cross-postowane z: https://szmer.info/post/190575

Zapewne słyszeliście o potwornym zamachu bombowym na stambulskim deptaku w wyniku, którego zginęło 8 osób a kilkadziesiąt odniosło rany. Domniemana zamachowczyni została już ujęta przez policję, a minister spraw wewnętrznych Turcji Suleyman Soylu wskazał winnych. Mocodawcami zamachu miała być oczywiście kurdyjska Partia Pracujących Kurdystanu, a jego plan miał powstać w Kobane. Tym samym Kobane w Rożawie, które stało się symbolem walki z ISIS. Żeby było tego mało to po dokonanym zamachu sprawczyni planowała podobno uciec do Grecji. Tyle oficjalna narracja powielana zresztą przez różne media również w Polsce.

Nie przesądzając jednoznacznie tego gdzie leży prawda, należy zadać sobie pytanie cui bono? Komu mogłoby zależeć na dokonaniu takiego ataku w tym momencie? Czy PKK, które od lat stara się o skreślenie z listy organizacji terrorystycznych w UE i USA? Czy syryjskim Kurdom, którzy wiedzą że kolejna turecka inwazja i niebezpieczeństwo czystki etnicznej wisi na włosku, a powstrzymuje ją wyłącznie czerwone światło ze strony Rosji i USA? Czy może politycznemu ruchowi Kurdów w Turcji, którzy starają się, aby ich partia HDP nie została zdelegalizowana przed wyborami, licząc przy tym że staną się języczkiem uwagi dla opozycji chcącej odsunąć Erdogana od władzy? Dla Kurdów dokonanie takiego ataku były nie tylko moralnym, ale również politycznym samobójstwem. Nie istnieje ŻADNE racjonalne wytłumaczenie takiego scenariusza. Kto zatem naprawdę może zyskać na zamachu?

W przyszłym roku planowane są wybory w Turcji i wiele wskazuję na to, że przy kryzysie gospodarczym, rosnącej inflacji i kolejnych aferach obozu władzy w uczciwych wyborach Erdogan i jego partia AKP może te wybory przegrać. Oczywiście istnieje jeszcze scenariusz jakiegoś „cudu nad urną”, ale wtedy już znikną wszelkie pozory dyktatorskiej władzy tego reżimu, dlatego też zanim sięgnie po on po takie rozwiązanie będzie próbował jakoś odwrócić uwagę wyborców od bieżącej sytuacji i przekonać ich do głosowania wbrew swym interesom ekonomicznym. Jednym słowem przydałaby mu się jakaś zwycięska wojenka i mobilizacja do walki z wrogiem zewnętrznym. Podobny scenariusz zastosowano już przed wyborami w 2015 roku odmrażając konflikt z PKK i w 2018 gdy ofiarą tej polityki padł region Afrin w północnej Syrii. W ostatnich miesiącach Erdogan odgrażał się kolejną inwazją na Rożawę, w tym właśnie na miasto Kobane. Tyle, że dotychczas nie miał na to zgody ze strony mocarstw zaangażowanych w północnej Syrii, a tu proszę krwawy zamach terrorystyczny zaplanowany przypadkiem w mieście, które Turcja od pewnego czasu chce zająć. Idealne casus belli we właściwym czasie. Można będzie jeszcze powiązać zamach z delegalizacja HDP, która od kilku wyborów zgarnia nieco ponad 10 proc. głosów w pewnej mierze kosztem AKP i zmobilizować elektorat nacjonalistyczny odpływający ostatnimi czasy do partii sceptycznych wobec władzy. Zbierając to wszystko razem należy powiedzieć wprost – jednym beneficjentem zamachu jest tu Erdogan i jego partia. Porównanie do wypadków poprzedzających drugą wojnę czeczeńską i wybór Putina na prezydenta nasuwają się same.

P.S Zarówno PKK jak i YPG wydały oświadczenie w których oczywiście nie przyznały się do zamachu.

z postu na fb Kurdystan.info