Jak dotąd ani archive.today, ani smry.ai nie podołało w zdjęciu mytościany z tego tekstu, więc jeśli ktoś ma jakiś pomysł to poproszę. Nie zapłacę nawet złotówki pismu które otwarcie drukowało transfobów żeby farmić sobie kontent.
Jak dotąd ani archive.today, ani smry.ai nie podołało w zdjęciu mytościany z tego tekstu, więc jeśli ktoś ma jakiś pomysł to poproszę. Nie zapłacę nawet złotówki pismu które otwarcie drukowało transfobów żeby farmić sobie kontent.
i dalsza część, bo się reszta nie zmieściła
Rozmawiała z kierownikiem, jego zastępcą i pracownikiem socjalnym odpowiedzialnym za kontakty z Kononowiczem. Precyzyjniej: ona mówiła do telefonu w trybie głośnomówiącym, a pracownicy MOPR słuchali. Aż ktoś powiedział: „W końcu skończy się nasz koszmar”. Bo MOPR był bezsilny – kiedy kilka lat temu chciano chorującego Krzysztofa umieścić w domu pomocy społecznej, odbił się od sądu i opinii biegłej, która uznała, że jest w stanie samodzielnie funkcjonować z pomocą osób, które w sądzie tę pomoc zadeklarowały. A że częścią tej pomocy było nagrywanie filmów… – Wszyscy mieli związane ręce, bo pan Krzysztof nie był ubezwłasnowolniony – można usłyszeć od jednego z pracowników MOPR, który nie kryje, że atakowali ich ci, którzy na Kononowiczu zarabiali, i ci, którzy domagali się otoczenia go profesjonalną opieką. Po tej porannej rozmowie pracownik z MOPR przyjechał do hospicjum po dokumenty Krzysztofa, żeby je zawieźć do urzędu miasta, by mógł wystawić akt zgonu. Cały czas podkreślano konieczność dyskrecji. Dobrydnio zapewniła, że zrobiła wszystko, co tylko mogła. 23 min po wyjściu pracownika MOPR z hospicjum zadzwonił do niej Zbigniew Stonoga z pytaniem, czy to prawda, że Krzysztof Kononowicz nie żyje. – Nic mu nie powiedziałam, a potem się zaczęło. Odebrałam tego dnia 67 telefonów z pytaniem, czy pan Krzysztof nie żyje. Dzwoniły wszystkie media. Prywatni ludzie. Straszyli nas sądem, prokuraturą. Telefon przestał dzwonić, kiedy o 16.30 rzeczniczka prezydenta Truskolaskiego oficjalnie potwierdziła, że Krzysztof Kononowicz zmarł. Tego samego dnia dowiedziałam się wieczorem, że do prokuratury wpłynęło kilkanaście zawiadomień o możliwości popełnienia przez hospicjum przestępstwa przez narażenie życia i zdrowia pana Krzysztofa… – opowiada Urszula Dobrydnio, która wszystkie mejle dotyczące jej pacjenta, również te z pogróżkami, screeny wiadomości i kadrów z filmów kręconych w szpitalu włożyła do dokumentacji. Ponad miesiąc później przyznaje, że filmów nie oglądała, żeby nie nabijać słupków ich autorom. Bo te słupki wciąż przekładają się na pieniądze. Na ostatnim filmie dla kanału Mleczny człowiek mężczyzna znany jako Jarek Z. odczytuje Krzysztofowi mejl, jaki miał dostać od proboszcza parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Wilkowie z dekanatu Kętrzyn, gdzie Kononowicz się urodził w 1963 r. Mężczyzna czyta list do Krzysztofa Kananawicza (pan Krzysztof poprawia nazwisko), wysłany przez proboszcza Eugeniusza Bartusika w imieniu parafian oburzonych zachowaniem wobec pana Jarosława Z., informujących, że organizują zbiórkę, by zadośćuczynić za zachowanie Kononowicza. Rzecznik archidiecezji warmińskiej ks. kan. dr Marcin Sawicki: – Przecież ksiądz Bartusik jest już od kilku lat na emeryturze. A po probostwie w Wilkowie był jeszcze w kilku innych parafiach. To jak on mógł napisać taki list?! Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe prowadzi postępowanie sprawdzające, dotyczące m.in. podejrzenia znęcania się psychicznego i fizycznego nad Krzysztofem Kononowiczem. Zawiadomienie liczy 90 stron.
Bardzo dziękuję dla ciebie, człowieku okuratny.