Mam bardzo sceptyczne podejście do nocnej prohibicji.

  1. Jest to rozwiązanie charakterystyczne dla liberalnego zarządania klasą niższą. Gdy nie chcemy patrzeć na biedę, zakazujemy żebrania i spania na ławkach. Gdy nie chcemy patrzeć na pijanych, zakazujemy spożywania w miejscach publicznych. Jeśli jednak masz kapitał do picia w ogródkach piwnych, albo duży dom pozwalajacy organizować schadzki to nikt ci złego słowa nie powie. Bat państwa uderza więc tylko w tych, których stać na harnasia za 3 zyle, nie w wielkomiejską klase średnią pijącą aperola za 4 dychy. To nie jest profilaktyka uzależnień, to kontrola populacji o niskich dochodach.

  2. Oceny tego rozwiązania bazują na kreatywnej księgowości danymi. Sharuje się informacje o 50% spadku interwencji policji w Krakowie. Rzadko z dopiskiem, że chodzi o zgłoszenia spożywania alkoholu w określonych miejscach. Miasto nie udostępnia danych, czy wzrosły zgłoszenia przemocy domowej, zakłócania ciszy nocnej i interwencje w osiedlowych parkach.

  3. Ludzie to kreatywne bestie o dużych zdolnościach adaptacyjnych. Stąd te banały “bezdomny narkoman a ma drogą heroinę”. Może na początku zabraknie zapasów na noc i dzięki zamkniętym sklepom ktoś wypije mniej. Tylko z czasem zacznie robić podwójne zapasy, a wtedy wypije więcej, bo przecież trzeba dopić.

Interwencji może być mniej, ale ich koszta społeczne mogą być większe pozostając w ukryciu. Lecz nawet jeśli nocna prohibicja by działała, ale tylko dlatego, że wykorzystuję biedę to nie jest rozwiązaniem społecznym i zdrowotnym, tylko kolejnym elementem dyskryminacji socjalnej i spychania z widoku tych brzydkich, bo ładnie ubrani mogą chlać w belwederze.

  • kataak
    link
    fedilink
    arrow-up
    6
    ·
    13 days ago

    Bardzo dobrze, niech bogaci niszczą sobie wątroby do woli.

    A tak serio nie powiedziałbym, by to klasa niższa była jakoś mocno nadreprezentowana wśród osób kupujących alkohol w monopolowych nocnych czy stacjach benzynowych. To głównie młodzież, kibice wracający z meczów etc. W ostatnich latach regularnie mijałem kilka takich punktów ze względu na sprawy prywatne więc mam mniej więcej ogląd tego kto się zwykle w nocy kręci dookoła takich punktów. I w drugą stronę - może Cię być stać tylko na Rompera, a i tak będziesz pić w domu i nie będziesz hałasować po nocy w okolicy sklepu sprzedającego alko 24h/24h. I możesz zarabiać minimalną, pracując jako salowa albo w Amazonie a mogą ci przeszkadzać drące mordę ćwoki zbierające się na ławce niedaleko nocnego monopolowego.

    To nie jest kwestia stricte dochodowa.