cross-posted from: https://szmer.info/post/328557
> Zin napisane po hiszpańsku przez Itxi Guerra, przetłumaczony na angielski przez Anti.
>
> "Rewolucja będzie dostępna i anty-ableistyczna, albo nie będzie to rewolucja."
„Panowie, wiecie co robić.
👉 Przychodzisz na świat na początku gierkowskiej dekady w Katowicach. W wieku 20 lat zostajesz policjantem.
👉 Przez kolejne lata uczciwie wspinasz się po kolejnych stanowiskach w wydziałach prewencji i kryminalnym. Nie chcesz być zwykłym funkcjonariuszem, tylko oficerem. Kończysz więc Szkołę Policji w Szczytnie, a równolegle jeszcze bronisz magisterkę na Uniwersytecie Wrocławskim.
👉 Szybko awansujesz. Masz 37 lat, gdy zostajesz komendantem wojewódzkim w Rzeszowie, potem w Kielcach, a na koniec w rodzinnych Katowicach, gdzie zarządzasz największym policyjnym garnizonem w Polsce. Wszyscy Cię chwalą, uchodzisz za uczciwego i bezkompromisowego. Za policjanta z zasadami. Takiego, który umie postawić się politykom.
👉 Nadchodzi Dobra Zmiana. Patrzysz zza biurka na partyjną urawniłowkę, jak na bruk lecą niemal wszyscy doświadczeni generałowie policji. Jesteś pewien, że Ciebie też to czeka, szukasz pracy w cywilu. Wtem, nieoczekiwanie okazuje się, że czystkę przetrwałeś tylko Ty i jeszcze jeden generał, który okazał się być łapownikiem. Reżim dopiero krzepnie, do kierowania policją potrzebuje kogoś, kto się na tym jednak zna. Zostałeś tylko Ty.
👉 Twój wybór chwalą wszyscy, od Partii po opozycję. Ale czeka Cię egzamin znacznie trudniejszy od obronionego właśnie doktoratu. Natychmiast stajesz się celem ataku partyjnego hunwejbina odpowiedzialnego za policję. Stawiasz opór. Gdy białostoccy oficerowie, czując skąd wieje wiatr, postanawiają wycinać dla niego konfetti, którym obrzucą go ze śmigłowca - karzesz ich dyscyplinarnie. Potrafisz skutecznie obronić emerytowanych generałów, którym Partia chce zabrać świadczenia za rzekomą przeszłość w ZOMO. Gdy policjanci popadają z ministrem w konflikt o pensje i zaczynają masowo brać zwolnienia lekarskie - piszesz bardzo szczery i emocjonalny list otwarty, jednocześnie przekonując ministra do klepnięcia podwyżek. Jesteś jednym z nielicznych ludzi, którzy pracują dla reżimu bez popadania w zupełny serwilizm.
👉 Masz 49 lat, gdy nowym ministrem zostaje Beria Kamiński, który wyrzuca barana od konfetti, a Tobie daje wolną rękę w kierowaniu policją. Na antenie reżimowej telewizji oddajesz hołd, mówiąc że Beria to największe szczęście polskiej policji. Zaczynasz mówić Partią. Na przykład, że policja wstaje z kolan. Do statusu apolitycznego i powszechnie szanowanego już nie wrócisz.
👉 Nagle okazuje się, że podlegli Ci funkcjonariusze nie reagują na wieszanie zdjęć opozycyjnych europosłów na placu w Twoich rodzinnych Katowicach, ale ścigają nastolatków za wieszanie tęczowych flag na pomnikach. Inni nękają ludzi, którzy wywieszają w oknach antyrządowe hasła. Przestępstwem okazuje się być położenie wieńca pod "schodami smoleńskimi" w Warszawie. Protest przedsiębiorców zostaje brutalnie stłumiony, choć nie było to wcale konieczne.
👉 Rozkręcasz się latem 2020 roku. Twoi ludzie wprost dostają rozkaz z góry, by wyłapywać na mieście "wszystkich oznakowanych barwami LGBT, niezależnie od tego, w jaki sposób się zachowywali", co jest działaniem wprost białoruskim. Czy to Ty wydałeś ten rozkaz - pozostaje Twoją słodką tajemnicą. Wielkie byki z prewencji tłuką nastolatków, jakby ci byli jakimiś terrorystami. Nie masz z tym problemu, dużo mówisz o policyjnym honorze.
👉 Ale prawdziwy test przychodzi jesienią i oblewasz go spektakularnie. Gdy naciskana przed religijnych szurów Partia de facto zakazuje aborcji, na ulice wychodzą wkurwione tłumy. To wtedy wprowadzasz putinowskie standardy. Domu Naczelnika pilnują groteskowo wielkie zastępy mundurowych. Twoi tajniacy wchodzą po cywilnemu w tłum i nagle zaczynają tłuc kobiety pałkami teleskopowymi. Ich koledzy z prewencji masowo biją ludzi, zatrzymują ich bez podania powodu, wywożą na dalekie komisariaty, odmawiają brania leków i rozmowy z rodziną.
👉 Partia oczekiwała, że zmienisz policję w OMON i Ty to oczekiwanie spełniłeś. Wszedłeś na drogę, z której nie ma już odwrotu. Przez 30 lat uczciwie wykonywałeś zawód policjanta. Rzuciłeś to wszystko w cholerę, wybrałeś drogę bezpiecznika, reżimowego przemocowca i zaufanego Prezesa. I jest Ci z tym dobrze. Osiągnąłeś szczyt, masz wszystko. Wygrałeś.
👉 No, prawie. Masz 52 lata, gdy jak dziecko bawisz się granatnikiem przeciwpancernym we własnym gabinecie. Broń jest naładowana, wywalasz dziurę w podłodze i niszczysz magazyn piętro niżej, gdzie prawie zabijasz innych. Piszą o Tobie media na całym świecie. Teraz masz już wszystko
Nazywasz się Jarosław Szymczyk. I to jest historia Twojego wybuchowego sukcesu.”
Źródło: https://www.facebook.com/PutinowaPolska/posts/565286308772275
cross-posted from: https://szmer.info/post/139572
> cross-posted from: https://szmer.info/post/139333
>
> > Z cyklu: kapitalizm może się zawsze przystosować. Ostatnio jeden ekonomista cytowany w Forbesie odkrył że istnieje coś takiego jak własność albo współwłasność pracownicza, i od razu przytacza argument za tym, że może to być świetne narzędzie dla ratowania kapitalizmu, bo w końcu takie firmy, są efektywniejsze (!) od innych. Namawia właścicieli firm takich jak Walmart na przejście na ten model, bo, jak uzasadnia:
> >
> > *If Walmart employees had the same kind of ownership that Publix employees do, the Walton family would still be quite wealthy, but the employees at Walmart would be too. Rather than all that wealth—more than the GNP of most countries—going to one family, it would be shared more broadly, leading to stronger communities and more economically secure workforces. We might even see more of the kind of love for the company that Publix customers and employees are famous for.*
> >
> > https://www.forbes.com/sites/christophermarquis/2022/08/25/can-employee-ownership-save-capitalism/
> >
> > Oczywiście to tylko rojenia jednego profesorka, chociaż Forbes co jakiś czas podrzuca takie treści, które sugerują, że fajnie byłoby zaadaptować jakieś narzędzia przypisywane klasycznie socjalistom i syndykalistom do rozwiązania problemu kapitalizmu. Na razie wątpliwe żeby to się stało, ale nie o to mi chodzi.
> >
> > Chodzi o to, że coś co jest wyróżnikiem (zwłaszcza) socjalizmu i jest zwykle prezentowane w kategoriach realnych alternatyw dla kapitalizmu (bo wywiedzione z marksowskiej koncepcji społecznej własności środków produkcji która jest niby sprzeczna z własnością prywatną), wcale nie musi nim być. I fakt, że kapitalistyczne profesorki dochodzą do takich a nie innych wniosków, mówi nam dwie rzeczy:
> >
> > 1. Kapitalizm jest w stanie przejąć nie tylko każdą narrację, ale również potencjalnie każdy model ekonomiczny, nawet pozornie z nim sprzeczny. To elastyczność, którego żaden z systemów dotąd nie miał. Gdy własność pracownicza upowszechni się w kapitalizmie, będzie ona oczywiście pozbawiona tego demokratycznego elementu o który walczyli syndykaliści, pozostawi też wyraźną hierarchię zarządzania w taki czy inny sposób, ale przy cwanej implementacji pozostawi pracowników o wiele bardziej zadowolonymi ze swojej pozycji, a więc jeszcze mniej chętnymi do zrzeszania się w związki i walkę o swoje prawa. Dostaną potencjalnie i tak więcej, niż by się spodziewali.
> >
> > 2. Być może własność pracownicza środków produkcji nigdy nie była tak naprawdę realną alternatywą wobec tego, co robi z nami cywilizacja przemysłowa. I nie mówię tego jako jakiś anprym, ale jako ktoś kto jest dość przerażony tym, w jakim stopniu uzależniliśmy się od tzw cywilizacyjnego rozwoju, razem z jego negatywnymi skutkami. Engels chciał przekonać ludzi, że wraz z przejściem do socjalizmu niechybnie wzrosną siły produkcyjne człowieka. Kapitalizm wytrącił mu ten argument z ręki, bo sam sprawił, że owe możliwości zwielokrotniły się od połowy XIX wieku. I chociaż twardogłowi socjaliści sarkają, że biedy to wciąż nie skasowało, to twarde dane mówią jasno, że ludzie w dowolnym regionie świata są dziś średnio bogatsi niż sto lat temu. Tak, rosną nierówności, ale głównie dlatego, że bogaci są naprawdę obrzydlwiie bogaci. Misja cywilizacyjna socjalizmu i socjalizmu wolnościowego, czyli podniesienie poziomu produkcji i wyciągnięcie światowych mas z biedy, dokonuje się tak czy owak. Jeśli wprowadzimy własność pracowniczą, na mocno wytartych czerwonych i sztandarach nie zostanie już zbyt wiele. Ankomy i ansyndy dalej będą walczyć o obalenie państwa, ale w sumie to tyle.
> >
> > 3. Czy w dzisiejszych czasach potrzebujemy jeszcze "wzrostu sił wytwórczych", wzrostu produkcji? Kiedy tak postawić pytanie, większość odpowie pewnie że nie, a jednak czerwone i czarno-czerwone doktryny wciąż tkwią w dawnych ramach analizy zjawisk. Produkujemy przecież dość, problemem są raczej szybko psujące się urządzenia i oczywiście wciąż słaba dystrybucja zysków i środków tak, by zaradzić globalnym problemom. Produkujemy sumarycznie zbyt dużo, konsumujemy na potęgę (zwłaszcza biedne dotąd regiony które, prawem elementarnej psychologii, będą sobie jeszcze długo odbijać lata niedostatku – widzicie to przecież w Polsce, to co dopiero w Tunezji czy Mongolii). Nawet jeśli przyjąć klasyczny zestaw cnót socjalizmu i tych anarchistów którym do niego blisko, trudno nam uzasadnić konieczność produkowania jeszcze więcej. A to na tym, tak serio, opierała się stara doktryna Engelsa (Marks był bardziej fuckworkowy, dlatego jego osobiste spojrzenie na tę kwestię wymazuje się z czerwonej historii). W modelu własności pracowniczej – czy to pod kapitalizmem czy to pod socjalizmem – wciąż musimy produkować więcej niż w zeszłym roku, wciąż uczestniczymy w jakiś sposób w mechanizmach konkurencji i niezależnie od rodzaju dystrybucji (rynek czy centralne planowanie), produkcja bywa celem samym w sobie. Niezależnie czy idzie o "większy zarobek", czy o "zaspokojenie potrzeb", wszystko wciąż musi rosnąć. Kapitalizm musi rozbudowywać fabrykę, bo dzięki temu robotnicy zarabiają, co przeklada się na większą konsumpcję i zapotrzebowanie na ich własną pracę, ale przecież de facto socjalizm działa podobnie. Centralne planowanie również chce przychylić nieba konsumentowi i robotnikowi zarazem, chce nie tylko zaspokoić potrzeby, ale również zagwarantować pracę, poczucie sensu, dealienację. Nie myśli o granicach wzrostu, nawet za cenę marnowania zasobów i zanieczyszczania środowiska. Ankom i ansynd zakładają milcząco, że skomplikowane powiązania ekonomiczne "jakoś się rozwiążą" na drodze dobrowolnych umów, że rozmaite zakłady produkujące rozmaite rzeczy jakoś się tam dogadają dla dobra wszystkich, a najważniejsze jest raczej to, by były demokratyczne i zdehierarchizowane. Każdy z tych modeli tak naprawdę kończy się rynkiem, jakąś konieczną miarą standardów wymiany rzeczy i usług. W wysoko cywilizowanym społeczeństwie jak nasze autakria nie jest możliwa bez odrzucenia pewnych dobrodziejstw tej cywilizacji, c'nie.
> >
> > 4. Anarchizm powinien więc jeszcze bardziej dystansować się od wysokocywilizacyjnych koncepcji jeśli chce pozostać alternatywą. W anarchizmie chodzi o wolność, zniesienie hierarchii i możliwość renegocjacji każdej normy i każdego dogmatu, nie o rozwiązanie wszystkich wielkich problemów świata i uczynienie z nas wszystkich służebników Sprawy. Anarchizm to dla mnie odzyskiwanie życia w takim stopniu, w jakim warunki na to pozwalają. W przeciwieństwie do koncepcji engelsowskich, które są materialistyczne, anarchizm jest imho "ideologiczny", bo nie zakłada ślepo, że byt społeczny kreuje świadomość społeczną i nigdy odwrotnie. Anarchistą jest się imho dlatego, że wierzy się w pewne wartości i wierzy się że ludzie w dużej mierze też kierują się wartościami, nie tylko atawizmem posiadania i zabezpieczania swojego bytu. Że relacja pomiędzy "bazą" a "nadbudową" nie jest de facto dialektyczna, tylko moniczna, że ten podział jest czysto abstrakcyjny, nawet jeśli czasem przydatny do mędrkowania i analiz. Że człowiek jest istotą wielowymiarową i wyznacznik dobrego życia nie jest taki sam dla każdego.
> >
> > Więc sorry, ale nie chce mi się umierać na ołtarzach własności pracowniczej ani tym podobnych dogmatów, bo one nie są według mnie tożsame z tym, o co walczę.
> >
> >
> > PS. Jebać pracę.
Obiegowy pogląd mówi, że za rządów PiS wiele osób przestało pracować, bo mogą żyć z "socjalu". Ta grupa głosuje potem na PiS z wdzięczności. Z tą tezą jest kilka problemów, ale jeden jest główny: dane kompletnie jej nie potwierdzają
Popularne na Twitterze konto Visegrad24, na którego newsy powołują się często polscy dziennikarze (oraz niektórzy zagraniczni), oficjalnie tworzy anonimowa „grupa konserwatywnych przyjaciół”, pracujących w mediach w Polsce i ceniących format Grupy Wyszehradzkiej. Ustaliliśmy, kto należy do tej grupy.
Zanim zaczniemy, chciałem podkreslić że to nie jest callout na żadną konkretną organizację, jesli jakas dyskusja wybuchnie proszę nie atakowac innych grup
Przez ostatnie dwa lata, szerokopojęty "ruch" miał więcej sukcesów niż w sumie pozostały 8 podczas których byłem aktywnym aktywistą. Przez długi czas zastanawiałem się czemu tak sie stało. Koniec końców, z pełnym szacunkiem do nich bo generalnei robią dużo więcej niż ja teraz nie jest to żadne oskarżenie, młodsze pokolenie nie jest jakoś mega aktywniejsze niż moje i starsze odemnie, które nadal mocno działa. To co zauważyłem, to że najskuteczniejsze inicjatywy ostatnich kilku lat, tutaj mam na myśli Widzialną rękę, obóz dla puszczy/wilczyce, food not bombs łódź (i inne, ci byli najgłośneijsi po prostu) czy inicjatywa na granicy nie miały profilu generalnego. Każda z tych "organizacji" powstała aby wyoknac bardzo konkretny i osiągalny cel, zazwyczaj wyłożyła dość szybko w jaki sposób to zrobić, i zaczęła go realizować. Mimo tego że grupy o profilu generalnym tam skutecznie i intensywnie pomagały, to nie doszukasz się projektu typu "robimy anarchię". Konsekwencje tego są bardzo wyraźnie, wszystkie wymienione, oprócz food not bombs łódź, to aktualnie incjatywy między narodowe, będące w stanie ratować setki istnień, bądź chronić całe tereny zielone. Wszystkei te inicjatywy są w świadomości społecznej i prawdopodobnei tam zostaną oraz prawie wszystkei te inicjatywy są pozytywnie odbeirane przez ogół
Powdów takich może być wiele, ale to dlaczego nie rozpadły się, kiedy przeciętna grupa FA czy ZSP w przeciągu roku jest po trzech podziałach i dwóch kłutniach, to to że wiedza co chcą robić i jak do tego dojść. Nie rozmywają się w ideologicznych dyskurasach, pytaniach czy lewakowi wolno, bo jest robota do wykonania. Lewakowi wolno bo prowadzone jest przez lewaków w lewacki sposób. Ruch anarchistyczny i wolnościowy w polsce jest jednym z prężniej działących w europie. Patrząc na jego populację to odpierdala wręcz mityczną robotą. Jednoczesnie nie jesteśmy w stanie częstą ściągnąć więcej niż 3k ludzi na ogólnopolską manifestację. Organizację pojawiają sie, umierają i odradzają się bez ciągłości. Połowa działaczy ma ponad 1000 lat. Jeśli stan taki będzie się kontywnować to za naszego życia ten ruch zdechnie śmiercią głodową. Organizacja muszą stawiać sobie realne do wykonania cele i do nich dazyć