Jakby grzebania w macicach im nie wystarczało, PiSiorskie zapędy nekrofilskie dają o sobie znać przy zapowiadanym przeoraniu w czasie nadejścia wiosny i zmiękczenia gleby, warszawskich Powązek. Cała rzecz idzie o to, że nie tylko skurwiała sanacyjna i nacjonalistyczna elita dorzuca się do warstwy próchniczej niedaleko Żoliborza, ale również dyktator Jaruzelski wraz ze swoimi skurwiałymi i morderczymi poprzednikami z epoki PRL-u, dodaje cenne elementy do mieszanki organicznej, która zasila ustrój piaszczysty.
Przeciętna osoba, powiedziałaby, że region alei zasłużonych oraz parę innych miejsc na terenie tego miejskiego cmentarza, w którym do dołu zostali władowani wszelkiej maści włodarze nad Wisłą, jest wręcz idealnym miejscem na trzymanie skurwiałych morderczych sukinsynów w celu poprawy charakterystyki glebowej, wymienionych warszawskich gruntów - patrząc na całą gromadę sukinkotów, która zapewnia odpowiedniej ilości materiału gnilnego w tym regionie miasta od 1792 roku.
Ale PiS to PiS i nie pozwoli, aby obcy ideologicznie trup konkurował w dostarczaniu składników mineralnych, z trupem ukochanego i wielbionego przez nich, licznie naładowanego w tym otoczonym murem terenie, któregoś z aparatczyków sanacyjnej dyktatury, albo endeckich propagatorów swojskiej polskiej wersji nazizmu.
Należy przy tym dodać dla ścisłości, że sam capo di tutti capi mafii sanacyjnej, dyktator i zbrodniarz Piłsudski, leży pochowany na Wawelu wśród przedstawicieli kilku dynastii, które gnębiły społeczeństwo w tej części Europy na przestrzeni kilku stuleci, oraz oczywiście Lecha K, którego ambicje gnębicielskie zostały raptem przerwane przez brzozę (albo bombę termobaryczną - efekt tak czy siak ten sam, a to się przecież liczy). Tak więc, usakralnione spoczywające na Wawelu najbardziej zbrodnicze ścierwo, do którego nie chciało się zbliżać pośmiertnie nawet PZPR-owskie siepactwo, i z pewnością nie zostało ani kijem tknięte podczas PRL-owskiego okresu, może leżeć spokojnie. Zawierające tą odrażającą część nadwiślańskiej historii krypty, nie muszą planować prac demolicyjnych, wiedząc że obecni władcy nie będą ryć w kamieniu stanowiącym fundamenty historycznej zgnilizny tego kraju. Za to na Powązkach szykuje się przeoranie, które zmiesza nam z ziemią, nielubiane przez obecne politbiuro, kwiatki niezbyt faworyzowanego koloru, ale za to ujawni nam wśród całego chwastu prawdziwą kępę kwiatostanu, nad którego zbrodniczością nie mieliśmy się jeszcze czasu pochylić.