Eksperci alarmują o coraz większym spożywaniu alkoholu w Polsce. Z danych wynika, że osiągnęliśmy poziom spożycia z najgorszych czasów PRL. Dr Artur Baroszewicz i dr Katarzyna Obłąkowska - autorzy raportów na ten temat, zdradzili w audycji “Zapraszamy do Trójki” jak duża jest skala problemu oraz co za nią odpowiada.
Rośnie spożycie alkoholu w Polsce.
Koszty związane ze spożyciem alkoholu i jego konsekwencjami wynoszą ok. 120 mld złotych rocznie.
Osiągnęliśmy poziom spożycia z przełomu lat 70-tych i 80-tych.
Zdaniem ekspertów za taki stan rzeczy odpowiada np. prawo, które zezwala m.in. na reklamę alkoholu.
Raport “Polska zalana piwem” przedstawia szokujące dane dotyczące liczby spożywanego alkoholu przez Polaków. Wynika z niego m.in., że podczas majówkowych zakupów, połowę naszych wydatków przeznaczamy na alkohol. W tym okresie króluje piwo. Problem ten jednak nie ogranicza się tylko do długiego weekendu majowego.
Koszty spożycia alkoholu
Dr Artur Bartoszewicz, który jest współautorem tego raportu podkreślił w Programie 3 Polskiego Radia, że analizy dotyczące kosztów spożycia alkoholu prowadzone są już od kilku lat. - Od 2015 byłem proszony o analizy ekonomicznych kosztów spożywania alkoholu. Są to wszystkie koszty, nie tylko te związane z samym jego zakupem, ale również dotyczące konsekwencji spożywania. Chodzi o m.in. choroby, zmiany społeczne, rozpad rodzin, samobójstwa czy działanie służb - wyjaśnił.
- Łączna wartość kosztów społeczno-ekonomicznych wynikająca ze spożycia alkoholu w Polsce wynosi 93 mld zł. Biorąc pod uwagę inflację, ta wartość osiąga dziś około 120-130 mld zł - dodał.
Akcyza za alkohol nie pokrywa kosztów
Gość Polskiego Radia podkreślił, że mitem jest to iż akcyza pokrywa koszty spożywania alkoholu. - Różnica między przychodami budżetowymi z akcyzy a kosztami społeczno-ekonomicznymi, to prawie 80 mld zł. Stanowi to 3,45 proc. PKB. To roczna skala kosztów, które generujemy. Twierdzenie, że ci którzy piją ponoszą koszty przez akcyzę, jest nieprawdą. Wszyscy jesteśmy pijani i wszyscy ponosimy koszty spożywania alkoholu - zaznaczył.
Dr Katarzyna Obłąkowska, która także współtworzy raportu dot. spożywania alkoholu wprost mówi o powrocie do czasów PRL. - Obecna sytuacja jest dramatyczna. Ilość wypijanego przez Polaków alkoholu jest taka sama, jaka była w najgorszych czasach PRL. Wtedy mówiono, że władza rozpija naród po to, żeby łatwiej nim rządzić - powiedziała.
Pijemy jak w PRL
W komunistycznej Polsce zdecydowano się jednak na walkę z plagą alkoholizmu i nadmiernego spożycia. W analogicznej sytuacji jaką mamy dzisiaj, przyniosła ona efekt. - Obecnie mamy taką samą ilość spożywanego alkoholu jak w roku 1980-1981, gdy ówczesna władza zaczęła przeciwdziałać piciu alkoholu przez Polaków. Wprowadzono ustawę, która obowiązuje do dzisiaj - dotycząca wychowania w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi – powiedziała.
- Wprowadzono wtedy surowe prawo i ono bardzo dobrze zadziałało. Od 1981 do 2001 roku spożywaliśmy coraz mniej alkoholu. W 1981 to było ok. 12 litrów na osobę. W 2001 osiągnęliśmy najniższy wskaźnik spożycia alkoholu w ciągu ostatnich 50 lat i było to ok. 7 litrów alkoholu na osobę - zrelacjonowała. Warto dodać, że dane dotyczącą spożycia czystego alkoholu etylowego, gdzie jedno piwo zawiera go raptem 20 gram.
Przerwana walka z alkoholem
Sytuacja w 2001 roku była bardzo dobra. - Osiągnęliśmy wtedy poziom Norwegii, która prowadzi bardzo ułożoną politykę alkoholową od ponad stu lat i ciągle utrzymują ten poziom - powiedziała dr Obłąkowska.
Wszystko zmieniło się jednak z uwagi na decyzje polityczne. Posłowie zdecydowali się na zmianę prawa, obniżyli akcyzę i pozwolili na reklamę alkoholu. Od tego momentu Polacy ponownie zaczęli pić coraz więcej. - Trzeba zadać sobie pytanie dlaczego w Sejmie posłowie zdecydowali się to robić. Różne komisje śledcze powstają. Moglibyśmy odważnie postawić taką komisję śledczą i zobaczyć jakie podjęto działania wobec posłów, aby zdecydowali się uruchomić mechanizm trucia narodu - podkreślił dr Baroszewicz.
Patrząc po mojej bańce znajomych, którzy piją raczej okazyjnie, aż boję się myśleć kto nadrabia tę średnią.
Zauważyłem natomiast, że w artykule zdają się mierzyć spożycie alkoholu w złotówkach, a nie w “mililitrach czystego alkoholu / okres czasu”. Znowu, patrząc po swojej bańce (jako że sam nie piję) zauważam, że ludzie preferują wypić rzadziej, mniej, ale o wiele droższe trunki, co raczej nie było popularne w latach 70.
W środowisku lewackim/anarchistycznym/antyfaszystowksim bez problemu trafisz na wydarzenia podczas których alkohol leje się fontannami. Niektóre miejscówki sporo zarabiają na sprzedaży piwa.