Skłotersi zostali wypędzeni z dawnej Piekarni Fronca na Kamionku w Warszawie. 27 lutego doszło tam do eksmisji z udziałem około 50 policjantów, którzy wraz z prywatnymi ochroniarzami zmusili lokatorów Zaczynu do opuszczenia budynku. Ten spór od dawna budzi skrajne emocje wśród mieszkańców. “To trudny temat” - mówi osiedlowa radna Inga Domańska.
Przy ulicy Kamionkowskiej 50 na warszawskim Kamionku w dawnej piekarni Fronca mieścił się skłot Zaczyn, mieścił, gdyż 27 lutego o 10 rano weszli tam policjanci w asyście wynajętych przez właścicielkę nieruchomości zamaskowanych ochroniarzy, a następnie zmusili oni mieszkających tam skłotersów do opuszczenia budynku. Na miejscu obecny był także komornik, twierdzący, że ma sądowy nakaz eksmisji.
“27 lutego na miejscu pojawili się z rana policjanci razem z wynajętymi karkami, którzy wdarli się do Zaczynu. Według zeznań osób, które były w środku weszli oni do środka i zaczęli grozić przemocą, rozkradać ich rzeczy. Zaczęły się negocjacje. Skłotersi chcieli zobaczyć się z posłanką i pod tym warunkiem zgodzili się opuścić Zaczyn. Wtedy zostali zmuszeni do tego, żeby wynieść swoje rzeczy. My staliśmy na zewnątrz i dokumentowaliśmy zdarzenie, by nie doszło do eskalacji przemocy” - relacjonuje w rozmowie z Radiem Eska Weronika, która wspierała lokatorów Zaczynu w czasie eksmisji. Posłanka nie została wpuszczona do skłotu. Będzie skarga
Na miejscu obecna była posłanka partii Razem Dorota Olko, która chciała kontrolować, czy w czasie eksmisji nie dochodzi do przemocy, jednak nie została wpuszczona do środka.
“Na miejscu była posłanka Dorota Olko, która dotarła tam po godzinie 10. Był tam kordon policji składający się z ponad 50 policjantów i 5 radiowozów. To dość dużo jak na taką sprawę. Nie chciano wpuścić posłanki na teren, chciała ona dopilnować, by nie doszło tam do przemocy. Będzie ona wnosiła skargę dotyczącą utrudniania czynności poselskich” - mówi Radiu Eska Inga Domańska, radna osiedla Kinowa na Grochowie, która od dawna śledzi historię skłotu.
Skłotersi dostali 2 minuty na zabranie swoich rzeczy
Ostatecznie lokatorzy skłotu Zaczyn zostali zmuszeni do opuszczenia piekarni Fronca. Każdy z nich dostał 2 minuty na zabranie swoich rzeczy ze środka, co jednak nie wystarczyło. Podczas całej akcji przed budynkiem stała grupa osób, która okazywała solidarność ze skłotersami.
“Przez właścicielkę budynku i ochroniarzy rzeczy lokatorów zostały uznane za śmieci. Myślę, że straty tych osób będą sięgały kilku tysięcy złotych. Nie wiem, co stało się z fortepianem, który został tam po koncercie” - relacjonuje w rozmowie z Radiem Eska Weronika, która wspierała lokatorów Zaczynu w czasie eksmisji. W skłocie Zaczyn odbywały się wydarzenia kulturalne
Jeszcze w noc poprzedzającą eksmisję skłotu odbył się tam koncert muzyki klasycznej. Było to jedno z wielu wydarzeń, jakie aktywiści organizowali w Zaczynie, by zintegrować lokalną społeczność.
“Prowadzące Zaczyn osoby organizowały różne imprezy i warsztaty, a także udostępniały tę przestrzeń na wydarzenia kulturalne. Chociażby dzień przed w skłocie miał miejsce koncert muzyki klasycznej. Aktywiści mieli dużą satysfakcję z tego, że aktywizowali lokalną społeczność do integracji, a także zapoznania się z kulturą skłotingu” - mówi Radiu Eska Weronika.
Historia kamionkowskiego skłotu skończyła się znienacka, jednak miejsce to od ponad roku wywołuje wśród mieszkańców tej okolicy skrajne emocje. Nie była to też pierwsza próba eksmisji lokatorów dawnej piekarnii. Już w zeszłym roku pewnego dnia grupa mężczyzn próbowała przegonić skłotersów, wówczas udało im się obronić przed atakiem. Skłot w dawnej piekarni na Kamionku budził skrajne emocje. Czy to jego koniec?
W budynku przy Kamionkowskiej 50 niegdyś mieściła się piekarnia Fronców, którą piekarz Zbigniew Fronc budował od 1955 roku. Firma przestała jednak działać około 2011 roku, gdy właściciel zaczął chorować. Od tamtej pory budynek był opuszczony, nie jest jednak porzucony, gdyż sam Pan Zbigniew nadal żyje i ma 90 lat. Miejscem tym zarządza obecnie jego córka i to właśnie ona próbuje odzyskać nieruchomość od kiedy pojawili się tam nieproszeni goście. Wśród samych mieszkańców Kamionka zdania na temat działalności skłotersów są podzielone. Część z nich docenia ich starania na rzecz kultury, a część jest oburzona ich postawą.
“To trudny temat. Z jednej strony mamy własność prywatną, która jest bezsprzeczna, ale z drugiej strony nie jest ona używana, a miasto trochę należy do nas wszystkich. Nieużywana przestrzeń też jest obsługiwana ulicami, też jest wszystko do niej podłączone. Rozumiem, że to w młodych ludziach, którzy mają problem ze znalezieniem mieszkania ze względu na niskie zarobki i wysokie ceny, budzi sprzeciw i chęć publicznego zwrócenia uwagi na ten palący problem” - mówi Radiu Eska Inga Domańska.
Obecnie mieszkańcy Zaczynu wylądowali na ulicy, a za pośrednictwem mediów społecznościowych domagają się wpuszczenia do budynku, by mogli odebrać swoje rzeczy. Sympatycy działalności skłotersów nie tracą jednak nadziei.
“Moim marzeniem jest to, żeby sprawiedliwość nie było jednak ślepa i uwzględniała te sytuacje osób nietypowych i wykluczonych, tych niedopasowanych do społeczeństwa, którzy właśnie w skłotach znajdowali swój azyl. Mam nadzieję, że na podobieństwo krajów takich jak Niemcy ta kultura skłotingu zostanie zintegrowana ze społeczeństwem” - mówi Radiu Eska Weronika.
Jak poinformowała Inga Domańska, właścicielka piekarni Fronca rozpoczęła w budynku remont.
Współpraca: Maciej Wójcik/Radio Eska.
W PRL budowano masowo mieszkania spółdzielcze, a patologię mieszkaniową to mamy dziś, zwłaszcza w Warszawie gdzie masa nieruchomości została zwyczajnie rozkradziona przez mafię. To właśnie dlatego skłoting ma sens.