Po tym, jak rząd ogłosił, że rozda laptopy uczniom czwartej klasy szkoły podstawowej nie milkną komentarze w odniesieniu do tej decyzji. Jedni rozwiązanie krytykują, drudzy chwalą.
Tak, jeśli wymaga się od dostawców skalowania, nie zawsze jest to dobre dla jakości. Znam to zjawisko ze wspólnych obiadów w szkołach: władze miejskie chcą jednego dostawcy dla wszystkich szkół publicznych. Żadne małe firmy cateringowe nie mogą sobie na to pozwolić. W rezultacie dzieci dostają niejadalne jedzenie. Jak stworzyć komputer, który zapewni optymalne wspieranie dzieciom, jeśli pozwolisz tylko dużym dostawcom? Może lepiej byłoby nie skupiać się na scentralizowanych zakupach, ale udostępnić szkołom środki na zakup.
Trudne pytanie, co jest lepsze dla dzieci. komputer, żeby nauczyć ich, jak być zależnymi od wielkich korporacji technologicznych? Lub mniej / nie mieć komputerów? Koniec końców, to zależy od nauczycieli, którzy uczą umiejętności korzystania z mediów, z dostępnymi możliwościami.
firmy cateringowe nie mogą sobie na to pozwolić. W rezultacie dzieci dostają niejadalne jedzenie. Jak stworzyć komputer, który zapewni optymalne wspieranie dzieciom, jeśli pozwolisz tylko dużym dostawcom? Może lepiej byłoby nie skupiać się na scentralizowanych zakupach, ale udostępnić szkołom środki na zakup.
wtedy z kolei istnieje ryzyko, że znajomy lokalnego królika kupi jakiś złom, żeby więcej kasy wpadło mu do kieszeni, albo że po prostu samorządy uznają “no wreszcie jakaś kasa” i wydadzą na papier do ksero i papier toaletowy, bo na to też ciągle brakuje. Przy czym w sąsiedniej gminie w tym samym czasie dzieciaki mogą otrzymać od swojego samorządu porządne lapki z linuxem. Tak źle i tak niedobrze…
tak, przypadek niemieckiej służby zdrowia jest bardzo ciekawy. Jak o tym pierwszy raz czytałam to miałam ciekawe uczucie. Takie “ojej, oni uczą się od nas! O_o” A potem jeszcze widziałam na tt wpis jakiegoś lekarza zdziwionego martwieniem się o bezpieczeństwo i przekonanego, że przecież dane medyczne babci chorującej na raka nikogo nie obchodzą ;)
Tak, jeśli wymaga się od dostawców skalowania, nie zawsze jest to dobre dla jakości. Znam to zjawisko ze wspólnych obiadów w szkołach: władze miejskie chcą jednego dostawcy dla wszystkich szkół publicznych. Żadne małe firmy cateringowe nie mogą sobie na to pozwolić. W rezultacie dzieci dostają niejadalne jedzenie. Jak stworzyć komputer, który zapewni optymalne wspieranie dzieciom, jeśli pozwolisz tylko dużym dostawcom? Może lepiej byłoby nie skupiać się na scentralizowanych zakupach, ale udostępnić szkołom środki na zakup.
Trudne pytanie, co jest lepsze dla dzieci. komputer, żeby nauczyć ich, jak być zależnymi od wielkich korporacji technologicznych? Lub mniej / nie mieć komputerów? Koniec końców, to zależy od nauczycieli, którzy uczą umiejętności korzystania z mediów, z dostępnymi możliwościami.
wtedy z kolei istnieje ryzyko, że znajomy lokalnego królika kupi jakiś złom, żeby więcej kasy wpadło mu do kieszeni, albo że po prostu samorządy uznają “no wreszcie jakaś kasa” i wydadzą na papier do ksero i papier toaletowy, bo na to też ciągle brakuje. Przy czym w sąsiedniej gminie w tym samym czasie dzieciaki mogą otrzymać od swojego samorządu porządne lapki z linuxem. Tak źle i tak niedobrze…
Tak, ryzyko nadużycia istnieje. Ale także w przypadku scentralizowanego pozyskiwania. A centralizacja nawet zwiększa szkody, które mogą być spowodane. Np.: https://www.dw.com/en/germanys-health-minister-under-scrutiny-over-mask-purchases/a-56946274
tak, przypadek niemieckiej służby zdrowia jest bardzo ciekawy. Jak o tym pierwszy raz czytałam to miałam ciekawe uczucie. Takie “ojej, oni uczą się od nas! O_o” A potem jeszcze widziałam na tt wpis jakiegoś lekarza zdziwionego martwieniem się o bezpieczeństwo i przekonanego, że przecież dane medyczne babci chorującej na raka nikogo nie obchodzą ;)