• 68 Posts
  • 71 Comments
Joined 2 lata temu
cake
Cake day: wrz 13, 2021

help-circle
rss

Niektórzy kierowcy samochodów trąbią i się plują też wtedy, kiedy się jedzie zgodnie z przepisami, takie hobby.


Mała uwaga - w narracji o godności jest pułapka, na co zwracają uwagę sami ocaleńcy - sugestia, że w śmierci bez oporu godności nie ma.


ciekawe granice europy


cross-postowane z: https://szmer.info/post/295256 > cross-posted from: https://lemmy.ml/post/843019 > > > Surprising, but true. From the article: "A detailed report has been filed to the transportation committee of the City of London Corporation, the municipal governing body of London’s square mile, which suggests at peak times, people cycling represent 40% of road traffic in the city and 27% throughout the rest of the day." > > > > So even in a city as busy as London, it can be done.

Miejsce na praktyki informatyczne
Cześć, znajomy chłopak z Czeczenii, uczeń technikum informatycznego, szuka miejsca w którym mógłby odbyć praktyki. Ma z tym problem, nie zna firm/organizacji plus ze wzg. na pochodzenie. Mówi po polsku. Miasto: Warszawa, ale skoro informatyczne to może da radę zdalnie? Znacie może miejsce, gdzie mógłby się zgłosić...?



cross-postowane z: https://szmer.info/post/255095 > cross-postowane z: https://szmer.info/post/255094 > > > Współtwórz z nami ruch lewicowo-feministyczny! Dołącz do Porozumienia Feministycznego 8 Marca > > > > Wiele z Was wie, czym są Manify – feministyczne demonstracje organizowane w całej Polsce w okolicach 8 marca. Nieco mniej osób wie pewnie, że warszawską Manifę organizuje Porozumienie Feministyczne 8 Marca – PF8M (do 2022 Porozumienie Kobiet 8 Marca). Niniejszym zachęcamy Was mocno – dołączcie do Porozumienia! > > > > Porozumienie jest feministyczne, lewicowe, queerowe, równościowe, ważna jest perspektywa antykapitalistyczna, prawa zwierząt, kwestie klimatyczne. Jest intersekcjonalne – tworzące je osoby wspólnie decydują, czym się zajmą. > > > > Co robi Porozumienie Feministyczne 8 Marca? > > > > - odzyskuje przestrzeń publiczną – organizuje Manify, demonstracje, gry miejskie, happeningi, > > - organizuje imprezy, > > - wydaje coroczną gazetę, > > - współorganizuje wydarzenia innych grup, > > - na różne sposoby wspiera polski i zagraniczny ruch feministyczny. > > > > Porozumienie robi wszystko to, co wymyślą osoby je tworzące. Gdy dołączycie – to Wy będziecie o tym współdecydować:) > > > > **Potrzebujemy Was – ruch feministyczny w Polsce jest osłabiony, wiele osób się wypaliło, w tym część naszej grupy. Jeśli czujesz w sobie energię do walki feministycznej – dołącz do nas!** > > > > *Zapraszamy na spotkanie otwarte > > Kiedy: 11 lutego 2023 – sobota, godz. 16.00 > > Gdzie: Miejsce roześlemy po zapisaniu się [poprzez formularz [kliknij] ](https://form.jotform.com/230137001483039) lub mailem porozumieniekobiet8iii@gmail.com*

cross-postowane z: https://szmer.info/post/255094 > Współtwórz z nami ruch lewicowo-feministyczny! Dołącz do Porozumienia Feministycznego 8 Marca > > Wiele z Was wie, czym są Manify – feministyczne demonstracje organizowane w całej Polsce w okolicach 8 marca. Nieco mniej osób wie pewnie, że warszawską Manifę organizuje Porozumienie Feministyczne 8 Marca – PF8M (do 2022 Porozumienie Kobiet 8 Marca). Niniejszym zachęcamy Was mocno – dołączcie do Porozumienia! > > Porozumienie jest feministyczne, lewicowe, queerowe, równościowe, ważna jest perspektywa antykapitalistyczna, prawa zwierząt, kwestie klimatyczne. Jest intersekcjonalne – tworzące je osoby wspólnie decydują, czym się zajmą. > > Co robi Porozumienie Feministyczne 8 Marca? > > - odzyskuje przestrzeń publiczną – organizuje Manify, demonstracje, gry miejskie, happeningi, > - organizuje imprezy, > - wydaje coroczną gazetę, > - współorganizuje wydarzenia innych grup, > - na różne sposoby wspiera polski i zagraniczny ruch feministyczny. > > Porozumienie robi wszystko to, co wymyślą osoby je tworzące. Gdy dołączycie – to Wy będziecie o tym współdecydować:) > > **Potrzebujemy Was – ruch feministyczny w Polsce jest osłabiony, wiele osób się wypaliło, w tym część naszej grupy. Jeśli czujesz w sobie energię do walki feministycznej – dołącz do nas!** > > *Zapraszamy na spotkanie otwarte > Kiedy: 11 lutego 2023 – sobota, godz. 16.00 > Gdzie: Miejsce roześlemy po zapisaniu się [poprzez formularz [kliknij] ](https://form.jotform.com/230137001483039) lub mailem porozumieniekobiet8iii@gmail.com*

Współtwórz z nami ruch lewicowo-feministyczny! Dołącz do Porozumienia Feministycznego 8 Marca Wiele z Was wie, czym są Manify – feministyczne demonstracje organizowane w całej Polsce w okolicach 8 marca. Nieco mniej osób wie pewnie, że warszawską Manifę organizuje Porozumienie Feministyczne 8 Marca – PF8M (do 2022 Porozumienie Kobiet 8 Marca). Niniejszym zachęcamy Was mocno – dołączcie do Porozumienia! Porozumienie jest feministyczne, lewicowe, queerowe, równościowe, ważna jest perspektywa antykapitalistyczna, prawa zwierząt, kwestie klimatyczne. Jest intersekcjonalne – tworzące je osoby wspólnie decydują, czym się zajmą. Co robi Porozumienie Feministyczne 8 Marca? - odzyskuje przestrzeń publiczną – organizuje Manify, demonstracje, gry miejskie, happeningi, - organizuje imprezy, - wydaje coroczną gazetę, - współorganizuje wydarzenia innych grup, - na różne sposoby wspiera polski i zagraniczny ruch feministyczny. Porozumienie robi wszystko to, co wymyślą osoby je tworzące. Gdy dołączycie – to Wy będziecie o tym współdecydować:) **Potrzebujemy Was – ruch feministyczny w Polsce jest osłabiony, wiele osób się wypaliło, w tym część naszej grupy. Jeśli czujesz w sobie energię do walki feministycznej – dołącz do nas!** *Zapraszamy na spotkanie otwarte Kiedy: 11 lutego 2023 – sobota, godz. 16.00 Gdzie: Miejsce roześlemy po zapisaniu się [poprzez formularz [kliknij] ](https://form.jotform.com/230137001483039) lub mailem porozumieniekobiet8iii@gmail.com*

Za info o mastodonie dziękuje, to mi rozjaśnia. Sensu wrzucania treści w opisanym celu nie kumam, ale nie muszę i szanuję, jeśli ktoś ma taką potrzebę.


No właśnie ja odklikuję. I chyba nie tylko ja, wiszą czasem treści na zerowym poziomie strzałeczkowatości - autor_ka musiał_a odklikać


Moje analityczne podejście przy czytaniu innych artykułów, leadów, komentarzy pożąda odpowiedzi: czy autor_ka nie odklikała “własnej” strzałeczki, czy jej głos jest wzmocniony


Automatyczna strzałeczka
Zastanawia mnie czemu przy wrzucaniu artykułu wiadomość automatycznie sama oznacza się strzałeczką, jakbym sama poklepała się po ramieniu:) Skoro wrzucam to wiadomo, że uważam atykuł za ciekawy, czy czegoś tu nie rozumiem...?

I jeszcze wspaniała piosenka napisana i wykonywana przez Dolly Parton [uwaga link do youtubea] https://m.youtube.com/watch?v=UbxUSsFXYo4, warto się wsłuchać/przeczytać tekst:) https://www.azlyrics.com/lyrics/dollyparton/9to5.html

It’s a rich man’s game No matter what they call it And you spend your life Puttin’ money in his wallet


Jeszcze tylko przypomnę, że pierwotny artykuł sprzed wielu lat - “Nie śpię bo trzymam kredens” to jeden z najsłynniejszych tytułów polskich gazet wszechczasów.


Informacja sprzed ponad roku, ale może ktosia przeoczyła. https://www.se.pl/slask/szczere-wyznanie-pana-andrzeja-nie-trzymam-kredensu-bo-sie-rozpadl-aa-vnxP-YTbQ-oQnu.html



Kilka podpowiedzi na zimowe rowerowanie: - mycie po każdym powrocie z przejażdżki. Sól i chemia do odśnieżania mordują nie tylko roślinki - po myciu porządne smarowanie napędu - oliwka na łożyska w korbie, piastach, przerzutkach, ośkach, pedałach, do środka pancerzy. Zamarznięte łożysko pedała->pedał odkręca się na gwincie->pedał odpada w środku lasu - mniej powietrza w oponach - drugi rower, którego mniej szkoda i ma jak najmniej osprzętu Generalnie w zimie człowiek dla zdrowia może się myć rzadziej, a zaoszczędzony czas poświęcić na toaletę roweru
6

Straż Graniczna oskarża aktywistów o utrudnianie akcji ratowniczej. Lekarka: Kłamstwa. Trzy godziny czekaliśmy na służby
Gazeta Wyborcza 08.01.2023, 14:49 Joanna Klimo Trzej młodzi Afgańczycy zostali w nocy z soboty na niedzielę (8.01) uratowani z bagien koło Siemianówki. Akcja stała się dla Straży Granicznej pretekstem do bezpardonowego zaatakowania w mediach społecznościowych wolontariuszy udzielających migrantom pierwszej pomocy. Aktywiści rozważają podjęcie kroków prawnych za szkalowanie. Najpierw z pomocą do trzech Afgańczyków, którzy utknęli na bagnach Siemianówki, dotarli aktywiści. Nieco później - lekarka Paulina Bownik. Dostrzegła trzech mężczyzn w bardzo złym stanie, właściwie bez kontaktu. Dopiero po nawodnieniu, ogrzaniu, podaniu leków przeciwwymiotnych wolontariusze dowiedzieli się, że mężczyźni pochodzą z Afganistanu, są w wieku od 21 do 26 lat. Lekarka nie była im w stanie pomóc na miejscu. Zdecydowali o wezwaniu służb ratunkowych. Paulina Bownik, wielokrotnie nagradzana za niesienie pomocy lekarka współpracująca ze stowarzyszeniem Egala, relacjonowała dziennikarzowi obywatelskiemu Piotrowi Czabanowi, prowadzącemu na YouTube kanał "Czaban robi raban" i działającemu w Podlaskim Ochotniczym Pogotowiu Humanitarnym: - Trudne warunki badania - mężczyźni leżeli wokół pnia, na skrawku ziemi i spadku w dół do lodowatej wody, nie było możliwości rozebrania ich do badania. Po około 3,5 godziny oczekiwania odnaleźli nas wolontariusze [inna grupa - red.], przyprowadzili strażaków z OSP Siemianówka i OSP Hajnówka, dwóch ciężej chorych pacjentów wynieśli z bagien na desce ratowniczej, jednego prowadzili wolontariuszka i strażnik graniczny. Z relacji Grupy Granica wynika, że dwóch Afgańczyków co jakiś czas traciło przytomność, a kontakt z nimi był już właściwie niemożliwy. Jeden z mężczyzn był w szczególnie złym stanie, chorował na nadczynność tarczycy, od kilku dni nie zażywał leków. Miał obniżoną temperaturę ciała i zaburzone pozostałe parametry zdrowotne i skrajne odwodnienie. Dwukrotnie wymiotował. Drugi mężczyzna również był odwodniony oraz skrajnie wychłodzony. Trzeci pacjent był w stanie histerii, opowiadał o przemocy służb białoruskich i reżimie talibów, potem wpadł w stan, który nie pozwalał na komunikacje i samodzielne poruszanie się. Zgodnie z ich opowieścią przebywali w lesie od 3 dni, przez ten czas pili wodę z bagien. Prawdopodobnie bez pomocy nie przetrwaliby tej nocy. Uratowani trafili do szpitala w Hajnówce. Na razie są bezpieczni. Zostali objęci wsparciem prawnym przez prawniczkę współpracującą z Grupą Granica. - Bardzo dziękujemy za współpracę zespołom Ochotniczej Straży Pożarnej, dzięki którym udało się ewakuować poszkodowanych. Mamy nadzieję, że ich stan zdrowia się poprawi. Apelujemy też do Straży Granicznej o zgodne z prawem działania w stosunku do Afgańczyków. Wszystko wskazuje na to, że wczoraj udało się uratować im życie, ale ponowna wywózka mogłaby stanowić dla nich śmiertelne zagrożenie - podkreśla GG. Osiem zastępów, 30 strażaków Akcję jako trudną opisują też strażacy. - Około godz. 20.20 wpłynęło zgłoszenie, że trzej mężczyźni utknęli na podmokłych terenach w okolicy miejscowości Pasieki. Przy zgłoszeniu podana była tzw. pinezka - lokalizacja - relacjonuje mł. bryg. Piotr Chojnowski, rzecznik prasowy podlaskiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej. - Nasze działania polegały na dotarciu do poszkodowanych osób. Jedna z nich była w poważnym stanie, nieprzytomna. Nasze jednostki ewakuowały je (dwie osoby trzeba było wynieść na noszach) z podmokłego terenu i przekazały służbom medycznym. Piotr Chojnowski dodaje, że akcja we współpracy z SG i pogotowiem była trudna, ze względu na niską temperaturę i podmokły teren. Brało w niej udział osiem zastępów straży pożarnej, około 30 strażaków. Zakończyła się około godz. 2.20-2.25 w nocy. SG: Nie chcieli podać dokładnej lokalizacji W niedzielę rano można byłoby podziękować sobie wzajemnie za współpracę i cieszyć się z uratowanego ludzkiego życia. Ale nie. Straż Graniczna zdecydowała się na zaatakowanie na Twitterze wolontariuszy biorących udział w akcji. Napisała: "Skandaliczne zachowanie aktywistów, wspieranych przez jedną ze stacji tv. Nie chcieli podać dokładnej lokalizacji nielegalnych imigrantów. W tym czasie funkcjonariusze SG i strażacy prowadzili wyjątkowo trudną akcję poszukiwawczą na bagnach - PSG Narewka. Nie mogli odnaleźć osób. Do działań zaplanowano użycie śmigłowca i BSP. Dopiero po 2 h zgłosił się mężczyzna, który powiedział, że doprowadzi służby do migrantów. Na miejscu oczekiwali dziennikarze, duża grupa aktywistów oraz 3 obywatele Afganistanu - zostali zabrani do szpitala, ich stan zdrowia jest dobry". SG zakończyła wpis: "Czy bagna i rzeki graniczne, gdzie nie ma bariery, to miejsce spotkań nielegalnych imigrantów z aktywistami? Czy warto ryzykować zdrowie i życie cudzoziemców oraz funkcjonariuszy dla medialnego show?" Wolontariusze: Dwa kłamstwa Straży Granicznej Do tweeta SG odniosła się w niedzielę Paulina Bownik w Polsat News w rozmowie z reporterką Katarzyną Szatyłowicz: - Te osoby były w bardzo złym stanie zdrowia. Po udzieleniu pomocy medycznej natychmiast wezwaliśmy odpowiednie służby, czyli pogotowie ratunkowe, i uprzedziliśmy, że niezbędna będzie pomoc straży pożarnej, ponieważ teren był bagienny, bardzo trudny i ciężko było wynieść stamtąd osoby uchodźcze. Niestety, odmówiono nam tej pomocy. Stwierdzono, że jeżeli wolontariusze nie przyprowadzą odpowiednich służb na miejsce, strażacy nie przyjadą ani nie pojawią się lekarze, ratownicy, pomoc nie zostanie udzielona. Tak więc wolontariusze przyprowadzili na miejsce strażaków, którzy wynieśli te osoby z tego terenu. Jest na to szereg dowod. W tweecie są podane dwa kłamstwa - punktują aktywiści i aktywistki. Pierwsze - o tym, że nie chcieli podać lokalizacji. Nie rozumieją, dlaczego mieliby to robić. Dzwonili około 10 razy do CPR, te rozmowy są przecież nagrywane. A drugie - o tym, że straż pożarna nie mogła znaleźć osób potrzebujących pomocy. Nawet nie próbowała - to wolontariusze przyprowadzili strażaków na miejsce. Teraz rozważają podjęcie kroków prawnych w obliczu publicznego zniesławiania. Reporter świadkiem Prawdziwość relacji wolontariuszy potwierdza Endy Gęsina-Torres, dziennikarz stacji TVN, który wszystko nagrywał kamerą. Dotarł do potrzebujących pomocy samodzielnie, przed służbami. Dostał lokalizację o godz. 20.02, jechał z Hajnówki oddalonej o około 50 minut jazdy, potem przez ponad godzinę przedzierał się przez bagna. Na miejscu był około 22.30. Być może to jego obecność podczas interwencji jest odpowiedzią na pytanie, co aż tak rozsierdziło pograniczników, że posunęli się do takiego tweeta. Endy przed 10 laty dał się zamknąć (udając kubańskiego uchodźcę politycznego) w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w koszarach SG w Białymstoku. Ujawnił, jak są traktowani osadzeni, np. że strażnicy zwracają się do nich po numerach. Później, już podczas pracy dla programu TVN Uwaga, Endy wielokrotnie poruszał tematykę łamania praw człowieka, zwłaszcza w odniesieniu do uchodźców i migrantów.

Afganistan. Naukowcy rzucają pracę, drą dyplomy. "Nie będziemy uczyć, jeśli nie możemy uczyć kobiet"
Wysokie Obcasy, Natalia Waloch 05.01.2023 Kobiety od początku nastania rządów talibów protestowały samotnie, broniąc naszych wartości. Naszym obowiązkiem jest stać po ich stronie. O fali odejść akademików z posad na afgańskich uczelniach informuje "The Guardian". Według szacunków w geście solidarności z kobietami, które reżim talibów pozbawił prawa do edukacji, odeszło już około 60 naukowców. Ismail Mashal, dotąd wykładowca na Uniwersytecie w Kabulu, podarł swoje dyplomy podczas wywiadu w telewizji. Nagranie stało się wiralem w mediach społecznościowych. Widać na nim bliskiego łez naukowca, który mówi: - Jeśli moja siostra i matka nie mogą studiować, co znaczą dla mnie moje stopnie naukowe? Byłem wykładowcą, uczyłem, ale tej kraj nie jest już miejscem dla edukacji. Póki nie pozwolicie wrócić mojej siostrze i matce na uniwersytet, nie będę uczył. Baktash Amini pracował jako adiunkt na wydziale fizyki na tej samej uczelni co Mashal i była to, jak mówi, jego praca marzeń. Swoich studentów pilotował też po studiach, ułatwiając im m.in. kontakt z ośrodkiem CERN, gdzie prowadzi się doświadczenia z użyciem Wielkiego Zderzacza Hadronów. - W nocy, gdy talibowie zamknęli drzwi uniwersytetów dla kobiet, dostałem mnóstwo wiadomości i telefonów od moich studentek. Nie mogę znaleźć słów, by opisać ich sytuację - mówi fizyk. - Jestem akademikiem i jedyny sposób, w jaki mogę zaprotestować, to opuścić system, który dyskryminuje kobiety. Z kolei Abdul Raqib Ekleel, wykładowca urbanistyki na kabulskiej politechnice, ujmuje to tak: - Talibowie wzięli prawo kobiet do edukacji jako zakładnika swoich korzyści politycznych. To zdrada narodu. Naukowiec podkreśla, że choć kobiety stosowały się do coraz bardziej absurdalnych wymogów talibów: wkładały określone stroje, nakrywały głowy hidżabami, uczęszczały na zajęcia tylko dla studentek, wreszcie przychodziły z obowiązkowym męskim opiekunem, reżim i tak wyrzucił je z uczelni. - Ten zakaz jest przeciw wartościom islamu i przeciw interesowi państwa - konkluduje Ekleel. - Ma to wpływ na wszystkich, nie tylko na kobiety. Nie mogę być częścią takiego systemu. Kiedy talibowie zaczęli coraz bardziej ograniczać prawa kobiet, Afganki regularnie protestowały przeciw dyskryminacji, ale w demonstracjach brało udział niewielu mężczyzn, za co byli krytykowani. Kiedy jednak w życie wszedł zakaz studiowania, zarówno studenci, jak i wykładowcy stanęli po ich stronie. Mężczyźni wychodzili na ulice z napisami "Wszyscy albo nikt". - Profesorowie uniwersyteccy nie mogą chwycić za broń i stanąć przeciw talibom i ich decyzjom, ale w każdym demokratycznym społeczeństwie ruchy społeczne są jednym ze sposobów walki - mówi prof. Ekleel. - I chociaż za talibów nie ma ani sprawiedliwości, ani demokracji, kobiety od początku nastania ich rządów protestowały samotnie, broniąc naszych wartości. Myślę, że naszym obowiązkiem jest stać po ich stronie.

Policjanci z rozbitego radiowozu rozchorowali się zaraz po tym, jak ujawniliśmy, dlaczego jechały z nimi nastolatki
Gazeta Wyborcza, 05.01.2023, 12:26, Katarzyna Jaroch Jeszcze wczoraj policjanci, którzy wzięli na przejażdżkę radiowozem dwie nastolatki i zderzyli się czołowo z drzewem, byli normalnie w pracy, bo przełożeni ich nie zawiesili. Dziś obydwaj są chorzy. Informację tę potwierdził w rozmowie z nami Sylwester Marczak, rzecznik komendanta stołecznego policji. - Obecnie obydwaj funkcjonariusze są na L4 - mówi.  Policjanci rozchorowali się nagle, zaraz po naszym artykule pt. "Nie tylko takiego koguta możemy włączyć". "Stołeczna" rozmawiała w nim z jedną z nastolatek, którą funkcjonariusze wzięli na przejażdżkę radiowozem, co skończyło się wypadkiem. Wcześniej funkcjonariusze nie zostali zawieszeni, wykonywali normalne obowiązki policyjne. Decyzją komendanta powiatowego mieli jedynie zakaz kierowania pojazdami służbowymi.  Teraz Marczak wyjaśnia, że wszystkie decyzje o ewentualnych karach dyscyplinarnych "zawsze są podejmowane po wykonaniu wszystkich czynności w sprawie". - Cały czas zdarzenie z udziałem policjantów z Pruszkowa jest w szczególnym zainteresowaniu komendanta stołecznego policji. Na bieżąco trafiają do nas informacje o efektach postępowania dyscyplinarnego - zapewnia.  W środę śledczy przesłuchali pięcioro świadków zdarzenia. Wśród nich jest 19-latka, druga z młodych kobiet, która jechała radiowozem w chwili, gdy doszło do wypadku. Do przesłuchania pozostała ranna w wypadku 17-latka oraz policjanci. W jednej sprawie policja nie pozostawia wątpliwości. - Podkreślamy, że nie było żadnych podstaw do tego, by osoby postronne znalazły się w radiowozie - dodaje Marczak.  Do wypadku doszło w poniedziałek (2 stycznia) wieczorem. Policjanci z Pruszkowa przyjechali na interwencję po zgłoszonym przez świadków pożarze w Dawidach, miejscowości położonej nieopodal podwarszawskiego Raszyna. O pożarze poinformowała młodzież,która była w tej okolicy na samochodowej przejażdżce. Po ugaszeniu ognia przez straż, policjanci, którzy także zostali wysłani na miejsce, odjechali stamtąd radiowozem. Do samochodu zabrali dwie dziewczyny - 17- i 19-latkę - z grupy, która wezwała służby do pożaru. Przejażdżka wyglądała, jakby policjanci chcieli się popisać szybką jazdą. Tak szybką, że podróż nie trwała długo. Samochód rozbił się po dwóch kilometrach, uderzył czołowo w przydrożne drzewo. Jedna z nastolatek z obrażeniami głowy i lewej strony ciała została odwieziona do szpitala. I nadal w nim przebywa. Policjanci nawet nie wezwali ratowników. Dziewczętom, także rannej, kazali "spierd...ć". Odeszły więc z miejsca zdarzenia pieszo i zadzwoniły po znajomych.   Wobec funkcjonariuszy przełożeni wszczęli postępowanie dyscyplinarne. Ale nie tylko. - Prowadzone są także czynności w postępowaniu karnym, dotyczącym spowodowania wypadku drogowego i nieudzielenia pomocy poszkodowanym. Status osoby pokrzywdzonej ma młodsza nastolatka, która odniosła najcięższe obrażenia - poinformowała Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka warszawskiej prokuratury.

"The New York Times": Naukowcy zaczipowali waginę Gazeta Wyborcz, 03.01.2023, 19:00, Azeen Ghorayshi Silikonowy chip wyłożony tkanką pochodzącą od kobiet może pomóc naukowcom w testowaniu leków na infekcje pochwy. Dr Don Ingber zarabia na życie, tworząc trójwymiarowe modele ludzkich narządów z elastycznych kawałków silikonu i wyhodowanych prawdziwych tkanek. Takie modele mogą imitować złożone fizyczne interakcje pomiędzy komórkami i płynami. W ciągu ostatniej dekady Ingber, bioinżynier z Uniwersytetu Harvarda, wykonał ponad 15 takich narządów na chipach: imitujących płuca, wątrobę, jelita czy skórę. A teraz dodał do listy znacznie mniej przebadany narząd - pochwę. "Wagina na chipie" została wykonana z komórek pochwy przekazanych przez dwie kobiety. Model został wyhodowany wewnątrz chipów z silikonowej gumy wielkości gumy do żucia, tworząc kanały, które reagowały na wahania poziomu estrogenów i bakterii. Jak wykazało badanie, chip z powodzeniem imitował kluczowe cechy mikrobiomu pochwy pełnego społeczności bakterii, które odgrywają kluczową rolę w utrzymaniu zdrowia. Chip jest bardziej realistyczny niż inne laboratoryjne modele. Funkcjonuje dokładnie tak jak ludzka pochwa - przekonuje Ingber. Badacze uważają, że narzędzie może zaoferować lepszy sposób testowania terapii waginozy bakteryjnej, infekcji szkodliwych mikrobów w pochwie, która według szacunków każdego roku dotyka aż 30 proc. kobiet. - Ten system stanowi wielki krok naprzód - uważa dr Ahinoam Lev-Sagie, ginekolożka w Centrum Medycznego Hadassah w Jerozolimie, która bada mikrobiom pochwy i nie była zaangażowana w nowe badanie. Ze względu na obawy dotyczące bezpieczeństwa kobiet badaczom trudno jest testować nowe metody leczenia nawracających infekcji. - Dość łatwo można znaleźć pacjentki zgadzające się na oddawanie próbek z pochwy, ale kiedy chcemy testować na nich leki, chętnych już nie ma - przyznaje lekarka. Badanie, które zostało sfinansowane przez Fundację Gatesa, wykorzystało chip, który ma sprawdzić, jak prawdziwa pochwa reaguje na dobre i złe środowisko bakteryjne. Naukowcy wykazali, że tkanka pochwowa wewnątrz chipa reagowała pozytywnie na mieszankę Lactobacilli, rodzaju bakterii, które trawią cukry i wytwarzają kwas mlekowy, tworząc kwaśne środowisko we wnętrzu pochwy, chroniące ją przed infekcjami. Kiedy inny rodzaj bakterii związany z infekcjami pochwy był hodowany w chipie bez obecności Lactobacilli, stan zapalny wzrastał i prowadził do uszkodzenia komórek. Dokładnie tak się dzieje w przypadku waginozy bakteryjnej, gdy szkodliwe bakterie przejmują mikrobiom pochwy, obniżając jej kwasowość, a czasem powodując swędzenie i zwiększoną ilość wydzieliny. Waginoza bakteryjna jest zazwyczaj leczona antybiotykami, ale odsetek nawrotów jest wysoki. Nieleczona zwiększa ryzyko infekcji przenoszonych drogą płciową oraz raka szyjki macicy. U kobiet w ciąży podnosi ryzyko przedwczesnego porodu lub niskiej wagi urodzeniowej dziecka. Pomimo tych zagrożeń waginoza bakteryjna - jak i sama pochwa - pozostają niedostatecznie przebadane. - Tak naprawdę nie wiemy, jak te procesy przebiegają, a często nawet tego, które bakterie są za nie odpowiedzialne - mówi Amanda Lewis, profesor na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego, która bada mikrobiom pochwy. - Jak można sobie wyobrazić, brak podstawowego zrozumienia tak ważnego systemu fizjologicznego sprawia, że interwencje są niedoskonałe lub nie ma ich wcale. W 2019 r. Lev-Sagie i inni badacze z Izraela opublikowali wyniki pierwszego na świecie przeszczepu mikrobiomu pochwy. Bogata w bakterie wydzielina od dawczyń ze zdrowymi pochwami została przeniesiona do pochew pięciu kobiet, które zmagały się z nawracającą waginozą bakteryjną. Przesiewanie próbek, aby upewnić się, że są bezpieczne, i znalezienie pacjentek chętnych do udziału w badaniu było niezwykle trudne i zajęło wiele lat. Inne modele oparte na zwierzętach lub prowadzone w laboratorium nie stanowią skutecznych środowisk, w których można badać mikrobiom pochwy. W czasie gdy pochwy zdrowych kobiet składają się w około 70 proc. z bakterii Lactobacillus, u innych ssaków bakterie Lactobacillus rzadko stanowią więcej niż 1 proc. mikrobiomu pochwy. A kiedy komórki pochwy są mieszane z bakteriami w szalce Petriego, bakterie szybko przejmują kontrolę i zabijają komórki. - Podobne wady hamują rozwój wielu leków, dlatego też "zaczipowane narządy" są tak obiecujące - twierdzi Ingber, który posiada patent na projekt silikonowego chipa i założył firmę, która je produkuje i testuje. W innej pracy opublikowanej w tym miesiącu grupa Ingbera wykazała, że "zaczipowana wątroba" jest siedem do ośmiu razy skuteczniejsza w przewidywaniu ludzkich odpowiedzi na 27 leków niż modele zwierzęce. Naukowcy dodają, że chip pochwowy ma jednak swoje ograniczenia. Lev-Sagie z Hadassah Medical Center w Jerozolimie zauważyła, że mikrobiom pochwy zmienia się znacząco w odpowiedzi na menstruację, stosunek seksualny, wahania hormonalne czy stosowanie antybiotyków. A inne ważne typy komórek w pochwie, takie jak komórki odpornościowe, nie zostały uwzględnione w badaniu. Prawdziwe życie w pochwie jest znacznie bardziej skomplikowane niż to w środowisku symulacyjnym - twierdzi Lev-Sagie. Posiadanie bardziej zaawansowanego modelu będzie wymagało większej liczby badań nad tym, jak dokładnie działa mikrobiom pochwy i jak reaguje na choroby. W odróżnieniu od badań nad mikrobiomem jelitowym, które w ciągu ostatniej dekady szybko się rozwijały, prace nad mikrobiomem pochwy nie są odpowiednio finansowane. W przypadku pochwy wiedzieliśmy, że bakterie są kluczowe już ponad 100 lat temu - podkreśla Lev-Sagie. Artykuł pierwotnie ukazał się w "The New York Times" © 2022 The New York Times Company tłum. Kasper Kalinowski

“Nie tylko takiego koguta możemy włączyć”. Rozmawiamy z nastolatką z radiowozu, który rozbił się na drzewie Gazeta Wyborcza 04.01.2023, 14:16 Katarzyna Jaroch

Wyszedł starszy funkcjonariusz, ten, który siedział za kierownicą i krzyknął: “Spierda…cie” - opowiada jedna z dziewcząt, 17-latka, którą policjanci w nocy z poniedziałku na wtorek wzięli na przejażdżkę radiowozem. Samochód rozbił się na drzewie nieopodal Raszyna. Dziewczyna została ranna, ale policjanci się nią nie zajęli. O wypadku radiowozu z dwiema nastolatkami w środku informowaliśmy we wtorek (3 stycznia). Policjanci z Pruszkowa przyjechali w poniedziałek wieczorem na interwencję po zgłoszonym przez świadków pożarze w Dawidach, miejscowości położonej nieopodal podwarszawskiego Raszyna. Jak się okazało, zgłaszającymi była młodzież. Funkcjonariusze odjechali stamtąd radiowozem z dwiema dziewczętami - 17- i 19-latką - z grupy, która wezwała służby. Ich przejażdżka nie trwała długo. Samochód rozbił się po dwóch kilometrach, uderzył czołowo w przydrożne drzewo. Jedna z nastolatek z obrażeniami głowy i lewej strony ciała została odwieziona do szpitala.  Nie mamy wątpliwości, że w aucie znajdowały się osoby postronne i nie ma żadnych podstaw do tego, by te osoby w tym radiowozie były - komentował chwilę po zdarzeniu Sylwester Marczak, rzecznik komendanta stołecznego policji. Dlatego zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne wobec policjantów uczestniczących w wypadku.   Udało nam się dotrzeć do 17-letniej uczestniczki wypadku, która zaraz po zdarzeniu została odwieziona do szpitala w Warszawie. Wyszła po kilku godzinach, ale dziś, w środę 4 stycznia, znowu została do niego przyjęta. Prawdopodobnie zostanie na obserwacji na oddziale aż do poniedziałku, na kiedy zaplanowana jest konieczna po wypadku operacja nosa. Jechaliśmy ze znajomymi na przejażdżkę “na Dawidy”. Gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy, że palą się gałęzie i trawy. Zadzwoniliśmy po straż pożarną, która przyjechała i ugasiła pożar. Za nimi przyjechał też radiowóz z dwoma policjantami - opowiada nastolatka o wydarzeniach z poniedziałkowego wieczoru.  Policjanci byli w dobrym nastroju, żartowali, momentami dwuznacznie. Jeden rzucił: “Nie tylko takiego koguta możemy włączyć”. W końcu wsiedli do radiowozu i odczekali, aż straż pożarna po ugaszeniu ognia odjedzie, a potem przez otwarte okno krzyknęli do jednej z dziewczyn z grupy, żeby wsiadła do ich samochodu.

  • Ona bała się wejść sama do radiowozu, więc wzięła mnie ze sobą. Usiadłyśmy na tylnym siedzeniu - mówi poszkodowana. Gdy policjanci skończyli wypisywać dokumenty, związane - jak się domyśla - ze zgłoszeniem do pożaru, ruszyli z piskiem opon.  Spytałam, dokąd jedziemy, bo czułam się w tej sytuacji jednak niekomfortowo. Nie wiedziałam, czego oni od nas chcieli. Miałam obawy, że mogą nas gdzieś wywieźć i coś zrobić - przyznaje.

Po wypadku radiowozu pod Warszawą. Policjant do zakrwawionych nastolatek: “Uciekajcie”

Policjanci mieli włączyć w radiowozie koguta i syreny. Jechali szybko. Pierwszy zakręt udało im się pokonać, choć, jak wynika z relacji poszkodowanej dziewczyny, weszli w niego z poślizgiem. Drugiego już nie pokonali. Rozbili się. - Za oknami nic nie było widać, bo tak pędziliśmy. Kierowca jechał z taką prędkością, że nie miał szans na tym zakręcie. Wydawało mi się, że zaraz zginę - opisuje 17-latka.  Kontynuuje: - Uderzyłam głową w szybę i w drzwi lewą stroną ciała. Mam obitą nogę i bark, złamany nos. Wyczołgałam się z auta i upadłam. Głowę trzymałam pomiędzy kolanami, miałam krew w ustach.  Młodszy policjant wyszedł z radiowozu i sprawdził pobieżnie, w jakim dziewczyny są stanie. - Wziął nasze głowy w ręce, spojrzał w oczy i powiedział: “Teraz uciekajcie”. Dopiero potem wyszedł starszy funkcjonariusz, ten, który prowadził. Krzyknął: “Spierda…cie”.

"Cieszę się, że się rozbiliśmy

I dziewczęta uciekły. Szły kilkadziesiąt metrów, w międzyczasie dzwoniły do znajomych, z którymi były przy pożarze. Ci zaraz po nie przyjechali, zabrali w miejsce przy OSP w Raszynie, gdzie zawsze stoją karetki w oczekiwaniu na wezwanie. Stamtąd ranna 17-latka została odwieziona do szpitala.  Na miejsce zdarzenia kilkadziesiąt minut po wypadku dojechał także jej brat. “Stołecznej” opowiada, że policjanci na miejscu nie wyglądali na przejętych. Rozmawiali spokojnie, wymieniali uśmiechy i spojrzenia. - Dopiero, gdy zacząłem się na nich wydzierać i opowiadać, w jakim stanie jest moja siostra, miny im zrzedły. Wsiedli do samochodu, była z nimi jakaś kobieta - mówi 26-letni brat poszkodowanej.  Tak naprawdę, to cieszę się, że się rozbiliśmy. Nie wiem, jak by się to skończyło. Zaczęłam się zastanawiać, jakie policjanci mają wobec nas zamiary - dodaje 17-latka i zapowiada, że wraz z bliskimi zrobi wszystko, by policjanci zostali ukarani.  Wobec funkcjonariuszy zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Równolegle toczą się czynności w postępowaniu karnym, dotyczącym spowodowania wypadku drogowego i nieudzielenia pomocy poszkodowanym. Status osoby pokrzywdzonej - jak informuje RMF- ma jedynie młodsza nastolatka, która odniosła najcięższe obrażenia. Dotychczas zeznania złożyła tylko starsza z nastolatek. Zeznania złożyli również policjanci, którzy uczestniczyli w wypadku. Ale jak się dowiadujemy, obaj wciąż wykonują swoje obowiązki i są w pracy. - Nie zostali zawieszeni - potwierdza nam Karolina Kańka, rzeczniczka prasowa komendy w Pruszkowie.


Na Podhalu nie ma już przysiółka Cipki. Mieszkańcy mieli dość tej nazwy. "Turyści przyjeżdżali tu tylko dla drwin" Gazeta Wyborcza Podhale 04.01.2023, 06:11 Bartłomiej Kuraś  MSWiA dokonało historycznej zmiany w nazewnictwie Podhala. Urzędnicy zlikwidowali przysiółek Cipki we wsi Suche koło Poronina i Zębu. Mieszkańcom nazwa coraz bardziej przeszkadzała, choć etnografowie przekonywali, że wywodzi się ona od koronkarstwa. Zmiana weszła w życie z dniem 1 stycznia 2023 r. Przysiółek Cipki we wsi Suche zniknął z urzędowego wykazu miejscowości na terenie Rzeczpospolitej Polskiej, prowadzonego przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Podhale. Nazwa niechciana przez mieszkańców Sami mieszkańcy tej okolicy od lat toczyli urzędowe boje, by nazwa Cipki nie zatruwała im życia. Turyści przyjeżdżali tu tylko głównie dla drwin, nocować za bardzo nie chcieli       - tłumaczy 70-letnia gaździna Aniela z byłego już przysiółka Cipki. - Mnie to tak bardzo nie przeszkadzało, bo jak od maleńkości się tu wychowałam, nikt z miejscowych z nas sobie śpasów (żartów - red.) nie urządzał. Dziadkowie tłumaczyli, że to nazwa historyczna. Ale dla gości to był powód do drwin. Aż przykro się robiło. Zwłaszcza kiedy te mapy internetowe powstały i na nich nasze Cipki rzucały się w oczy, tośmy się już nie mogli opędzić od przykrych komentarzy. W ubiegłym roku sprawa stanęła na obradach Rady Gminy Poronin. - Wyraża się zgodę na wystąpienie z wnioskiem do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji za pośrednictwem Wojewody Małopolskiego o zniesienie nazwy miejscowości „Cipki" w części wsi Suche, Gmina Poronin, powiat tatrzański, województwo małopolskie wpisanej pod numerem identyfikacyjnym 1053263 w Obwieszczeniu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 17 października 2019 w sprawie wykazu urzędowych nazw miejscowości i ich części - odczytała projekt uchwały wójt gminy Poronin Anita Żegleń. W uzasadnieniu dodała: - Zniesiona zostanie nazwa miejscowości „Cipki" położona w części wsi Suche, niechciana przez mieszkańców. Likwidacja nazwy miejscowości nie wpłynie na zamiany dotyczące adresów mieszkańców. Skutków finansowych brak. Uchwała przeszła jednogłośnie, wywieszono ją na urzędowej tablicy ogłoszeń. Stosowne pismo trafiło z gminy Poronin do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie. Stołeczni urzędnicy zgodzili się z wnioskiem podhalańskiego samorządu. Cipkarstwo, czyli koronkarstwo A skąd w ogóle nazwa przysiółka Cipki w Suchem? Według etnografów najprawdopodobniej pochodzi od pierwszych mieszkańców tej okolicy, którzy mieli trudnić się cipkarstwem - tak dawniej na Podhalu nazywało się koronkarstwo. W literackim języku słowackim to nadal jest określenie koronkowej roboty, a za pośrednictwem strony internetowej www.cipkarskepalicky.sk można kupić hafciarskie akcesoria do wyrobu koronek. Nazwa "Cipki" nieopodal Poronina na mapach internetowych ciągle widnieje. - Powinna już zniknąć, bo urzędowo od 1 stycznia 2023 r. już nie istnieje. Chyba że zachowa się jako zwyczajowa. Ale na nowych oficjalnych mapach już jej nie będzie - usłyszeliśmy w sekretariacie Wydziału Struktur i Ustroju Samorządu Terytorialnego MSWiA. W Małopolsce decyzją urzędników w tym roku zniknęły też inne nazwy, m.in.: Krągła Choina, część miasta Mszana Dolna; Bryndzówka, przysiółek wsi Grzechynia; Wilkówka, część miasta Maków Podhalański; Zdarcica, część wsi Tczyca; Podbógdale, część wsi Ciszowice; Pietrasówka, część wsi Prądnik Korzkiewski; Resztówka, część wsi Libusza; Zawadówka, część wsi Dąbrowica; Werberówka, część wsi Laskówka Delastowska; Myszowa, część wsi Brzezówka; Łachutówka, część wsi Wola Szczucińska; Łabuzówka, część wsi Załuże; Koło Szosy, część wsi Wójcina; Szwaby, część wsi Buczków; czy Gawęda, część wsi Cikowice.

Onet plejada donosi, że a) organizator/kaowiec czy ktoś upiera się, że wszystkie elementy stroju były ustalone, b) na telebimach są kadrowani bez ramion, c) żeby była jasność jedną z piosenek zadedykowali społeczności lgbt. To jeszcze niech te pinionżki dadzo na ruch




Która godzina?
9

Prezent etyczny&rowerowy&bez wychodzenia
cross-postowane z: https://szmer.info/post/218315 > Pomysł na prezent do podarowana 21 grudnia z okazji rocznicy urodzin Piotra Kropotkina: bony na warsztaty nauki reperowania rowerów w warsztacie rowerowym prowadzonym przez stowarzyszenie non-profit. > > https://evently.pl/profile/otwarty-warsztat-rowerowy-stowarzyszenie-mierz-wysoko > > M.in dzięki płatnym warsztatom stowarzyszenie prowadzi też darmową przestrzeń samodzielnych napraw i dyżury mechanika/mechaniczki.

Prezent etyczny&rowerowy&bez wychodzenia
Pomysł na prezent do podarowana 21 grudnia z okazji rocznicy urodzin Piotra Kropotkina: bony na warsztaty nauki reperowania rowerów w warsztacie rowerowym prowadzonym przez stowarzyszenie non-profit. https://evently.pl/profile/otwarty-warsztat-rowerowy-stowarzyszenie-mierz-wysoko M.in dzięki płatnym warsztatom stowarzyszenie prowadzi też darmową przestrzeń samodzielnych napraw i dyżury mechanika/mechaniczki.

Kiedy wrócili, nie poznali wnętrz swojego większego pokoju: spomiędzy chmur gęstego dymu wyłaniały się czarne ściany i popękane szyby. Kot syjamski leżał nieruchomo. Zaczadził się. Przetrwał tylko obraz z Janem Pawłem II, który wisiał metr od kozy. Nie wiadomo jakim cudem, skoro stopił się nawet zegar wiszący kilka metrów dalej i wszystkie gniazdka elektryczne.

— Ten obraz był poświęcony — zaznacza Barbara.


My heart fills a little every time someone puts a strobe warning before a video,” says Carlson. Oł je, mam tak samo, i że się ktosie tym tematem zajmują też mi miło głaszcze serduszko. Tym bardziej, że konkluzją nie jest “dawajcie warningi”, tylko “kombinujcie, jak zrobić lepiej”. Jednego klipu można nie obejrzeć, chodzenie na imprezy to imperatyw kategoryczny. Jakby ktosie chciały podpowiedzi, jak robić fajniejsze światełka, a np nie miały możliwości lub ochoty czytać całego tekstu, tutaj link z miniprzewodnikiem https://static1.squarespace.com/static/5464793ee4b0ae009625259c/t/632d0e3078f8f85f0e0497cc/1663897137483/Lighting+Guidelines_RISING.pdf

Swoją drogą, szanuję osoby z doświadczeniem odczuwania sympatii do strobo, ale z czystej ciekawości zastanawiam się, ile osób faktycznie to lubi.



heh to ja już chyba wolę do rowu z błotem niż na barierki albo betonowy murek



Jak napisał(a) @obywatelle@szmer.info autorka nie poponuje zamknięcia psów w kojcach i wyprowadzania do betonowych parków. Są ładne, duże parki, w których pieseły mogą sobie miło pobiegać. To prawda, że większość szkód powodują ludzie, to się nazywa katastrofa klimatyczna:) W miejscach, o których pisze autorka, też więcej szkód powodują ludzie i przecież jak najbardziej postuluje się ograniczenie ich “wolnego chodzenia po tym świecie” - tworzenie parków narodowych i rezerwatów zamkniętych.



Dorota Sumińska: Jestem przeciwniczką leśnych spacerów z psami
Zastanówmy się, nim spuścimy ze smyczy psa tam, gdzie żyją - a przynajmniej powinny żyć - myszy polne, zaroślowe, leśne, jeże, krety, norniki, ryjówki i milion innych drobnych zwierząt. Psy mają to do siebie, że interesują się wszystkim, co się rusza. W maju powinno się marzyć o czereśniach, pisać o ich słodyczy i już planować wakacyjne wypady. No właśnie, planować tak, by nikt na tym nie ucierpiał. I nie chcę tu pisać o przedurlopowym pozbywaniu się psów i kotów. Ci, którzy tak robią, nie są warci nawet przecinka w tym czy jakimkolwiek tekście. Myślę o tym, że planując wakacje z kilkuletnim dzieckiem, nie wybieramy Las Vegas, ale szukamy miejsca przychylnego dzieciom i atrakcyjnego dla kilkulatka. To samo dotyczy psów. Koty nie lubią podróżować, więc powinny zostać w domu pod opieką kochającej „cioci". Poza tym musimy pamiętać, by nasz pies nie narobił szkód w wakacyjnym otoczeniu, więc nie wybieramy parków narodowych. Już i tak bardzo przerzedzone w mnogości życia nie nadają się na psi raj. W ogóle jestem przeciwniczką leśnych spacerów z psami. Najłagodniejszy pies jest harwesterem dla miliona malutkich mieszkańców poszycia leśnego. Wcale nie przesadzam. Dzisiejszy stan owadziej fauny to tylko 20 proc. tego, co było jeszcze 10 lat temu. Nie oprę się, by nie wspomnieć o ilości tak zwanych dzikich ssaków. **Jeśli za 100 proc. przyjmiemy wszystkie żyjące na Ziemi, to te z lasów i łąk stanowią tylko niecałe 3 proc. Naprawdę. Ponad 97 proc. to zwierzęta rzeźne, my i nasi czworonożni podopieczni.** Choćby z tego powodu zastanówmy się, nim spuścimy ze smyczy psa tam, gdzie żyją – a przynajmniej powinny żyć – myszy polne, zaroślowe, leśne, jeże, krety, norniki, ryjówki i milion innych drobnych zwierząt. Psy mają to do siebie, że interesują się wszystkim, co się rusza. Szczególnie gdy robi to szybko i zwinnie. No, najwyżej złapie żabę – usłyszę od przyrodniczego ignoranta. Żaba w pojęciu przeciętnego Polaka to tylko żaba. Jaka jest, każdy widzi. Tymczasem nasze rodzime płazy bezogoniaste mają się równie źle jak trzmiele czy chomiki europejskie. Widzę to we własnym ogrodzie. Od kilku lat nie widuję tak pospolitej jeszcze kilka lat temu żaby trawnej. Moczarowe nie grają już w pobliskim stawie. Ropuchy szarej, zielonej czy paskówki nie spotkałam od bardzo dawna. To gdzie wyjechać z psem? Do gospodarstwa agroturystycznego, gdzie okoliczne pastwiska znają przemarsze zwierząt domowych. Na przyrzeczne łachy, ale poza okresem lęgowym ptaków. Do ośrodków hotelowych przyjaznych psim gościom. Tam zawsze będzie miejsce do wybiegania się. Co prawda dopiero maj i czasy okrutnie niepewne, ale mam nadzieję, że planowanie wakacji będzie mimo wszystko przychylne nieludzkim osobom. Dorota Sumińska – lekarka weterynarii, publicystka

Moderates