To jedna z najbardziej tajemniczych i przemilczanych sytuacji drogowych w Warszawie ostatnich tygodni. Jedynym pewnikiem jest zmasakrowanie ponad dwóch tuzinów słupków, ale... nie wiadomo kto, kiedy i czym ten rekord Polski został ustanowiony. Równie prawdopodobnym co zasłabnięcie kierowcy (lub jakiś inny problem medyczny) - może być: jazda pod wpływem, zbyt wielka prędkość i utrata panowania nad pojazdem czy choćby awaria techniczna pojazdu. Właściwie – to w tym rzecz. Pytanie brzmi: czy w pogoni za jakimiś ideologiami – nie zaczęliśmy przypadkiem projektować dróg w „nieco mniej” bezpieczny sposób?
Większość dróg rowerowych chroni tylko 1 metr trawnika albo krawężnik, a pasów rowerowych linia z farby. Słupki jak sądzę głównie maja chronić przed parkowaniem, bo niewygodnie by było omijać zaparkowane nielegalnie auto wyjeżdżając pod prąd na jezdnię. Na moście obowiązuje 50 km/h, zaraz za słupkami są pasy i skrzyżowanie ze światłami, więc to nie jest żadna autostrada. Takie same zagrożenia dotyczą chodników. Bezpieczeństwo ruchu nie może się opierać na oddzieleniu wszystkich od wszystkich ścianą antyterrorystycznego betonu, bo nie damy ekonomicznie rady.
Gównosłupki nikogo nie chronią.
Powinny być, moim zdaniem, przynajmniej betonowe bariery.
Większość dróg rowerowych chroni tylko 1 metr trawnika albo krawężnik, a pasów rowerowych linia z farby. Słupki jak sądzę głównie maja chronić przed parkowaniem, bo niewygodnie by było omijać zaparkowane nielegalnie auto wyjeżdżając pod prąd na jezdnię. Na moście obowiązuje 50 km/h, zaraz za słupkami są pasy i skrzyżowanie ze światłami, więc to nie jest żadna autostrada. Takie same zagrożenia dotyczą chodników. Bezpieczeństwo ruchu nie może się opierać na oddzieleniu wszystkich od wszystkich ścianą antyterrorystycznego betonu, bo nie damy ekonomicznie rady.