w górę, a nie w dół. Jeśli autysta burzy się, że ktoś też dostaje pasek za umiejętności techniczne tylko dlatego, że jest w nich bardzo dobry, ale nie genialny - to od tego szkoła ma TUS i inne terapie, by mu te kwestie wytłumaczyć.
Co w praktyce i ostatecznym rozrachunku sprowadza się do konfiarskich bredni typu “zamknijmy niepełnosprawnych w domach za zbrodnię nie bycia takimi, jak my” i “każdemu wedle mojej ideologii zamiast wedle jego potrzeb”. Swoje zdanie opierasz na wieloletniej pracy jako pedagog specjalny, jako terapeuta który pracuje z dzieckiem 1:1 (więc siłą rzeczy jesteś mniej miarodajny) czy jako nauczyciel w szkole systemowej mając w klasie przykładowo 25 dzieci bez orzeczenia i 5 z orzeczeniem i na bazie tych doświadczeń wiedzący, że pochwała źle na uczniów wpływa? Bo zakładam, że nie jesteś jednym z tych od “specjaliści się mylą, to ja mam rację bo jako Polak pozjadałem wszystkie rozumy i znam się na wszystkim lepiej od specjalistów”…
“Będzie”? Czemu dajesz czas przyszły wobec czegoś, co już się dokonało? Znasz chociaż jedno dziecko z tamtej szkoły, które jest tymi paskami zbulwersowane w podobny sposób, co Ty?
Wow. Tu już całkowicie i bez zająknięcia zmieniłeś sens informacji i teraz kłócisz się sam ze sobą. Gratuluję. Temat dotyczy pasków na koniec roku, o których uczniowie wcześniej nie wiedzieli, mimo to ciężko pracowali latami, bo ktoś do nich podszedł z sercem i profesjonalizmem. Ty całą pracę uczniów, rodziców i nauczycieli sprowadziłeś do “tylko nagród robionych trochę na siłę”. To się samo komentuje…
Bzdura. Szkoła to nie Twoja prywatna firemka. Nie mierz innych własną miarą.
Nie zmieniaj tematu, nie o tym rozmawiamy. Nie widziałam tam kategorii “pasek za wkuwanie”
Za to bardziej sprawiedliwych. To się nazywa “równanie w górę, zamiast w dół”. W ostatecznym rozrachunku zyskują i dzieciaki, i społeczeństwo. Mniej samobójstw, bo ktoś osiągnął tylko 95% i to wedle twojej rozkminy “mniej wartościowe” niż 100% osiągnięte przez kogoś innego, mniej problemów psychicznych wśród tych “doskonałych” czujących presję, bo jak osiągną te 95% zamiast 100% to będzie coś nie tak, mniej spiny społecznej, za to więcej empatii, więcej wiary w siebie, więcej lepszych relacji. Ktoś będący przeciętniakiem w wielu dziedzinach nie jest mniej wartościowy od kogoś, kto jest geniuszem w jednej, za to w innych zupełnie sobie nie radzi.
Jakiś dostanie, a czy akurat w dziedzinie artystycznej - to już pytanie do dyrekcji, nie do mnie. Pewnie zależy od dziecka i jego indywidualnej sytuacji. Nazwę szkoły masz, więc namiary na dyrekcję na pewno znajdziesz.
i jeszcze jedno. Nawet, jeśli uprzemy się, by nie stosować kar i nagród, pochwał i nagan - to te drugie i tak będziemy stosować. Nawet, jeśli nauczyciel będzie wzorem cnót wszelakich - to jest tylko człowiekiem, wychowanym w polskiej kulturze, którzy ma pod opieką nie tylko swoje dziecko, ale nieraz 5-15 innych. Więc prędzej czy później coś skrytykuje. A jeśli jest krytyka - to dla równowagi powinna być też pochwała.