• @didlethOPM
    link
    1
    edit-2
    1 year ago

    gdyby to się realnie opłacało, apteki w niedzielę byłyby czynne. A są pozamykane. Btw czy istnieje grupa społeczna czy zawodowa, którą tolerujesz? To nie przytyk personalnie do Ciebie, ale zauważyłam w fediwersum, że sporej ilości osób wszyscy przeszkadzają: nauczyciele, aptekarze, przedsiębiorcy itd. Problemów z aptekarzami dotąd nie miałam, nie obwiniam ich o to, że nie ma w okolicy żadnej czynnej awaryjnie apteki. Obwiniam gminę/powiat - bo kasę na kościół czy klasztor jakoś zawsze znajdą. A skoro gmina jest w stanie prowadzić basen czy kawiarnię, to np. aptekę przy szpitalu też by spokojnie mogła

    • obywatelle (she/her)
      link
      21 year ago

      Apteki są nieczynne w niedzielę z innych powodów: ogromna rzesza aptekarzy to katolicy. Nie wiem skąd to się bierze, nie wiem dlaczego tak właśnie w tej grupie, natomiast mając swojego czasu do czynienia z tą grupą w większym wymiarze (i słuchając ich biadoleń od których uszy by cię rozbolały) byłam wręcz skonsternowana jak szerokie to zjawisko. Argument o tym, że gmina powinna płacić to zwykle wymówka, bo oni po prostu pracować w niedzielę nie chcą.

      Ale to można zostawić na boku, nikomu ich katolicyzm nie powinien przeszkadzać dopóki nie stosują “klauzul sumienia” i nie dyskryminują klientów. Problem jest inny: aptekarze mają specyficzny etos zawodowy określany przez kompleks względem lekarzy. Na swoich portalach branżowych bardzo często postulują o zrównanie ich roli w systemie ochrony zdrowia z lekarzami, powołują się na rozegłą wiedzę, bliskość z pacjentem itp (o receptę farmaceutyczną walczyli od dawna i w końcu się udało). Wszystko fajnie, ale lekarze w tym systemie oprócz przywilejów mają też obowiązki, a do tych obowiązków zalicza się obowiązek dyżurów świątecznych. A także całodobowych. Tymczasem kiedy posłucha się ich biadoleń, widać wyraźnie że owszem, chcieliby być traktowani na równi z lekarzami, natomiast nie chcieliby dać się wpiąć w system który nakładałby na nich coś więcej. Zwłaszcza jak posłucha się jak lekceważąco kpią sobie z klientów nocnych i świątecznych, narzekając że przychodzą z pierdołami.