To nie był dobry sezon dla właścicieli stacji narciarskich w polskich górach. Przez wybitnie niesprzyjającą pogodę — dodatnie temperatury i deszcze — wiele stacji pod Tatrami, w Pieninach, Beskidach czy na Śląsku zamknęło się już ostatniego dnia ferii zimowych. To ewenement, bo zazwyczaj mniejsze stacje sezon kończyły w połowie marca, a większe potrafiły utrzymać śnieg i klientów nawet do połowy kwietnia. — O zbyt wielkich zyskach nie ma mowy — mówi w rozmowie z Onetem jeden z prezesów stacji narciarskiej na Podhalu.
Też o tym myślę, gdy jem schabowego w samolocie z Poznania do Warszawy, gdzie latam raz w miesiącu kupić sobie kilka nowych ubrań.
Obstawiam winę ekologów.