• @dreiwertM
    link
    11 year ago

    Ciekawe podejście! Jeśli wszyscy dostają sprzęt, cyfryzacja nie powinna nikogo wykluczać.

    Ale co z oprogramowaniem? Czy istnieje niebezpieczeństwo, że ta inicjatywa stanie się potężnym narzędziem, dzięki któremu najmłodsi staną się potencjalnymi klientami wielkich technologicznych monopolistów? Czy cyfrowa suwerenność jest tu kryterium?

    • @didlethOP
      link
      21 year ago

      O tym samym pomyślałam. Sprawdzałam specyfikację. Komputery muszą mieć zainstalowany system operacyjny itp. - ale to nie musi być system z big-techów, taki z linuxem też spełnia wymagania. Tyle, że…chyba żadna organizacja opensource nie poradziłąby sobie z zamówieniem o tej skali. Lokalny sklep komputerowy prowadzony przez pasjonata mógłby dostarczy komputery z linuxem dla lokalnej szkoły, ale na chwilę obecną na skalę kraju…jeszcze nie ten etap imo. Więc owszem, najmłodsi mogą stać się potencjalnymi klientami monopolistów. Przynajmniej na poziomie systemu. Jeśli chodzi o resztę softu - to już wiele będzie zależeć od nauczycieli, a ci nie są, że tak to określę, najlepiej wynagradzaną grupą zawodową w Polsce, więc nieraz zależy im też mniej. Natomiast: 1) lepszy komputer z windowsem niż żaden 2) dla uczniów, którzy już mają komputer i trzymają tam windowsa, bo jakieś gry czy programy lepiej działają, będzie to szansa, by na tym drugim potestować inne systemy operacyjne. A dla środowiska opensource to wyzwanie pt: wchodźcie do szkół, twórzcie więcej oprogramowania pod dzieci. Bezpeczeństwo cyfrowe czy ochrona prywatności to w Polsce nisza - Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę ma jedną, imo słabą akcję, Fundacja Dbam o Mój Zasięg ma trochę fajnych - ale skupiają się na uzależnieniu od internetu itp. Przy odpowiedniej determinacji można by wejść do szkół z tematyką ochrony danych osobowych i prywatności, rozszerzając to na open source z jednej strony, s na kwestie związane z cybergroomingiem itp. z drugiej. Tylko, że…tutaj trzeba się jakoś zorganizować. W realu. A mamy poziom geeków i geeczek (jaka jest od tego feminatywa? :-/) porozrzucanych po całym kraju. I wkurza mnie to, bo z jednej strony widzę realne problemy, widzę niszę niezdominowaną przez kościół czy big-techy, przez co problemy można by rozwiązywać w sposób ukierunkowany głównie na dobro dzieci i społeczeństwa, a nie na dobro korpo czy kleru, w razie potrzeby byłabym w stanie wygospodorawać trochę czasu, żeby się w takie projekty osobiście zaangażować…ale jedyne co mi na chwilę obecną pozostaje to klepanie komentarzy na szmerze. Nie liczę na to, że w najbliższych latach ktoś ogarnie wielkie zamówienie na komputery z linuxem. Ale przy odpowiedniej determinacji działania u podstaw na skalę lokalną są imo w naszym zasięgu.

      Btw - sama poległam w domu pod kątem wyboru operacyjnego dla 7latka - informatyk (domownik) postawił na windowsa w imię “bo tam lepiej działają gry edukacyjne”, a że ja tylko prosta historyczka jestem, to informatyka w kwestiach komputerowych nie przegadam…

      • @dreiwertM
        link
        21 year ago

        Tak, jeśli wymaga się od dostawców skalowania, nie zawsze jest to dobre dla jakości. Znam to zjawisko ze wspólnych obiadów w szkołach: władze miejskie chcą jednego dostawcy dla wszystkich szkół publicznych. Żadne małe firmy cateringowe nie mogą sobie na to pozwolić. W rezultacie dzieci dostają niejadalne jedzenie. Jak stworzyć komputer, który zapewni optymalne wspieranie dzieciom, jeśli pozwolisz tylko dużym dostawcom? Może lepiej byłoby nie skupiać się na scentralizowanych zakupach, ale udostępnić szkołom środki na zakup.

        Trudne pytanie, co jest lepsze dla dzieci. komputer, żeby nauczyć ich, jak być zależnymi od wielkich korporacji technologicznych? Lub mniej / nie mieć komputerów? Koniec końców, to zależy od nauczycieli, którzy uczą umiejętności korzystania z mediów, z dostępnymi możliwościami.

        • @didlethOP
          link
          21 year ago

          firmy cateringowe nie mogą sobie na to pozwolić. W rezultacie dzieci dostają niejadalne jedzenie. Jak stworzyć komputer, który zapewni optymalne wspieranie dzieciom, jeśli pozwolisz tylko dużym dostawcom? Może lepiej byłoby nie skupiać się na scentralizowanych zakupach, ale udostępnić szkołom środki na zakup.

          wtedy z kolei istnieje ryzyko, że znajomy lokalnego królika kupi jakiś złom, żeby więcej kasy wpadło mu do kieszeni, albo że po prostu samorządy uznają “no wreszcie jakaś kasa” i wydadzą na papier do ksero i papier toaletowy, bo na to też ciągle brakuje. Przy czym w sąsiedniej gminie w tym samym czasie dzieciaki mogą otrzymać od swojego samorządu porządne lapki z linuxem. Tak źle i tak niedobrze…

            • @didlethOP
              link
              21 year ago

              tak, przypadek niemieckiej służby zdrowia jest bardzo ciekawy. Jak o tym pierwszy raz czytałam to miałam ciekawe uczucie. Takie “ojej, oni uczą się od nas! O_o” A potem jeszcze widziałam na tt wpis jakiegoś lekarza zdziwionego martwieniem się o bezpieczeństwo i przekonanego, że przecież dane medyczne babci chorującej na raka nikogo nie obchodzą ;)