Wyniesione z gównoportalu: *Dlaczego po ostrzelaniu cywilnego pojazdu przez nietrzeźwego żołnierza w Mielniku powinny polecieć głowy?

🍾 Kupowanie alkoholu przez żołnierzy służących na pograniczu polsko-białoruskim jest procederem jawnie tolerowanym przez władze wojskowe i cywilne od ponad trzech lat.

Zgodnie z art. 14 ust. 1 pkt 6 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, w obiektach zajmowanych przez organy wojskowe i spraw wewnętrznych, jak również w rejonie obiektów koszarowych i zakwaterowania przejściowego jednostek wojskowych zabrania się sprzedaży, podawania i spożywania napojów alkoholowych.

To samo wynika z pkt 33 ppkt 1 „Regulaminu Ogólnego Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”, wprowadzonego do użytku decyzją Ministra Obrony Narodowej nr 445/MON z 30 grudnia 2013 r. i doskonale znanego KAŻDEMU żołnierzowi. Przepis jest jasny. Żołnierz przebywający na terenie obiektów zajmowanych przez organy wojskowe, jak również obiektów koszarowych i zakwaterowania przejściowego jednostki wojskowej nie może wnosić, posiadać ani spożywać alkoholu ani pozostawać w stanie po użyciu alkoholu albo nietrzeźwości.

Mieszkańcy pogranicza polsko-białoruskiego od ponad trzech lat widzą kupowanie alkoholu przez żołnierzy i ładowanie tego alkoholu na wojskowe, czyli służbowe ciężarówki. Ciężarówki te jeżdżą wprost do miejsc skoszarowania żołnierzy, gdzie następnie dochodzi do wniesienia, posiadania i zapewne spożywania alkoholu (zdarzenie z Mielnika jest tego koronnym dowodem). To rażące łamanie prawa odbywa się w sposób otwarty, bez skrępowania, z pewnością za cichym przyzwoleniem dowódców – o czym może świadczyć właśnie poczucie bezkarności i brak skrępowania wobec osób trzecich, prezentowane przez żołnierzy podczas kupowania wyrobów alkoholowych i ładowania ich na wojskowe Jelcze. Problem jest systemowy i długotrwały. Od jesieni 2021 r. do tej pory alkohol spowodował śmierć tylko w gronie żołnierzy odbywających służbę pod granicą. 1 stycznia 2025 r. problem alkoholu (nomen omen) wylał się już poza miejsce kwaterowania wojska i niemal doprowadził do śmierci dwojga przypadkowych cywili. O ile zdarzenie z Mielnika można uznać za incydent, to swobodny, tolerowany dostęp żołnierzy do alkoholu incydentem już nie jest.

🍾 1 stycznia 2025 r. okazało się, że w ramach operacji „Bezpieczne Podlasie” nie działają elementarne procedury bezpieczeństwa.

Dlaczego służba wartownicza dopuściła do wwiezienia alkoholu (a dokładnie – wódki) na teren kwaterowania wojska? Rzecznik operacji „Bezpieczne Podlasie”, ppłk Kamil Dołęzka, zaznaczył w rozmowie z PAP, że zakaz wnoszenia i spożywania alkoholu jest egzekwowany poprzez wyrywkowe kontrole przeprowadzane przez dowódców i przełożonych żołnierzy. Dlaczego kontrole są „wyrywkowe”? Dlaczego służba wartownicza nie sprawdza każdego pojazdu wojskowego wracającego z prywatnymi zakupami żołnierzy?

Dlaczego szeregowy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej bez problemu doprowadził się do stanu nietrzeźwości w miejscu zakwaterowania?

Dlaczego nietrzeźwy żołnierz nie tylko miał dostęp do śmiercionośnej broni, lecz także bez problemu opuścił z tą bronią strzeżony teren? Rzecznik operacji „Bezpieczne Podlasie” poinformował PAP, że żołnierze nie mogą opuszczać miejsca służby (jednostki, obozowiska czy patrolowanego obszaru) w mundurze i z bronią. Szkoda, że pan rzecznik nie odwiedził podlaskich sklepów i nie przekonał się na własne oczy, ile mundurów i broni można w tych sklepach zobaczyć.

Dlaczego żołnierze kupują, przewożą i mają do dyspozycji alkohol w miejscu zakwaterowania, skoro teoretycznie każdy żołnierz może być w każdej chwili wyznaczony do służby i gotowy do wyjazdu na akcję przy granicy?

🍾 W wojsku jest ustalony tragicznie niski próg wejścia.

Po ponad trzech latach obserwowania zachowań żołnierzy w podlaskich lasach, na drogach i w sklepach, po ponad trzech latach czytania doniesień medialnych oraz słuchania opowieści bezpośrednich świadków różnych niebezpiecznych zdarzeń związanych z ochroną granicy polsko-białoruskiej przez wojsko, stwierdzam z niepokojem i rezygnacją, że do wojska może dostać się teraz niemal każdy. To bardzo istotny czynnik ryzyka. I spory błąd w zakresie zarządzania.

Przeglądając przepisy ustawy o obronie Ojczyzny, trafiłem na przepis jednocześnie i śmieszny, i straszny. Otóż, zgodnie z art. 312 ust. 7 pkt 2, do okresu pełnienia terytorialnej służby wojskowej rotacyjnie, za które przysługuje świadczenie pieniężne, nie wlicza się dni, w których żołnierz obrony terytorialnej był pod wpływem alkoholu. Przepisy ustawy z dumnym słowem „Ojczyzna” w tytule przewidują, że obrońcom Ojczyzny nie zapłaci się kasy za dni, w których chlali. To tak a propos niskiego progu wejścia.

🍾 Nadzór psychologiczno-psychiatryczny nad żołnierzami jest fikcją.

Szeregowy Daniel H., który w Mielniku zużył prawie trzy magazynki na walkę z dwojgiem nieuzbrojonych polskich cywili, uzasadnił picie wódki potrzebą zredukowania stresu związanego ze służbą na granicy. Ta jego służba na granicy trwała tylko miesiąc i przypadła na czas, gdy kanał migracyjny prowadzący z Białorusi do Polski niemal zamiera z powodu zimy. Ppłk Dołęzka wyjaśni PAP, że wszyscy żołnierze biorący udział w misji na granicy mogą konsultować się z psychologiem, a także — jeśli sobie tego życzą — z księdzem. No ale, jak się okazuje, wybierają jednak alkohol.

Rzecznik Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji, por. Michał Gełej, wskazał w rozmowie z PAP, że wszyscy kandydaci do służby wojskowej przechodzą odpowiednie badania: “Badania psychologiczne obejmują ocenę sprawności intelektualnej, cech osobowości, sprawności psychomotorycznej oraz poziomu dojrzałości emocjonalnej i społecznej oraz ocenę sprawności funkcjonowania w sytuacjach trudnych i stresowych, a także ocenę sposobu działania i podejmowania decyzji w sytuacjach zagrożenia. Orzeczenie psychologiczne wydaje psycholog uprawniony do przeprowadzenia badań psychologicznych”.

Czytam te gładkie słowa z gorzkim uśmiechem. Dojrzałość emocjonalna i społeczna? Sprawność funkcjonowania w sytuacjach trudnych? Sposób podejmowania decyzji w sytuacjach zagrożenia? Papier i ekran przyjmie wszystko. A rzeczywistość skrzeczy, panie poruczniku. Po stronie debetowej wojska mamy zastraszanie mieszkańców i aktywistów bronią, glebowanie i werbalne poniżanie tych ostatnich, rasistowskie zachowania wobec uchodźców i migrantów oraz ich zbiorowe, stadne bicie, nagminne łamanie przepisów prawa o ruchu drogowym, w szczególności nakręcone niedojrzałością i adrenaliną popisy szybkości na obszarach zabudowanych. Po tej debetowej stronie są też samobójstwa żołnierzy, zapijanie się na śmierć, wypadki związane z nieostrożnym obchodzeniem się bronią, strzelanie uciekającym uchodźcom w plecy, strzelanie wzdłuż płotu w sposób zagrażający kolegom z innych patroli. No i Mielnik – czyli usiłowanie zabójstwa dwojga niewinnych cywili.

Czy to wszystko, co opisałem wyżej, to ciągle za mało na dymisje i plan naprawczy?

Czy musi dojść do jakiejś spektakularnej, głośnej medialnie śmierci człowieka, żeby minister Kosiniak-Kamysz stracił trochę tej swojej buty i skłonności do propagandy i wziął się chociaż za ten alkohol w wojsku? O utracie przez Kamysza stanowiska oczywiście nawet nie ma sensu wspominać, to nierealne w tym kraju. Na marginesie – sprawa korzystania z alkoholu oraz środków odurzających przez żołnierzy nie jest sprawą błahą. W części wojskowej kodeksu karnego (art. 357) znajdziemy przestępstwo polegające na wprawieniu się przez żołnierza w stan nietrzeźwości albo odurzenia innym środkiem po wyznaczeniu do służby lub w trakcie służby. To nie są okoliczności zaostrzające wymiar kary. To osobne, samodzielnie funkcjonujące przestępstwo.

Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, gen. Wiesław Kukuła, napisał na platformie X, że „jako wieloletni dowódca muszą jednak pogodzić się z faktem, iż pomimo naszych wysiłków nasze procedury w jednostkowych przypadkach zawodzą. Po prostu jesteśmy ludźmi”. Z kolei wójt gminy Mielnik przekazał dziennikarzom Wprost, że „dowódca jednostki był już u mnie, zapewnił, że nie występuje już żadne niebezpieczeństwo. Wojsko wyszło z inicjatywą spotkania z mieszkańcami wsi”.

Ufff… Chyba nam wszystkim ulżyło, prawda?

Szef sztabu wytłumaczył, że żołnierze to tylko ludzie (czy ktoś myślał inaczej?). Dowódca jednostki zapewnił, że jest bezpiecznie. Na wiosnę na pewno zorganizują jakiś piknik, dzieciaki wejdą sobie na Rosomaka. I tyle ma wystarczyć.

. Fot. Mikołaj Kiembłowski

Zgodnie z opisem zdjęcia opublikowanym przez autora, łącznie na pakę służbowego Jelcza trafiło “6 czteropaków piwa i ukradkiem przełożone, co najmniej dwie duże butelki wódki”.*

  • dj1936
    link
    fedilink
    arrow-up
    2
    ·
    2 days ago

    Nie da się być wojskowym i nie używać narkotyków.