Prawdopodobnie pierwszą formą reakcji wielu państw będzie zamknięcie wszystkich granic. Przez cały czas trwania pandemii widzieliśmy powtarzające się apele o znacznie bardziej rygorystyczne kontrole graniczne − zwłaszcza w państwach znanych już z brutalnej ochrony swoich granic. Po drugie, państwa wykorzystują stan wyjątkowy do tłumienia wewnętrznego sprzeciwu i zwiększania obecności wojskowej za granicą. Przez cały czas trwania pandemii prawo do protestów było poważnie ograniczane. Choć w zeszłym roku nie powstrzymało to ruchu Black Lives Matter od wyrażenia gniewu w USA, prawdopodobnie uniemożliwiło mu rozlanie się po wszystkich stanach. Po trzecie, państwa przekazują ogromne środki prywatnym korporacjom, aby chronić je przed skutkami osłabienia gospodarczego, jednocześnie zrzucając koszty na zwykłych ludzi. Łącznie w czasie pandemii rządy udzieliły prywatnym firmom wsparcia wartego biliony dolarów. Podczas gdy niektóre państwa uzależniły tę pomoc od spełnienia określonych warunków − na przykład wykluczając podmioty znane z unikania płacenia podatków − inne tego nie zrobiły. A urzędnicy rządowi na całym świecie już straszą cięciami w usługach publicznych po zakończeniu kryzysu, aby pokryć koszty pakietów pomocowych. Jeżeli pozwolimy, aby reakcja na katastrofę klimatyczną była tak powolna, zdezorganizowana i skorumpowana jak reakcja na pandemię, to skażemy dużą część światowej ludności na śmierć i zniszczenie na skalę niewidzianą od czasów II wojny światowej.